Jola, Magda, Grzegorz i Karol – wierni kibice Jagiellonii odwiedzili nas za sprawą meczu Lechia – Jagiellonia, który 12 sierpnia rozegrany został na Stadionie Energa Gdańsk. Spotkanie zakończyło się wynikiem 1 : 1. A więc zarówno kibice biało-zielonych jak i żółto-czerwonych mogli się czuć chociaż w części usatysfakcjonowani 🙂
W Sopocie…
Na plaży w Jelitkowie…
W Oliwie w Parku…
W restauracji w Pałacu Opatów…
Położony na 130 metrach wysokości taras widokowy biurowca Olivia Star w Gdańsku Oliwie. Tu można podziwiać panoramę niemal całej aglomeracji, Trójmiejski Park Krajobrazowy, a nawet przy dobrej widoczności Półwysep Helski i Mierzeję Wiślaną 🙂
Promienna, otwarta, radosna, czasem zakręcona Anusia, z którą jestem w doskonałej komitywie, umie rozbawić, rozweselić i sprawić, że wszystko wokół widzimy w lepszych barwach.
Wdzięk i rezolutność Pawełka też non stop pozytywnie nastraja 🙂
Tych chwil z nimi spędzonych było znacznie więcej, tylko niektóre udało się zatrzymać w obiektywie.
Spotkanie u Iwonki i Leszka. Familijnie, bardzo serdecznie i gościnnie. Iwonka jak zawsze ma wszystko przygotowane finezyjnie. Wyborne jedzonko, miła atmosfera to norma w Stypułkach.
50-tka Aldonki. Tak zacny jubileusz staraliśmy się godnie uczcić. Ale oprawa imprezy nie była najważniejsza. Chodziło głównie o sprawienie radości Aldonce. I to na pewno się udało. Jubilatka była zachwycona i wszyscy, którzy ją kochają i dobrze jej życzą także byli ukontentowani 😀
Sto lat Aldonuś raz jeszcze 🙂
Zakończenie tegorocznej podlaskiej przygody jak zwykle przystankiem w Swaderkach. Stąd już bezpośrednio do naszych domowych pieleszy 🙂
Łyk kawy i chwila relaksu w mazurskich Swaderkach.
Słoneczny wczesny poranek, mgła powoli się podnosi, niczym niezmącona lśniąca tafla jeziora, zapach sosnowego lasu i cisza, którą przerywają jedynie pojedyncze ptasie trele. Bajecznie 🙂
A to już na Podlasiu a ściśle mówiąc w ogrodzie u Romci w Lachach. Jukka gigant 🙂 Wyjątkowy okaz.
Kiermusy. Spacer kładką. Jaskółki dobrze się tu czują…
Tykocin. Wiele razy już pisałam o tym miasteczku. Niezmiennie czaruje. Dlatego wracamy tu zawsze kilka razy podczas naszych podlaskich wakacji.
Kulinarnie w tym roku uwiodła nas restauracja Alumnat. Moje podniebienie zdecydowanie skradły pierogi z szyjkami rakowymi, chrupiący schabowy i czekoladowy deser, za którego przyczyną wracaliśmy tu trzykrotnie 🙂 Godne polecenia jest także niepasteryzowane piwo „Alumnat” warzone w niewielkim browarze specjalnie dla tej restauracji.
Oprócz świetnej kuchni filmowy Alumnat zapewnia piękne widoki na rzekę Narew. Można tu usiąść i zaznać prawdziwego spokoju pośród otaczającej rzekę soczystej zieleni. Czego chcieć więcej …
Do restauracji wchodzi się przez dziedziniec, który robi bardzo pozytywne wrażenie. Można tu wypić kawę, poczytać i poczekać na wolny stolik w restauracji, jeśli zapomni się o wcześniejszej rezerwacji 😀
Jeszcze jedno miejsce w Tykocinie godne polecenia. Kawiarnia u Czarneckiego, gdzie na leżakach rozłożonych na piasku w cieniu parasoli, niczym na morskiej plaży można zjeść lody i wypić kawę.
Synagoga tykocińska po remoncie przybrała nowe barwy, które są powrotem do przeszłości. Górna część elewacji łososiowa, dolna lekko zielona (miętowa).
Trwająca kilkanaście miesięcy renowacja oprócz restauracji fasady objęła również dach, okna oraz system grzewczy i zabezpieczenie zabytku, uznanego za jeden z siedmiu cudów Polski, przed wilgocią.
Spacery uliczkami Tykocina…
Kurowo. Kilometrowy spacer kładką wśród podmokłych bagiennych okolic Narwi.
Szczęśliwe krowy.
Pasące się krowy na łąkach to na Podlasiu widoki dzisiaj już mało spotykane, niemal muzealne. Udało mi się sfotografować kilka obrazków z krowami żyjącymi na wolności.
Krótka relacja z pięknych dwóch tygodni spędzonych na Podlasiu. Wyjazd w te strony to już nasza wakacyjna tradycja, choć tym razem trochę wcześniej niż zwykle zawitaliśmy w gościnne, urocze i bardzo nam bliskie strony.
Inaczej niż zwykle potraktowaliśmy też naszą tegoroczną wyprawę. Nie koncentrowaliśmy się na zwiedzaniu, bo wszystko co ciekawe turystycznie już odwiedziliśmy, czasem nawet wielokrotnie. Urlop tu to dla nas przede wszystkim poczucie spokoju i wyciszenia, które daje nam otaczająca dzika przyroda, sielskie krajobrazy i niczym nie zmącony spokój.
Zacznę od statystyki bocianiej, którą rok rocznie skrupulatnie prowadzimy. W tym roku liczba napotkanych bocianów to aż 522. Rekord!!! 🙂
A tak mój aparat fotograficzny poradził sobie z uwiecznieniem spotkań z uwielbianymi przez nas długonogimi i czerwonodziobymi „maćkami”.
Poniżej gniazdo bocianie we Frankach, w którym mieszkała trójka bocianów. Wyżej rezydent rzeczonego gniazda na kominie. To jego częsty punkt „widokowy”. Można było go tu zobaczyć niemal każdego dnia.
Spotkane na łąkach i gniazdach… Niestety bardzo płochliwe. Ale czasem udało mi się podejść nieco bliżej 🙂
Penowo – Europejska Wieś Bociania. Magiczne miejsce 🙂 Położone w samym sercu Podlasia nad starorzeczem Narwi. Tu spędziliśmy wspaniałe chwile w towarzystwie licznej bocianiej kolonii i racząc się pięknem otaczającej przyrody.
Czy zawsze „w czasie deszczu dzieci się nudzą…” Oczywiście nie! 😀 Olenka bynajmniej wcale się nie nudziła. Radosny taniec w jej wykonaniu mówi sam za siebie 😀
W Sopocie po kinowym spektaklu czas na pizzę w restauracji Sempre na Monciaku… Godna polecenia margeritta – mniam…
Z Sempre to już tylko rzut betem do Flying Tiger Copenhagen. Tu zawsze można znaleźć ciekawe gadżety. Tym razem „glut” okazał się faworytem 😀
I jeszcze po dwie lodowe kulki u anulki…
Żeby zjeść w sezonie pyszną porcję pierogów w oliwskiej restauracji Mandu trzeba poczekać na miejsce. Ale cóż to za niedogodność, skoro czas oczekiwania spędzić można na leżaku lub ławeczce i w dodatku w towarzystwie Tobisiowego konika i babcinego smartfona 😀
Czwarte urodziny Tobiasza świętowaliśmy w plenerze w naszym Tuchomku. Pogoda dopisała. Było ciepło i słonecznie, tak w sam raz. Po fali upałów a potem kilkudniowej deszczowej aurze pogoda nie zawiodła.
Cała 15-tka bawiła się świetnie. Oczywiście prym wiodły dzieci, których zebrała się niezła gromadka. Byli kuzyni – Tadzio i Kajo, koleżanki – Natalka i Elizka oraz główny bohater uroczystości Tobiś z siostrzyczką Olenką.
