Kanadyjskich wakacji ciąg dalszy
Grouse Mountain – 1231 m n.p.m. – szczyt górujący nad Vancouver.
W piątek Jacek zrobił sobie wolne i zabrał nas na Grouse Mountain – górę z której rozciągają się wspaniałe widoki na miasto Vancouver.
Są dwa sposoby dotarcia na Grouse Mountain. Łatwy, ale kosztowny – to przejazd powietrznym tramwajem linowym, którym w ciągu kilku minut można znaleść się na szczycie. Przejazd na górę to prawdziwy raj dla konesrów piękna przyrody. Podziwiać można przepiękny widok na całe miasto, zatokę, wyspę Vancouver Island oraz wznoszące się nad nimi wspaniałe góry. Druga opcja to wspinaczka szlakiem Ground Grind, który jest bardzo stromy i jest niczym innym jak wchodzeniem po niesamiwicie wysokich i niestabilnych schodach. My naturalnie skorzystaliśmy z opcji pierwszej – przejażdżki tramwajem powietrznym.
Widok z okna tramwaju. Niestety zdjęcie nie jest dobrej jakości, ponieważ wykonywane było przy ostrym naświetleniu „pod słońce”.
Zimą to popularny ośrodek narciarski, ale i latem na Grouse Mountain można przyjemnie spędzić czas…
Jedną z atrakcji są ogromne drewniane rzeźby przedstawiające postaci ludzi oraz zwierzęta.
Odważni mogą korzystać z Mountain Ziplining.
Oglądnęliśmy też dwugodzinny pokaz Lumberjacków czyli drwali. Bez żadnych dodatkowych opłat każdy zainteresowany mógł go zobaczyć. Śmieszne show w stylu amerykańskim z trochę przaśnym humorem.
Był to „pojedynek” między dwoma mężczyznami. Piłowali, ścinali, rzucali siekierą do celu, biegali po kłodach na wodzie a na sam koniec wspinali się na pnie drzew. Końcówka pokazu bardzo emocjonująca. Spektakl odbywał się przy skocznej kowbojskiej muzyce.
Po atrakcjach dostarczonych nam przez Lumberjacków obejrzeliśmy pokaz dzikich ptaków: puchacza i bielika amerykańskiego.
Poniższe zdjęcie przedstawia młodego bielika. Gdy będzie on w pełni dorosłym osobnikiem jego upierzenie całkowicie zmieni kolor.
Patrząc pod nogi widzimy na asfalcie wymalowane ślady niedźwiedzich łap… Idąc po tych śladach dochodzimy do „Grizzly Bear Habitat” – wybiegu dla osieroconych niedźwiadków grizzly. Jest to rozległy teren na którym żyją miśki Grinder i Coola, które nie są ze sobą spokrewnione. Oba zostały znalezione w 2001 roku. Grinder chodził samotnie po lesie, skrajnie wyczerpany, ważył zaledwie 4,5 kg. Coola ocalał przy autostradzie, gdzie na skutek kolizji z ciężarówką stracił matkę i dwoje rodzeństwa. Niedźwiedzie wyglądają na zadowolne z życia i dosyć przyjaźnie nastawione, niemniej jednak od odwiedzających odgrodzone są wysoką siatką pod napięciem.
Nieco strudzeni upalną pogodą po licznych atrakcjach w oczekiwaniu na posiłek…
Zjazd na dół i podziwianie górskich widoków
Tego samego dnia czekała nas jeszcze jedna atrakcja. To słynny most wiszący nad rzeką Capilano (137 m długości, wisi na wysokości 70 m nad wąwozem). Most o specyficznej konstrukcji, który kołysze się przy każdym kroku. Idąc lepiej nie spoglądać w dół, zwłaszcza jak ma się lęk wysokości. Ale wrażenia są mocne a widoki na wyjątkowo piękny starodrzew i wartki strumień rzeki Capilano niezapomniane. Jest to niewątpliwie atrakcja dla ludzi o mocnych nerwach. Ja zdryfowałam. Rysiu z Jackiem wykazali się odwagą i przeszli.