Nasze ubiegłoroczne kanadyjskie wakacje to prawie cztery tygodnie wspaniałej pogody, ciepłych i bardzo serdecznych dni spędzonych z Mariolą, Kayą, Jackiem, Danusią i Zbyszkiem. Pogoda wymarzona. Poza jednym ulewnym dniem, pozostałe bardzo ciepłe i słoneczne sprzyjały leniuchowaniu z książką na patio, gdzie z przyjemnością mogliśmy zagłębić się w dobrej lekturze lub pogawędzić przy kawie z Danusią i Zbyszkiem.
Kaya zawsze towarzyszyła nam, kiedy rodzice byli w pracy. Zadowolona, gdy wierne audytorium podziwiało jej różnorakie popisy. Babcie i dziadków oczywiście rozpierała duma i radość. To były bezcenne chwile z nią spędzone.
Ice Bucket Challenge w wykonaniu Kay’i. Ponieważ Mariola musiała z tego wydarzenia nakręcić filmik, akcja była powtarzana. Za trzecim klapsem się udało. Film trafił do sieci. A ja zrobiłam kilka fotek.
Popołudnia i wieczory spędzaliśmy razem
To była nasza pierwsza wspólna kolacja
Obiady serwowane przez Danusię przy pięknej słonecznej pogodzie i w scenerii wspaniałego ogrodu przeciągały się do późnego wieczora. Panowie (dziadkowie) najczęściej omawiali wiadomości TVN-owskie czyli polityka, polityka… Długie pogawędki przy winie lub piwie serwawanym przez Jacka czasem „brutalnie” były przerywane przez włączany automatyczne system nawadniania.
Barbecue, to była domena Jacka. Ryby, kurczaki czy steki uprzednio zamarynowane przez Mariolkę trafiały na barbecue, które obsługiwał Jacek, a przyznać trzeba, że robił to niezawodnie. Prawdziwym hitem okazały się kurczaki pieczone na puszce piwa. Naprawdę godne polecenia. Wypróbowaliśmy dwukrotnie i za każdym razem były soczyste, kruche i bardzo delikatne. Dzięki pionowemu ustawieniu nielota cały tłuszcz wytapiał się, skórka była chrupiąca, a mięso idealnie upieczone i nasączone smakiem przypraw.
Dom Jacków (od frontu) położony w pięknej dzielnicy Surrey to prawdziwa rezydencja ze wspaniale utrzymanym ogrodem, nad którym pieczę sprawuje w pierwszej kolejności Zbyszek. Mariolka jako prawdziwa miłośniczka ogrodu z chęcią włącza się do ogrodowych prac, które bardzo lubi i traktuje jako wspaniały relaks. Niemały wkład ma również Jacek. I choć nie jest to jego wymarzone zajęcie, to systematycznie raz w tygodniu perfekcyjnie przycina wszytkie krawędzie trawnika. W utrzymaniu ogrodu pomaga również profesjonalna Pani ogrodnik.
Z pokoju, w którym mieszkaliśmy (okno z markizą) można było przy dobrej widoczności podziwiać wspaniałe widoki gór North Shore.
Miłość do koszykówki przechodzi i pokolenia na pokolenie. Papa Jacek – były zawodnik GKS Wybrzeże teraz swoje umiejętności przekazuje Kay’i. Dziadzio Rysiu jako wieloletni działacz i wierny kibic tej dyscypliny jest z tego powodu bardzo szczęśliwy. Wieczorami robiliśmy wspólne wypady na boisko, gdzie pod okiem trenera Papy Kaya doskonaliła swoje umiejętności koszykarskie. Rysiu z Mariolką trenowali rzuty do kosza, a ja fotografowałam.
I tak wyglądały nasze wakacje u Jacków w domowych pieleszach. Bardzo rodzinnie i bardzo relaksowo.
O naszych wspólnych wycieczkach napiszę w dalszych postach.