Ze skrupulatnie przygotowywanej przez Jolę niespodzianki wyszły „nici”. Jej przylot do Gdańska miał być dla nas wszystkich wielkim zaskoczeniem. Niestety! Nieprzewidywalne losowe okoliczności sprawiły, że niespodzianka spaliła na panewce. Ale w gruncie rzeczy to nie miało aż tak istotnego znaczenia. Najważniejsze, że mogliśmy sprawić Izie radość. A dla niej największą radością i szczęściem są chwile, kiedy otaczają ją ludzie bliscy i serdeczni.
Izuniu, Stasiu nasza Kochana jeszcze raz wszystkiego najlepszego, sto lat!
Oby takich chwil, jakie spędziliśmy z Tobą 8 maja było w Twoim życiu jak najwięcej, żeby takie „nieudane niespodzianki” mogły powtarzać się częściej, obyśmy mogli dostrzec jeszcze nie raz w twoich oczach tak wiele radości, szczęścia i wielkiego niekłamanego poruszenia.