Nalewka z młodych pędów sosny

Nalewka sosnowa smakiem kojarzy się z syropem na gardło. I słusznie, bowiem syrop ten zawiera wyciąg z pąków sosny. Nalewka jest doskonała na wszelkie przeziębienia. Działa wykrztuśnie i bakteriobójczo. Sosnowe pędy zawierają olejek eteryczny, flawonoidy i witaminę C, które pomagają organizmowi w walce ze wszelkimi przeziębieniami i niedomaganiem dróg oddechowych. Nalewka jest smaczna i ma wspaniały, unikalny aromat.

Materiał zielarski na nalewkę zbierać należy zwykle w połowie maja. Wtedy pędy sosny mają od 5 do 10 cm długości. Pokryte są jeszcze drobnymi, brązowymi łuskami i wiotkimi, niedużymi igiełkami. Trzeba uważać aby nie przegapić tego okresu, ponieważ gdy pędy zbyt podrosną tracą soczystość a ich igły twardnieją.

Pędy powinny pochodzić z sosen, które występują w czystym środowisku. Ja zbieram młode sosnowe pędy z moich sosenek rosnących na działce w Tuchomku.

Zebrane pędy należy pokroić na mniejsze kawałki (robię to nożyczkami). Ułożyć w słoju warstwami na przemian z cukrem. Każdą warstwę lekko docisnąć i skropić spirytusem. Po kilkunastu godzinach kiedy pędy puszczą sok dolać resztę spirytusu i wódkę.

Od tego momentu wszystkie pędy powinny być zanurzone w alkoholu, ponieważ wystające pędy ściemnieją i nabiorą niepożądanej goryczki.

Odstawić na minimum miesiąc. Po tym czasie zlać nalewkę, delikatnie odcisnąć i przefiltrować.

Proporcje:

1 kg pędów sosny

3/4 kg cukru trzcinowego

1/2 l spirytusu 95 %

1  l wódki czystej 40 %

Efekt końcowy nalewki na pędach młodej sosny. Degustowałam – mniam 🙂

W przerwie między spektaklami

W przerwie między spektaklami „Calineczki” spędziliśmy z Olenką trzy wspaniałe godziny.

W Mount Blanc na Mąciaku pora na pyszną czekoladę – mniam…

Zabawa ze sznurkiem znana z  mojego dzieciństwa teraz bawi i rozwija wyobraźnię Olenki. Do tej zabawy potrzebny jest tylko sznurek i dwie osoby.

Z Dziadziem nie szło najlepiej. Olenka tłumaczyła cierpliwie krok po kroku, ale i tak nie było łatwo. Za to z Babcią to było wymiatanie 🙂

Glut, gluciak, plazma – jak kto woli. Będąc na Monciaku nie sposób ominąć sklepu Tiger. Tu Olenka bez żadnych wątpliwości postawiła na glut oczywiście w kolorze bleu.

W Ristorante Tesoro  Olenka  jak zwykle zajadała się margheritą. 

Z moją Elą zawsze blisko i serdecznie

Z Elą spotkaliśmy się w Elblągu i to bynajmniej nie z powodów turystycznych. 6-go maja pożegnaliśmy tu Panią Irenę, która przeżyła 98 lat. Autentycznego przyjaciela. Osobę, z którą przez kilkadziesiąt lat łączyły nas i Rodziców wyjątkowo ciepłe i serdeczne więzi. I chociaż z racji odległości spotkania nasze przez ostatnie lata nie były częste, to każde zawsze było wyjątkowe, przepełnione radosnymi wspomnieniami i niekłamaną, naturalną serdecznością.

Z Elbląga „zgarnęliśmy” Elę do siebie i spędziliśmy z nią kilka wyjątkowych dni. Dzięki Eluś raz jeszcze 🙂

Majówka

Tegoroczna majówka trwała rekordowo długo. Jednak pogoda nie wszędzie dopisała. U nas nie było tak źle. Pierwsze cztery dni, choć nie upalne, jednak słoneczne i na tyle ciepłe, że gwarantowały całodzienny odpoczynek na powietrzu. Większość czasu spędziliśmy na wsi w Tuchomku. A tu poza wspomnianym relaksem i czasem poświęconym dobrej lekturze wykonaliśmy wiele wiosennych prac porządkowych zarówno w ogrodzie jak i w domu.

Bartek z Olenką i Tobisiem złożyli tor wodny, który na swoją inaugurację czekał prawie rok.  Dzieci bawiły się doskonale 🙂

Olenka już tradycyjnie wojowała z wszechobecnym mniszkiem. Lubi pomagać mi w ogrodzie, zwłaszcza w walce z chwastami, których w Tuchomku nigdy nie brakuje 🙁

Szpaler sumaków (octowców) rosnących przy wjeździe do ogrodu zastąpiliśmy ozdobnymi rajskimi jabłoniami.

Octowce to bardzo witalne rośliny, zdolne do szybkiego wypuszczania odrostów, z którymi trudno sobie radzić. Niczym chwasty rozprzestrzeniały się nawet w odległości metra od macierzystego drzewa. Dlatego wycięliśmy je bez żalu.

Pięknie kwitnące białe i różowe jabłonie utworzyły uroczą rajską alejkę 🙂

Bartek pomógł Rysiowi w kopaniu. W duecie siła 🙂

Wielkanoc

Krótka fotorelacja ze Świąt Wielkanocnych.

W pierwszy dzień świąt gościliśmy Natkę i Tomka z dziećmi oraz Anitkę. Dzień inaugurowało uroczyste śniadanie. I tak tradycyjnie do wieczora czas spędzaliśmy przy suto zastawionym stole.

Drugiego dnia przemiłe spotkanie z Izą , Natalką, Julią, Alexem i maleńką Idą 🙂

Prawie tydzień z Jolą

Trochę zaległości. Początek kwietnia. Jola w Gdańsku. Krótko, bardzo intensywnie i wesoło. Się działo…

Czas spędzony z Izą i Lesią to wyprawa na Starówkę, spacery i wspólnie spędzone godziny w domu, gdzie Lesia i Iza raczyły nas śpiewem, gdzie Iza chętnie poddawała się długim modowym przymiarkom, gdzie miałyśmy okazję słuchania pięknych i niezwykle melodyjnych ukraińskich piosenek w wykonaniu Lesi. Były też nasze wspólne chóralne popisy i dużo przy tym śmiechu (zwłaszcza przy porównywaniu polsko-ukraińskich powiedzonek, aforyzmów i obyczajów). W tym czasie Iza była naprawdę bardzo ożywiona i szczęśliwa, i o to właśnie nam chodziło 🙂

Wieczory były już tylko dla nas…

Czasem w hotelu można było spotkać niecodziennych gości np. Grzegorza i Patrycję Markowskich 🙂

Na potwierdzenie tezy, że „świat jest mały” – zupełnie przypadkowe spotkanie Joli i Agi w Gdańsku 🙂

Calineczka

Czas nadrobić zaległości 🙂

23 marca w Sopockim Teatrze Muzycznym Baabus Musicalis mieliśmy niebywałą przyjemność obejrzeć premierę spektaklu pt. „Calineczka”, w którym Olenka wcieliła się w postać motyla Bielinka.

…W purpurowym tulipanie malusieńkie mam mieszkanie.
słowo daję, że nie kłamię, że w nim miejsca dla mnie dość…”

Spektakl kolorowy, magiczny, piękny. Kostiumy, charakteryzacja i scenografia oczarowała wszystkich widzów. Gratulacje i ogromne brawa dla młodych aktorów oraz przede wszystkim dla Jagody i Bąbla 🙂

Tobiś – wierny fan Olenki z dużym zainteresowaniem oglądał spektakl. Po spektaklu, gdy scena opustoszała z dużą ochotą na nią wkroczył, czuł się niczym ryba w wodzie i z tylko jemu znanym wdziękiem nas czarował.

Koniec przedstawienia. Czas na łyk kawy i dobre ciasta. Rodzice, Dziadkowie i Ciocia bardzo dumni i szczęśliwi.