Czerwcowy długi weekend nie rozpieścił nas pogodą. A było tyle planów. Wreszcie chcieliśmy dokończyć zaległości w pracach w Tuchomku. Po naszym powrocie z Nowego Jorku trawa wyrosła po kolana. Żeby się z nią uporać trzeba było kosiarką jeździć niby froterką tam i z powrotem kilka razy w jednym miejscu.
Bartek wyręczył mnie w malowaniu stolika, który czekał od ubiegłego sezonu na swoją kolejkę. Pomalował go trzema warstwami akrylówki w kolorze bardzo dyskretnej szarości. Jak dobrze wyschnie będzie delikatnie przetarty drobnym papierem ściernym i polakierowany.
Mimo zimna Olenka na działce bawiła się wyśmienicie. Zabawa na drabinkach była dla niej nie lada atrakcją, zwłaszcza, że rodzice dzielnie jej w tym wtórowali.
Dalsza część weekendu z konieczności już w domowych pieleszach…