Kolejna atrakcja naszych ubiegłorocznych kanadyjskich wakacji to wycieczka do Seattle.
Wyjazd do Stanów zaplanowaliśmy na siódmą rano. Przed wyjazdem tylko łyk kawy i w drogę, żeby zdążyć przed korkami na granicy.
Kaya na tę wyprawę przygotowała się wyjątkowo. Każdy szczegół był perfekcyjnie dopracowany. Zabrała ze sobą jedną z pokaźnej kolekcji lalek American Girl, a dla niej wszystkie niezbędne akcesoria przydatne w podróży. Sama ubrała firmową koszulkę sklepu „American Girl”. Odwiedziny tego sklepu to był dla Kay’i główny cel wyprawy.
Nie mogło oczywiście zabraknąć jeszcze jednego pasażera – „Kaczora Czyściocha J”. Oparty na ramieniu swojej Pani Kaczorek gotowy na „podbój” Ameryki.
Zasadniczym celem naszego wypadu do Stanów były zakupy. Do Seatlle wpadliśmy na krótko. Mieliśmy tylko poczuć atmosferę miasta, zobaczyć słynny Pike Place Market i zjeść śniadanie we francuskiej kafejce. A potem shopping aż do zamknięcia sklepów i powrót do domu.
w drodze na Pike Place Market
Pięknie położony nad brzegiem Zatoki Elliota Pike Place Market to niebywała frajda dla smakoszy świeżych ryb, warzyw, kwiatów i innych dóbr wszelakich. Targ to wielopoziomowe pasaże, budki, stragany, gdzie oprócz świeżych lokalnych produktów znaleźć można artystyczne wyroby, kosmetyki, ubrania, płyty i tzw. „mydło i powidło”. Tu można nabyć produkty niemal ze wszystkich stron świata: Francji, Bawarii, Hiszpanii, Meksyku, Włoch, Afryki i Indii. A do tego etniczne restauracje oraz bary typu bistro.
Zobaczyć można także lokalną atrakcję – stragan z „latającymi rybami”, gdzie sprzedawcy robią show, które polega na rzucaniu ryby z jednego straganu na drugi między ludźmi. Rzucający i łapiący a zwłaszcza ten ostatni wykazać się musi nie lada sprytem.
Przed Głównym wejściem na rynek znajduje się odlana z brązu świnka skarbonka ważąca 250 kilogramów. Świnka – maskotka Seattle ma swoją legendę. Szczęście ma spotkać każdego, kto dotknie jej ryjka i wrzuci monetę. Zważywszy na fakt, że Pike Place Market odwiedza rocznie około 10.000.000 osób – świnka – skarbonka zbiera całkiem pokaźne kwoty, które przekazywane są rodzinom o najniższych dochodach.
Francuska kafejka – bistro. Tu zjedliśmy pyszne śniadanie. Każdy to na co miał ochotę. Ja z Rysiem chrupiące pyszne bagietki, Jacek z Mariolką tarty a Kaya… makaroniki. Do tego kawa, która miała nam dodać sił na buszowanie po sklepach.
Zakupy rozpoczęliśmy od American Girl.
Kaya dużo opowiadała nam o American Girl, ale to co zobaczyliśmy przeszło nasze wyobrażenia.
Spośród kilkudziesięciu różnych lalek można wybrać miniaturową wersję samej siebie. Odpowiedni kolor włosów, skóry i oczu. My wybraliśmy dla Olenki środkową z trzeciego rzędu.
A dla Kay’i Samanth’ę, która dołączyła do kolekcji jako ósma.
Szczęśliwa Kaya i równie szczęśliwy a nawet wzruszony Dziadzio.
Krótka przerwa w zakupach na lunch z Samanth’ą w roli głównej
Późnym wieczorem po powrocie Kaya zaprosiła nas na projekcję filmu Samantha.