Cztery bransoletki w dżinsowych „ubrankach”. Jedna zostanie u mnie a pozostałe na pewno trafią w dobre ręce 😀
Niezła sesja zdjęciowa, powiem nieskromnie 😉 Plener zrobił swoje. Mowa o Tuchomku, gdzie zawsze można znaleźć nieszablonową scenerię 😉
działka
Cztery bransoletki w dżinsowych „ubrankach”. Jedna zostanie u mnie a pozostałe na pewno trafią w dobre ręce 😀
Niezła sesja zdjęciowa, powiem nieskromnie 😉 Plener zrobił swoje. Mowa o Tuchomku, gdzie zawsze można znaleźć nieszablonową scenerię 😉
5 czerwca mój dzień. W tym roku niestety inny niż zwykle. Jola napisała mi – „dziwne tegoroczne urodziny… z dala od przyjaciół, z dala od rodziny …”. Rzeczywiście biesiadować wspólnie nie było nam dane. Ale właśnie to odosobnienie uprzytomniło mi, że do pełni szczęścia wystarczy mi rodzina. I to ona właśnie była ze mną i duchem i sercem, bliżej niż kiedykolwiek 🙂
Ten bukiet mnie oczarował !!! To była miłość od pierwszego wejrzenia 😀 Wręczyła mi go Anitka a wykonał prawdziwy artysta – florysta z kwiaciarni „Fjoł” 🙂
Moi wspaniali, kochani, niezawodni chłopcy – męska delegacja 😉
Z Agą i Olenką „spotkałyśmy się” za pośrednictwem Messenger,a 🙂
Paczka z Wyk-u od Joli i Klausa dotarła jak zawsze na czas i sprawiła mi ogromną radość, a życzenia doprowadziły do łez … Dzięki Kochani 🙂
Spotkanie w Tuchomku z naszą kochaną czwórką Gdynian z zachowaniem obowiązujących procedur 😉
Kilka tygodni temu, w natłoku codziennych obowiązków, czas spędzony z całą rodziną był nie zawsze osiągalny. Dzisiaj w czasach wszechobecnej izolacji związanej z pandemią COVID-19, praktycznie zamknięci w swoich „czterech ścianach”, tęsknimy za swobodą, poczuciem bezpieczeństwa i wygodą naszego zwykłego życia.
Zbawienne w czasie izolacji jest mądre, rozsądne i świadome korzystanie z dobrodziejstw przyrody. Z takiej właśnie swobody korzystają Aga z Bartkiem i dziećmi wyjeżdżając na całe dnie do Tuchomka. Tam cieszyć się mogą niczym nie zmąconą swobodą i bez ograniczeń korzystać z dobrodziejstw natury w towarzystwie drzew i ptaków. Pogoda jak widać różna. Jednego dnia chłodno, następnego wręcz odwrotnie 😉
My jesteśmy z nimi obecni sercem i myślami i cieszyć możemy się z systematycznie przesyłanych przez Agę fotograficznych relacji. No cóż taki mamy czas 🙁 Trzeba podporządkować się zaleceniom i mieć nadzieję, że ta izolacja pozwoli szybciej pokonać wirusa .
Dzień dobry! Śniadanie w słońcu na balkonie 😉
Nasz ukochany świerk, który miał około 30 lat w ciągu jednego miesiąca stracił wszystkie igły 🙁
Mowa o naszym tuchomskim świerku, który posadzony był jeszcze przez poprzedniego właściciela. Kiedy trafił do nas miał około pięciu lat.
Przez 25 lat mogliśmy się cieszyć i podziwiać jego rozwój. Gromadził wiele ptaków, których trele umilały nam czas spędzony w Tuchomku. Szczególnie upodobał sobie to drzewo dzwoniec o jakże wyjątkowym głosie. Jego śpiew jest nie do pomylenia z głosami innych ptaków. Przypomina dźwięk małych dzwoneczków (stąd jego nazwa). W identyfikacji dzwońca miał swój udział Bodzio – nasza botaniczna wyrocznia 🙂
Był wizytówką naszej wiejskiej działki. Wysoki z rozłożystymi konarami, licznymi długimi zwisającymi szyszkami, nieco pochylony w jedną stronę na skutek wiatrów znad jeziora, co moim zdaniem dodawało mu uroku i wyjątkowości. 😉
Poniżej jego historia uchwycona w obiektywie
Tak przedstawia się krótki i intensywny (miesięczny) „koniec” naszego tuchomskiego świerka 🙁
Nalewka sosnowa smakiem kojarzy się z syropem na gardło. I słusznie, bowiem syrop ten zawiera wyciąg z pąków sosny. Nalewka jest doskonała na wszelkie przeziębienia. Działa wykrztuśnie i bakteriobójczo. Sosnowe pędy zawierają olejek eteryczny, flawonoidy i witaminę C, które pomagają organizmowi w walce ze wszelkimi przeziębieniami i niedomaganiem dróg oddechowych. Nalewka jest smaczna i ma wspaniały, unikalny aromat.
Materiał zielarski na nalewkę zbierać należy zwykle w połowie maja. Wtedy pędy sosny mają od 5 do 10 cm długości. Pokryte są jeszcze drobnymi, brązowymi łuskami i wiotkimi, niedużymi igiełkami. Trzeba uważać aby nie przegapić tego okresu, ponieważ gdy pędy zbyt podrosną tracą soczystość a ich igły twardnieją.
Pędy powinny pochodzić z sosen, które występują w czystym środowisku. Ja zbieram młode sosnowe pędy z moich sosenek rosnących na działce w Tuchomku.
Zebrane pędy należy pokroić na mniejsze kawałki (robię to nożyczkami). Ułożyć w słoju warstwami na przemian z cukrem. Każdą warstwę lekko docisnąć i skropić spirytusem. Po kilkunastu godzinach kiedy pędy puszczą sok dolać resztę spirytusu i wódkę.
Od tego momentu wszystkie pędy powinny być zanurzone w alkoholu, ponieważ wystające pędy ściemnieją i nabiorą niepożądanej goryczki.
Odstawić na minimum miesiąc. Po tym czasie zlać nalewkę, delikatnie odcisnąć i przefiltrować.
Proporcje:
1 kg pędów sosny
3/4 kg cukru trzcinowego
1/2 l spirytusu 95 %
1 l wódki czystej 40 %
Efekt końcowy nalewki na pędach młodej sosny. Degustowałam – mniam 🙂
Tegoroczna majówka trwała rekordowo długo. Jednak pogoda nie wszędzie dopisała. U nas nie było tak źle. Pierwsze cztery dni, choć nie upalne, jednak słoneczne i na tyle ciepłe, że gwarantowały całodzienny odpoczynek na powietrzu. Większość czasu spędziliśmy na wsi w Tuchomku. A tu poza wspomnianym relaksem i czasem poświęconym dobrej lekturze wykonaliśmy wiele wiosennych prac porządkowych zarówno w ogrodzie jak i w domu.
Bartek z Olenką i Tobisiem złożyli tor wodny, który na swoją inaugurację czekał prawie rok. Dzieci bawiły się doskonale 🙂
Olenka już tradycyjnie wojowała z wszechobecnym mniszkiem. Lubi pomagać mi w ogrodzie, zwłaszcza w walce z chwastami, których w Tuchomku nigdy nie brakuje 🙁
Szpaler sumaków (octowców) rosnących przy wjeździe do ogrodu zastąpiliśmy ozdobnymi rajskimi jabłoniami.
Octowce to bardzo witalne rośliny, zdolne do szybkiego wypuszczania odrostów, z którymi trudno sobie radzić. Niczym chwasty rozprzestrzeniały się nawet w odległości metra od macierzystego drzewa. Dlatego wycięliśmy je bez żalu.
Pięknie kwitnące białe i różowe jabłonie utworzyły uroczą rajską alejkę 🙂
Bartek pomógł Rysiowi w kopaniu. W duecie siła 🙂
Budki lęgowe typ Sokołowski, które kupiliśmy u Pana Jana z Chroszczy. Ręcznie robione, malowane drewnochronem. Proste w stylu rustykalnym, takie jak lubię. Niewątpliwą ich zaletą jest to, że są otwierane, co umożliwia ich czyszczenie. Do tego tanie jak przysłowiowy barszcz.
Znalazłam je w internecie. W czasie urlopu na Podlasiu odwiedziliśmy Pana Jana i nabyliśmy od niego trzy budki, które poniżej już w pełnej krasie prezentują się w Tuchomku.
W sumie mamy już 11 domków dla ptaków. Mogą z początkiem wiosny szukać sobie tu schronienia. My z uwagą i przyjemnością będziemy obserwować ich skrzydlatych lokatorów 🙂
Na realizację tarasu czekaliśmy od maja. Pan stolarz miał tzw. „poślizg”. No cóż wprawdzie sezon się kończy, ale za to nowy rozpoczniemy, bez żadnych obaw, z przytupem 🙂
Nie wykluczone, że złota Polska jesień pozwoli nam jeszcze wypić na nowym tarasie nie jedną kawę. Taką mamy nadzieję 🙂
Pozostało jeszcze uporządkowanie terenu wokół tarasu. Ale to już drobiazg.
Lato w tym roku przyszło już wiosną.
Rekordowo ciepły maj nie ominął również Wybrzeża. Piękny początek majówki inaugurujący prawdziwie letnią pogodę przetrwał cały miesiąc. Tak wielu ciepłych i słonecznych dni w tym najpiękniejszym miesiącu trudno się doszukać sięgając pamięcią wstecz. I niech tak zostanie. Wierzymy, że tak będzie, bo początek naszego pierwszego urlopu w tym sezonie już na początku czerwca.
W związku z majowym ciepełkiem dużo czasu spędzaliśmy w Tuchomku. Dzieci mogły doświadczyć prawdziwego letniego raju na powietrzu. I skrzętnie z tego skorzystały.
Fotorelacja z niedzieli 27 maja
Olenka z oryginalnym makijażem po urodzinowej zabawie u koleżanki dotarła do nas nieco później.