18 wspaniałych dni spędzonych w Nowym Jorku u Iwonki i Leszka możemy śmiało określić jako bajkowe. Zaskoczenie tym większe, iż podróż za ocean nigdy nie była naszym, a przynajmniej moim marzeniem. Rzeczywistość przeszła nasze wyobrażenia. Ameryka, a w szczególności NY podbił całkowicie nasze serca, zaś gościnność, serdeczność i oddanie naszej kochanej czwóreczki z Newell Street 23 przeszła nasze najśmielsze oczekiwania. Po powrocie do domu długo się aklimatyzowaliśmy zwłaszcza emocjonalnie. Bo chociaż 18 dni to niewiele a jednak. A jednak trudno pogodzić się, że rano nie odprowadzę dziewczynek do szkoły, że z Leszkiem nie zrealizujemy kolejnej wyprawy turystycznej, że nie wypijemy w najlepszej filiżance pysznego espresso przygotowanego przez Iwonkę, że nie skosztujemy steka grilowanego przez Leszka na yard’zie, że wspólnie nie oglądniemy wieczorem filmu z popkornem i nie tylko…, że po wyczerpujących wyprawach nie uraczymy się z Irkiem dobrze schłodzoną koroną. Bardzo – zwłaszcza zaraz po powrocie – brakowało nam tych wszystkich wspólnie spędzanych godzin z Wami. Ale czas powrócić do rzeczywistości i cieszyć się wspomnieniami. A wspomnień mamy bardzo wiele…
Naszym głównym powodem wyjazdu do NY było zaproszenie na uroczystość I Komunii Świętej Amelki, która odbyła się w kościele Św. Stanisława Kostki 17 maja – w piękny słoneczny dzień.
Po południu Rodzice Amelki zaprosili 150 gości do restauracji Leonard’s Palazzo. Było bardzo uroczyście, smacznie i wesoło. Bawiliśmy się wspaniale do północy. A dowodem udanej zabawy był fakt, że z żalem opuszczaliśmy Leonard’s Palazzo.
Dalszy ciąg wspomnień z NY w następnym poście