Do Tuchomka wyruszyliśmy później, niż zamierzaliśmy. Bo choć prognozy pogody zapowiadali bardzo optymistyczne dla całego kraju, w Gdańsku było całkowite zachmurzenie. Postanowiliśmy przeczekać aż mgła opadnie i wyjrzy słońce. Niestety długo by czekać…
Zdecydowaliśmy więc, że pomimo braku słoneczka jedziemy. I nie zawiedliśmy się. Słońce choć z opóźnieniem, ale zawitało. Dzieci a my wraz z nimi mogliśmy cieszyć się całkiem dobrą pogodą i możliwością spędzenia niemal całej soboty na powietrzu.
Siedząc na tarasie i obserwując zachód słońca nad tuchomskim jeziorem Olenka postanowiła uwiecznić farbami ten piękny widok. I udało się. W mojej ocenie obrazy (bo powstało ich aż trzy) przedstawiające fazy zachodzącego słońca to po prostu olenkowe arcydzieła.
A w tym czasie Tobi z wrodzonym, tylko sobie znanym wdziękiem, zabawiał Dziadziusia…