
I choć wszystkie znaki na niebie i ziemi oraz moja intuicja wskazywały na to, że nie powinniśmy wyjeżdżać, to jednak chęć oderwania się od smutnej dla mnie rzeczywistości, która towarzyszyła mi od 06 czerwca zwyciężyła.
Nasz wakacyjny wyjazd na Podlasie był w tym roku pod wieloma względami inny niż poprzednie. Po pierwsze znacznie krótszy, bo zaledwie dwa tygodnie. Po drugie bardziej stacjonarny z uwagi na moją kontuzję. Zabrakło dłuższych wypraw, których rok rocznie doświadczaliśmy. Szkoda bardzo, bo choć wszystkie okoliczne ciekawe, godne odwiedzenia miejsca mieliśmy szczęście już zobaczyć, to jednak żal…
Obfitował za to w codzienne rodzinne spotkania. Każdego dnia rano emigrowaliśmy ze Stypułk do Kobylina, Frank, Truskolas, Pszczółczyna. Wracaliśmy do domowych pieleszy późnym wieczorem. Chwile spędzone z rodziną były bezcenne. Rozmowy i wspomnienia. Każdy ze swojej perspektywy niektóre zdarzenia widział, rozumiał, zapamiętał inaczej. Bardzo to były piękne chwile zwłaszcza rozmowy z Romcią i Alą.
Świetny czas spędzony z Alą i Jurkiem u Romci. Tak zwyczajnie, domowo, bardzo rodzinnie, na totalnym luzie. Wspólne gotowanie, wspólne biesiadowanie, oglądanie tureckich seriali 😉 i pogaduszki.
Często wpadała też Jola z Grzesiem, widzieliśmy się z Asią, Karolem i uroczą Marysią. Bywali też Bodzio i Irenka. Nie było okazji aby spotkać się z Natką, Radkiem i maleńką Michasią, bardzo żałujemy. A może Państwo NiR S wpadną do Gdańska na jakiś „koncercik”? 😉
We Frankach radowały nas dzieci Anusia, Pawełek i Michalinka, z którą miałam przyjemność się sfotografować. Dzięki Kochani za każdą chwilę u Was spędzoną 🙂 Pamiętamy i zawsze pozostaniemy wdzięczni za gościnę udzielaną nam przez wiele lat.
Mało w tym roku fotografowałam, bardzo żałuję. Nawet nie wiem dlaczego tak się stało. Zatem brakuje tu wielu obrazków, które tymczasem pozostają tylko w naszej pamięci 🙂


🙂















Haniu fajnie było się spotkać i pogadać. Dzięki.



