Sylwester. Nowy Rok tuż, tuż. Na dworze szaro, pochmurno i ponuro. Ponoć jest to zapowiedź dobrego urodzaju w nadchodzącym roku. Oby się spełniła.
My ten dzień zaczęliśmy świętować już od południa wizytą u Oli i Romka. Pomimo, iż nie widzieliśmy się z nimi wiele lat, było naturalnie, swobodnie i bardzo wesoło. Kilka godzin przegadaliśmy jak za dawnych czasów. Super! Dzięki Olu za aranżację spotkania. Musimy powtórzyć to koniecznie!
Wieczór i noc sylwestrową spędziliśmy w domu w przemiłym towarzystwie Olenki i Tobiasza oraz Anitki oczywiście!
Towarzystwo milusińskich bardzo nas zaktywowało. Wspólnie z dziećmi staliśmy w oknie oglądając liczne fajerwerki, które już od wczesnego wieczora pojawiały się na Żabiance rozświetlając osiedle i niebo. Olenka była motorem do tanecznych popisów i nie odpuściła ani mnie, ani cioci Anitce, ani dziadziusiowi.
Olenka przygotowała się jak przystało na sylwestra. Był szampan Piccolo i kolorowe plastikowe kieliszki. Były także zimne ognie, które dla niej były przebojem wieczoru.
Dziadziuś tego wieczoru nie odmówił wnuczce ani jednego tańca!
Mija stare, nadchodzi nowe. Za chwilę rozpocznie się Nowy Rok pełen tajemniczych, nieznanych dla nas zdarzeń. Odliczaliśmy wspólnie sekundy przed wybiciem dwunastej. Potem życzenia, uściski i półgodzinne oglądanie fajerwerków. Tobiś w tym czasie już spał jak susełek. Więc tylko do uszka wyszeptałam mu życzenia. Olenka towarzyszyła nam do godziny pierwszej. Na koniec oświadczyła, że było wspaniale! I jak tu ich nie kochać ! W takich chwilach uzmysławiamy sobie ile dobrego można czerpać z relacji dziadkowie – wnukowie, ile wzajemnie można się od siebie nauczyć. Takie chwile są bezcenne!
Koncert Noworoczny z Wiednia oglądamy tradycyjnie co roku. Tym razem w towarzystwie wnuków. Tobiś, który ukochał sobie twórczość Straussa bawił się znakomicie. Dla Olenki był to kolejny pretekst do kręcenia piruetów w takt mistrzowsko wykonywanych utworów przez filharmoników wiedeńskich.