Wakacje z dziadkami

 

Wakacje naszych dzieci bardzo różniły się od tych, jakie mają nasi wnukowie.

Dzisiaj często gry na smartfonie i bajki w telewizji wygrywają z tym, co na dworze. Chociaż, przyznać muszę, że nasze wnuki mają przez swoich rodziców rygorystycznie reglamentowane oglądanie bajek. Poza domem czekają teraz na dzieci różne, często doskonale wyposażone place zabaw, to jednak zawsze zabawy odbywają się pod nadzorem dorosłych.

A ich rodzice, nasze dzieci, mogły samopas do woli całe dnie spędzać na podwórku przy trzepaku, czy piaskownicy. Do domu wracały tylko na chwilę na obiad czy przysłowiową kanapkę.

Nasze wnuki w czasie wakacji czas jakiś pozostają pod naszą opieką. W tym czasie Rodzice pozwalają Babci na drobne ustępstwa. Babcia może podkarmiać wnuki słodyczami (oczywiście w miarę rozsądku), pozwala obejrzeć bajki (też w ograniczonym czasie), pójść wspólnie do kina.

Staramy się dawać wnukom pełne poczucie bezpieczeństwa i chociaż daleko nam do ideału, to ważne, że po prostu jesteśmy.

Im dziecko starsze, tym obecność Dziadków w jego życiu staje się ważniejsza. Dzięki nam uczą się nowych rzeczy i poznają świat z zupełnie innej perspektywy niż ten pokazywany przez ich rodziców. Uczymy ich empatii i szacunku do osób starszych, mówimy o swoich doświadczeniach. Opowiadamy o czasach, gdy nie wszyscy mieli telewizję, a telefony miały tarcze, nie ekrany.

Im jestem starsza, tym mam w sobie więcej akceptacji i spokoju. Z takim podejściem łatwiej jest mi dawać wnukom bezwarunkową miłość i dużo cierpliwości. Od własnych dzieci wymagałam więcej posłuszeństwa, wnukom pozwalam czasem wejść sobie na głowę.

Tadzio i Kajtuś spędzili u nas drugi tydzień lipca.

W tym czasie chłopcy uczestniczyli we wspólnym kucharzeniu. Racuchy na jogurcie podane z borówkami amerykańskimi chłopcy jedli po raz pierwszy. Gofry, które konsumowali wielokrotnie na mieście, u Babci  mieli sposobność osobistego uczestniczenia w procesie ich powstawania.

Odlotowy Nielot, to film, który wspólnie ze mną oglądnęli w kinie.

Był wspólny wypad na lody i do restauracji na obiad.

Z ciocią Anitką odwiedzili oliwskie zoo i gdyńskie akwarium, że nie wspomnę futbolowych wyczynów na naszym osiedlu.

Ale najbardziej cenię sobie wspólnie spędzony z nimi czas, wspólne zabawy, rozmowy, czytanie, po prostu bycie razem… 🙂

 

 

Początek wakacji z Olenką u Sowy na lodach i na zakupach w Alfie.

 

 

Popisy Olenki podczas zakupów przybierały różne formy…

 

 

Na koniec tradycyjnie truskawkowy lizak z empiku i powrót do domu koniecznie tramwajem.

 

 

Początek wakacji to także intensywny czas prób w teatrze, do którego zawoziliśmy i odbieraliśmy Olenkę. W czasie dwóch godzin prób mieliśmy sposobność pospacerować sopockim nadmorskim deptakiem i podziwiać jego uroki.

 

 

Po zakończeniu teatralnych zajęć mieliśmy wspólny różny repertuar. Były wspólne lancze u Włocha albo wyjazd na cały dzień na wieś do Tuchomka, albo jak wspomniany wyżej wypad do galerii.

 

 

W domu miałyśmy także sposobność wspólnego kucharzenia. Olenka uwielbia ten rodzaj aktywności. Jest bardzo staranna i sumienna, choć czasem na podłodze zostają widoczne ślady jej aktywności 🙂

 

 

Zadania malarskie, to także duża przyjemność dla Olenki i muszę przyznać duża umiejętność.

 

 

Olenka pod czujnym okiem Tatusia szlifuje swoje rolkowe umiejętności. Tobiś  dotrzymuje jej kroku na rowerku, na którym śmiga aż strach patrzeć 🙂

 

 

Wspólny wyjście z Olenką do kina na film “Co w trawie piszczy” no i wspólne lody oczywiście!

 

 

Wyjście do kina zawsze łączy się z zakupami, które obydwie bardzo lubimy. Upolowałyśmy w Vistuli fajny tiszert dla Dziadziusia (ten na wystawie) 🙂

 

 

Na koniec tradycyjny lizak z empiku…

 

 

Chłopcy w oczekiwaniu na spektakl filmowy…

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *