Spotkanie, jakich mało

Lipcowe spotkanie, jedyne w swoim rodzaju, długo oczekiwane, ale warto było… Fantastyczne, radosne, niezapomniane chwile. Pozostał niedosyt, bo za krótko. Obiecaliście powtórkę i na to liczymy 😀

Świętowaliśmy wspólnie wielki sukces Julci. Brawo, brawo, brawo! … Cieszymy się bardzo i jesteśmy podobnie jak Rodzice dumni i szczęśliwi 😀

Atrakcyjny Sopot obowiązkową atrakcją dla przyjeżdżających gości.

A to już fotka z Podlasia. Dziewczynki wiedziały dokładnie czym mnie ucieszyć. To słonecznikowe pole jest urzekające, że nie wspomnę o pełnych wdzięku modelkach w nim buszujących 😉

Lato na Podlasiu – wspomnienia

Miesiąc na Podlasiu był naszym wymarzonym urlopem. Takim jaki lubimy najbardziej. Spokój i uroki wsi, wszechobecna natura pozwoliły zażyć kompletnego relaksu. To był nasz fenomenalny czas. Pozostanie na długo w naszych sercach.

Tegoroczna miejscówka w Stypułkach, z której mogliśmy skorzystać dzięki życzliwości Iwonki i Leszka była miejscem wymarzonym. Jeszcze raz dziękujemy Wam Kochani za waszą przychylność i wielkoduszność 🙂

834 bociany, jakie spotkaliśmy na trasie naszej podróży to dotychczasowy rekord. Największą liczbą bocianów mogliśmy cieszyć się codziennie niezależnie od pory dnia w Stypułkach właśnie.

Kilka razy udało mi się podejść bliżej do tego jakże płochliwego ptaka z rzędu brodzących 😉

Każdego dnia całe stada bocianów brodziły poszukując pokarmu na Leszka łąkach w Stypułkach 😀 Każde takie skupisko było skrupulatnie przez nas liczone, choć wcale nie było łatwo 😛

W połowie naszego urlopu bociany kilka razy w ciągu dnia sadowiły się gromadnie na stodole i garażu Leszka, zostawiając po sobie na dachach liczne ślady 😛 Tak było aż do dnia naszego wyjazdu. Nie wiem czy wyczuwały naszą ogromną do nich sympatię ? ha, ha, ha. Niestety podejść bliżej aby zrobić lepszą fotkę nie pozwalały. Panicznie płochliwe od razu podrywały się do lotu 😉

Ten przedstawiciel bocianiego rodu siadał na lampie przy naszym domu. Miałam możliwość obserwowania go z tarasu, gdzie zwłaszcza wieczorami siadywałam z książką 🙂

Wczesnym porankiem w dniu naszego wyjazdu boćki ulokowały się również na zabudowaniach sąsiedniego gospodarstwa 😀 Było to bardzo osobliwe pożegnanie 😉

Franki – Dąbrowa okazałe gniazdo a w nim para bocianów. Są tu każdego roku od wielu lat. Niestety w tym roku nie doczekały się potomstwa 🙁

A jak o bocianach, to nie sposób pominąć Pentowa, które zresztą leży na trasie naszych podlaskich eskapad 😉 Nigdy nie omijamy tego miejsca. Kilkadziesiąt gniazd bocianich oraz dwie wieże obserwacyjne. Takie nagromadzenie gniazd jest niespotykane w innym miejscu Polski. W tym roku było tu trochę mniej par bocianich, ale i tak było co podziwiać.

Pierwsza kawa w Tykocinie u Regenta to tylko preludium. Potem jeszcze wielokrotnie tu wracaliśmy aby odpocząć, posiedzieć nad Narwią i oddać się dobrej lekturze, dobrze zjeść. Nie pojęte jak to miasteczko pozytywnie nastraja 😀

Ten bajkowy ogród w Tykocinie może być niewątpliwie dumą swojego właściciela. Dopracowany w każdym szczególe, zadbany, kolorowy. Jest co podziwiać i choć o gustach się nie dyskutuje, to na pewno nie można wobec niego przejść obojętnie 😉

Waniewo, dobrze nam znane i bliskie powitało wspaniałą, wręcz upalną pogodą. Lekki wiaterek znad rzeki ochładzał nieco uporczywy upał i pozwalał na kilkugodzinny doskonały odpoczynek 🙂

Przy okazji Rysiu nazbierał cały kosz dorodnych kwiatów czarnego bzu. Będą bazą do robienia soków 😀

Rodzinnych spotkań podczas naszych podlaskich wakacji było dużo i w przeróżnych konfiguracjach. Niektóre uwiecznione na fotografiach. Inne bezceremonialne, niemalże codzienne u Romci i Aldonki zapadły głęboko w sercu 🙂

We Frankach u Maryni i Irka na pysznym obiedzie 🙂

W Kiermusach świętowaliśmy imieniny Ireneusza oraz podwójną rocznicę ślubu 😀 I choć szef kuchni tym razem nie do końca sprostał naszym kulinarnym oczekiwaniom, to Kiermusianka nieco złagodziła gastronomiczny niedosyt 😛 Tematy rozmów wcale nie tak oczywiste, wzbudzające dużo emocji wspomnienia, było fantastycznie 😀

U Joli na imieninach. Tę uroczystość świętowaliśmy w Truskolasach na łonie natury. Grilowanie, ale nie tylko. Smak białej pieczonej kiełbasy inspirowanej przepisem blogerki „Ania Gotuje” wejdzie bez wątpienia na stałe do mojego jadłospisu 😉

Rewizyta w Stypułkach. Szkoda, że bez Romci, która z powodu poważnych zdrowotnych kłopotów nie mogła nam towarzyszyć.

I znowu Tykocin. Tym razem przemiłe spotkanie z Sylwią Wojtusiem, Anulką i Pawełkiem 🙂 Wspaniała Rodzinka, niczym z obrazka. Było nam bardzo przyjemnie ich gościć. Również kuchnia nie zawiodła i sprostała naszym kulinarnym oczekiwaniom 😀

6-te urodziny Pawelka

Wszystkiego najlepszego Kochany sześciolatku !!! Piękny i równe pyszny urodzinowy torcik wykonany przez Mamuśkę 😉 dla Pawełka.

Nasze niezapomniane wakacje w domowych pieleszach 😛

Do zagrody w Kiermusach zaglądaliśmy jeszcze kilka razy. Tu zawsze można schronić się cieniu przed upałem i uraczyć pyszną zimną lemoniadą lub firmowym podpiwkiem. Ciasta tez niezgorsze, świeże, domowe, pyszne 🙂

I jeszcze kilka kadrów. Tym razem Kobylin Borzymy 😉

W drodze na Podlasie …

I w drodze do domu …

I jeszcze dwie godziny w Elblągu. Sentymentalnie …

Spotkanie w Polskiej Zagrodzie

Pomału odrabiam blogowe zaległości. Tak zwykle bywa w okresie wakacyjnym. Tyle się dzieje, że nie sposób ze wszystkim nadążyć 😉

Po blisko półtorarocznej przerwie wreszcie spotkanie z Jolą i Klausem. Do kompletu, jak w czasie dawnych wspólnych biesiad jeszcze Anitka i Krysia. Tym razem nie u nas tylko w knajpie, ale nie miejsce jest przecież najważniejsze 😉

Było trochę urodzinowo, ale przede wszystkim wesoło i radośnie. Tym razem krótko, bo nasze podlaskie wakacje tuż, tuż … Jutro pakujemy walizki a pojutrze w drogę 😀

Kochani wracajcie jak najszybciej, czekamy zawsze z radością, nie dajcie się długo prosić 😉

Ogranicz się dla dobra naszej planety

Dzisiaj minimalizm trafił do mainstreamu. Może mogę być modna przez nie kupowanie? Co zrobić z tym co zatłacza niepotrzebnie nasze szafy? Jeśli czegoś nie założyliśmy przez rok, to znaczy że nie jest nam potrzebne? Zanim jednak cokolwiek wyrzucimy a tym samym zasilimy wysypiska warto nadać mu „drugie życie”?

Niech filozofia zero waste – generowanie jak najmniej odpadów towarzyszy nam na co dzień.

Niepotrzebne obuwie, ubrania, meble i inne gadżety można oddać, sprzedać lub wymienić. To takie proste 🙂

Za darmo wszystko zniknie w mgnieniu oka. Lepsze to niż śmietnik. Zatem opróżniajmy nasze szafy – zachęcam.

Ja w tym miesiącu „pozbyłam się” kilku rzeczy (i bynajmniej nie trafiły na śmietnik!) Nie zamierzam na tym poprzestać 😀

Złote jaja

Moje tegoroczne jaja – wydmuszki w kolorach srebra i złota. Prezentują się całkiem nieźle 😉 Czas na ich wykonanie znalazłam dopiero po świętach 😀

Wszystkie wydmuszki (czyli żmudne opróżnianie skorupek z ich płynnej zawartości) wykonała Jola, jak zwykle precyzyjnie i jak zwykle niezawodnie. Dzięki bardzo 🙂

Wiosna! Końskie zaloty.

Bez mała każdego dnia odwiedzamy sopocki hipodrom. To wymarzone miejsce do spacerów. Blisko 40 hektarów powierzchni zielonej. Jest więc gdzie chodzić, zachwycać się naturą i przede wszystkim obcować z końmi. Obserwowanie koni bardzo relaksuje i zawsze pozytywnie nastraja 🙂

Końskie zaloty … 😉 Ta para wyraźnie ma się ku sobie 😀

Piękna klacz. Uwielbiam takie umaszczenie. Wyjątkowo urocza i niezwykle ufna 😀

Lubią bardzo zainteresowanie człowieka. Z ufnością podchodzą i oczekują dawki czułości.

Ten niewielki konik był tego dnia wyjątkowo rozbrykany 😉 Wulkan energii…

W tle sopocka szkoła nr 2, którą przed laty kierował Rysiu 😛

„Popatrzcie w oczy konia. Jest w nich tyle mądrości, ale także niepokój. Od nas zależy, czy będzie w nich także zaufanie.” (Wilhelm Museler)