Moja tegoroczna akcja piernikowa rozpoczęła się już w listopadzie. Za oknem ponuro, mglisto, wietrznie, deszczowo – a w kuchni ciepło bijące od nagrzanego piekarnika i boskie wonne aromaty podgrzanych w miodzie korzennych przypraw.
Tę piernikową zabawę pielęgnuję z wielką radością już od wielu lat. Kiedyś czynnie uczestniczyła w niej Natalka, a od kilku lat zastąpiła ją Olenka.
Pokaźny zbiór foremek, lukry i wszelakie posypki, czekolady, orzechy, migdały, ozdobne kulki turlające się nie tylko po stole, puszki spakowane oczekujące zanim trafią w ręce rodziny, przyjaciół i znajomych – to skrawki czasu jaki towarzyszył mi w ostatnich czterech tygodniach piernikowego szaleństwa.
Poniżej rzeczone pierniczki w pełnej krasie.