Dżem z płatków dzikiej róży

Dżem z płatków dzikiej róży jest trochę pracochłonny, ale naprawdę wart zachodu. W jesienne i zimowe wieczory pączki i rogaliki z dodatkiem dżemu różanego bez wątpienia wynagrodzą czas i trud włożony w jego przygotowaniu. Warto mieć kilka słoików tego specjału w spiżarni.

Składniki
100 g płatków róży
3/4 szklanki cukru
2 cytryny
3/4 szklanki wody

Płatki na konfiturę należy zbierać w pogodny dzień najlepiej wczesnym rankiem, kiedy płatki nie są zwiędnięte i są najbardziej aromatyczne. Z każdego płatka należy obciąć biały koniec znajdujący się u nasady, ponieważ posiada goryczkę.

W rondlu zagotować 3/4 szklanki wody i wsypać płatki róży. Gotować na średnim ogniu przez 5 minut. Następnie dodać cukier, wymieszać i gotować około 40 minut od czasu do czasu mieszając. Po tym czasie dżem zblendować aby uzyskać jednolitą konsystencję.  Dodać sok wyciśnięty z dwóch cytryn (1/2 szklanki). Gotować przez kolejne 30 minut.

Wrzący dżem przełożyć do czystych, wyparzonych w piekarniku lub wygotowanych słoików. Szczelnie zakręcić. 

Świętujemy imieniny Stasieńki (Izy)

Ze skrupulatnie przygotowywanej przez Jolę niespodzianki wyszły “nici”.  Jej przylot do Gdańska miał być dla nas wszystkich wielkim zaskoczeniem. Niestety! Nieprzewidywalne losowe okoliczności sprawiły, że niespodzianka spaliła na panewce. Ale w gruncie rzeczy to nie miało aż tak istotnego znaczenia. Najważniejsze, że mogliśmy sprawić Izie radość. A dla niej największą radością i szczęściem są chwile, kiedy otaczają ją ludzie bliscy i serdeczni.

Izuniu, Stasiu nasza Kochana jeszcze raz wszystkiego najlepszego, sto lat!

Oby takich chwil, jakie spędziliśmy z Tobą 8 maja było w Twoim życiu jak najwięcej, żeby takie “nieudane niespodzianki” mogły powtarzać się częściej, obyśmy mogli dostrzec jeszcze nie raz w twoich oczach tak wiele radości, szczęścia i wielkiego niekłamanego poruszenia. 

Nalewka z młodych pędów sosny

Nalewka sosnowa smakiem kojarzy się z syropem na gardło. I słusznie, bowiem syrop ten zawiera wyciąg z pąków sosny. Nalewka jest doskonała na wszelkie przeziębienia. Działa wykrztuśnie i bakteriobójczo. Sosnowe pędy zawierają olejek eteryczny, flawonoidy i witaminę C, które pomagają organizmowi w walce ze wszelkimi przeziębieniami i niedomaganiem dróg oddechowych. Nalewka jest smaczna i ma wspaniały, unikalny aromat.

Materiał zielarski na nalewkę zbierać należy zwykle w połowie maja. Wtedy pędy sosny mają od 5 do 10 cm długości. Pokryte są jeszcze drobnymi, brązowymi łuskami i wiotkimi, niedużymi igiełkami. Trzeba uważać aby nie przegapić tego okresu, ponieważ gdy pędy zbyt podrosną tracą soczystość a ich igły twardnieją.

Pędy powinny pochodzić z sosen, które występują w czystym środowisku. Ja zbieram młode sosnowe pędy z moich sosenek rosnących na działce w Tuchomku.

Zebrane pędy należy pokroić na mniejsze kawałki (robię to nożyczkami). Ułożyć w słoju warstwami na przemian z cukrem. Każdą warstwę lekko docisnąć i skropić spirytusem. Po kilkunastu godzinach kiedy pędy puszczą sok dolać resztę spirytusu i wódkę.

Od tego momentu wszystkie pędy powinny być zanurzone w alkoholu, ponieważ wystające pędy ściemnieją i nabiorą niepożądanej goryczki.

Odstawić na minimum miesiąc. Po tym czasie zlać nalewkę, delikatnie odcisnąć i przefiltrować.