Dzieciaki dostarczyły nam wiele radości. Można było podziwiać je w przeróżnych konfiguracjach zabawowych. A zabawy były bardzo kreatywne. Plener zapewnił im swobodę i sprawił, że pomysłów na gromadne spędzenie czasu dzieci miały co nie miara. A my mogliśmy radować się i z dumą podziwiać ich poczynania 🙂
Mały Jubilat – główny bohater uroczystości 😀
Igraszki i zabawy oraz popisy dzieci, gromko przez nas oklaskiwane.
Pokazówki dzieciaków z drabinek przeniosły się na trawę. Tobiś starał się dorównać swoim starszym koleżankom. Każda gimnastyczna ewolucja zdobywała nasz entuzjastyczny aplauz, który mobilizował dzieci do dalszych występów.
Do Tucholi wracamy już siódmy raz z rzędu. Te letnie wyprawy stały się już dla nas tradycją. Zjazd absolwentów byłego liceum pedagogicznego jest tylko pretekstem. Przyjeżdżamy tu głównie dla niezapomnianych wspomnień wiążących się z tym miejscem, dla wyjątkowego klimatu jakim raczy przyjeżdżających to urocze miasteczko, dla wspaniałych i miłych spotkań z Basią, Marylką i Jolą, dla niezwykle serdecznych rodzinnych lucimskich biesiad u Czecha i Gieni…
U Basi czekała na nas kawa w termosie i słodkości. Spotkanie u niej jak zawsze na medal! Sympatycznie i bardzo serdecznie. Poczuć się można jak u siebie w domu. Tylko szkoda, że czas płynie tu jakoś wyjątkowo szybko. Ugadać się nie sposób. Tak bywa gdy spotykają się bratnie dusze 🙂
Tym razem Rysiu miał okazję spędzić miły czas w towarzystwie samych Pań: Basi, Maryli, Joli, Zoriany i mnie.
A wieczorem, kiedy Rysiu biesiadował na zjeździe, my biesiadowałyśmy w Panoramie, restauracji tucholskiej, gdzie oprócz miłego klimatu można bardzo dobrze zjeść. Była okazja do długich pogawędek w babskim gronie. SUPER 🙂 Dzięki Dziewczyny za przesympatyczny wieczór!!!
Na tucholskim rynku zawsze konieczna pamiątkowa fotka 😉
Nostalgicznie – Ryś u bram swojego byłego Liceum Pedagogicznego.
Odwiedzanie kawiarni Łuczniczka to element niezbędny podczas pobytu w Tucholi. Nie sposób oprzeć się porcji wyjątkowej, najlepszej czekolady 🙂
Będąc w Tucholi zawsze odwiedzamy cmentarz w Mąkowarsku. Tu spoczywa Mama i liczna rodzina Rysia.
W Lucimiu – serdeczny uścisk z Romkiem.
Wspaniałe spotkanie, którego niestety nie uwieczniłam na fotografii. Szkoda. Po prostu zapomniałam. Tak to bywa, kiedy jest tyle tematów do obgadania. Dzięki Kochani za bardzo miłe spotkanie. Ściskamy Was wszystkich raz jeszcze i mamy nadzieje do rychłego zobaczenia w Gdańsku 🙂
Międzynarodowy Festiwal Teatrów Dziecięcych i Młodzieżowych ICTF Sopot 2019 (10-14 czerwca) odbył się w Sopocie po raz drugi.
Podczas festiwalu można było obejrzeć spektakle dziecięcych i młodzieżowych grup teatralnych z Polski i ze świata.
To było prawdziwe święto dziecięcej i młodzieżowej twórczości scenicznej.
Twórcą i organizatorem Festiwalu ICTF Sopot – International Children’s Theatre Festival Sopot 2019 była Fundacja Sopocki Teatr Muzyczny Baabus Musicalis.
Krótka fotorelacja
Jednym z jurorów festiwalu był prof. Jerzy Stuhr 🙂
Podczas festiwalu odbywały się różne warsztaty dla dzieci m.in. tańca współczesnego 🙂
A na Grodzisku w ramach festiwalu odbyło się dla uczestników i ich rodzin ognisko połączone z licznymi atrakcjami 🙂