Proporcje:

1 kg pędów sosny

3/4 kg cukru trzcinowego

1/2 l spirytusu 95 %

1  l wódki czystej 40 %

Efekt końcowy nalewki na pędach młodej sosny. Degustowałam – mniam 🙂

W przerwie między spektaklami

W przerwie między spektaklami “Calineczki” spędziliśmy z Olenką trzy wspaniałe godziny.

W Mount Blanc na Mąciaku pora na pyszną czekoladę – mniam…

Zabawa ze sznurkiem znana z  mojego dzieciństwa teraz bawi i rozwija wyobraźnię Olenki. Do tej zabawy potrzebny jest tylko sznurek i dwie osoby.

Z Dziadziem nie szło najlepiej. Olenka tłumaczyła cierpliwie krok po kroku, ale i tak nie było łatwo. Za to z Babcią to było wymiatanie 🙂

Glut, gluciak, plazma – jak kto woli. Będąc na Monciaku nie sposób ominąć sklepu Tiger. Tu Olenka bez żadnych wątpliwości postawiła na glut oczywiście w kolorze bleu.

W Ristorante Tesoro  Olenka  jak zwykle zajadała się margheritą. 

Babeczki w lodowych wafelkach

1  i  1/2 szklanki mąki

2 płaskie łyżeczki proszku do pieczenia

1/2 szklanki cukru

1 cukier waniliowy

szczypta soli

2 jajka

400 g jogurtu naturalnego

100 ml oleju

suszona żurawina (dałam dwie spore garści)

czekoladowe kropelki 3/4 szklanki (1/2 szklanki do ciasta, 1/4 szklanki na wierzch babeczek)

20 wafelków lodowych z płaskim dnem

Składniki wkładamy do miski i mieszamy rózga do ich połączenia. Dodajemy suszoną żurawinę i czekoladowe kropelki. Mieszamy.

Wafelki układamy na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. Do każdego wafelka wkładamy ciasto (do 3/4 wysokości). Na wierzchu układamy po kilka czekoladowych kropelek.

Pieczemy w piekarniku rozgrzanym do 180 stopni C przez 20 – 25 minut. Można posypać cukrem pudrem.

Efektowne, szybkie i bardzo smaczne.

Z moją Elą zawsze blisko i serdecznie

Z Elą spotkaliśmy się w Elblągu i to bynajmniej nie z powodów turystycznych. 6-go maja pożegnaliśmy tu Panią Irenę, która przeżyła 98 lat. Autentycznego przyjaciela. Osobę, z którą przez kilkadziesiąt lat łączyły nas i Rodziców wyjątkowo ciepłe i serdeczne więzi. I chociaż z racji odległości spotkania nasze przez ostatnie lata nie były częste, to każde zawsze było wyjątkowe, przepełnione radosnymi wspomnieniami i niekłamaną, naturalną serdecznością.

Z Elbląga “zgarnęliśmy” Elę do siebie i spędziliśmy z nią kilka wyjątkowych dni. Dzięki Eluś raz jeszcze 🙂

Majówka

Tegoroczna majówka trwała rekordowo długo. Jednak pogoda nie wszędzie dopisała. U nas nie było tak źle. Pierwsze cztery dni, choć nie upalne, jednak słoneczne i na tyle ciepłe, że gwarantowały całodzienny odpoczynek na powietrzu. Większość czasu spędziliśmy na wsi w Tuchomku. A tu poza wspomnianym relaksem i czasem poświęconym dobrej lekturze wykonaliśmy wiele wiosennych prac porządkowych zarówno w ogrodzie jak i w domu.

Bartek z Olenką i Tobisiem złożyli tor wodny, który na swoją inaugurację czekał prawie rok.  Dzieci bawiły się doskonale 🙂

Olenka już tradycyjnie wojowała z wszechobecnym mniszkiem. Lubi pomagać mi w ogrodzie, zwłaszcza w walce z chwastami, których w Tuchomku nigdy nie brakuje 🙁

Szpaler sumaków (octowców) rosnących przy wjeździe do ogrodu zastąpiliśmy ozdobnymi rajskimi jabłoniami.

Octowce to bardzo witalne rośliny, zdolne do szybkiego wypuszczania odrostów, z którymi trudno sobie radzić. Niczym chwasty rozprzestrzeniały się nawet w odległości metra od macierzystego drzewa. Dlatego wycięliśmy je bez żalu.

Pięknie kwitnące białe i różowe jabłonie utworzyły uroczą rajską alejkę 🙂

Bartek pomógł Rysiowi w kopaniu. W duecie siła 🙂