Miesiąc październik obfituje w naszej rodzinie w różne uroczystości. Takoż było i w przypadku muffinek z czarną porzeczką, które upiekłam z okazji urodzin Natalki 😉
250 g mąki pszennej tortowej
2 jajka
100 ml oleju
150 ml mleka
100 g cukru pudru
cukier waniliowy
1/2 łyżeczki cynamonu
1 i 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
200 g czarnych porzeczek
50 g gorzkiej czekolady
Cukier dekoracyjny do posypania (opcjonalnie)
Mleko z olejem, cukrem, cukrem waniliowym i jajkami ubić ręcznie za pomocą rózgi.
W drugim naczyniu wymieszać mąkę z proszkiem do pieczenia i cynamonem, a następnie dodać do płynnych składników. Wymieszać ręcznie za pomocą łopatki tylko do połączenia się składników. Dodać porzeczki i posiekaną czekoladę i ponownie, delikatnie wymieszać. Ciasto przełożyć do foremek muffinkowych wyścielonych papilotkami do 2/3 wysokości. Wierzch babeczek posypać dekoracyjnych cukrem. Wstawić do piekarnika nagrzanego do 180 stopni, piec przez około 20 – 25 minut.
Te maffiny są dedykowane dla solenizanta Tadeuszka 😀
250 g mąki pszennej
3/4 szklanki cukru
1/2 szklanki oleju
2 jaja
1 szklanka naturalnego jogurtu
1 cukier waniliowy
1 i 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
1 cukier ze skórką z pomarańczy Dr. Oetker
1/2 łyżeczki cynamonu
kilka dużych śliwek
czekolada mleczna
na polewę:
1 czekolada mleczna
3 łyżki śmietanki 30 %
żelki myszki do dekoracji (opcjonalnie)
Składniki mokre (jaja, olej, jogurt) wymieszać w jednej misce. W drugiej misce wymieszać składniki suche (mąka, cukier, cukier waniliowy, cukier ze skórką z pomarańczy, proszek do pieczenia, cynamon). Połączyć składniki mokre z suchymi. Po wymieszaniu nakładać ciasto do formy muffinkowej wyłożonej papilotkami. Do każdej papilotki ląduje łyżka ciasta, na ciasto trzy spore kawałki śliwek oraz kostka czekolady (dwie połówki kotki). Na śliwki wkładamy następną łyżkę ciasta.
Pieczemy w piekarniku nagrzanym do 180 stopni przez 25 – 30 minut.
Czekoladę ze śmietanką rozpuszczamy w kąpieli wodnej. Płynną czekoladą polewamy przestudzone muffiny a na wierzchu układamy żelowe myszki 😉
Gołąbki, gdzie liście kapusty zastąpiłam plastrami cukinii robiłam pierwszy raz. Zapewniam jednak, że nie ostatni, bo wyszły wyśmienite 🙂 Zapiekane w passacie pomidorowej cukiniowe gołąbki to danie pierwsza klasa. Zachęcam do spróbowania tej wersji gołąbków, na pewno się nie zawiedziecie.
500 g mięsa mielonego wieprzowego
1 woreczek ugotowanego ryżu
1 cebula
2 ząbki czosnku
1 duża łyżka kwaśnej śmietany
sól i pieprz, majeranek
2 – 3 młode cukinie
passata pomidorowa
Cukinie umyć i przy pomocy obieraka (ja użyłam obieraka) lub mandoliny do warzyw, zetrzeć na cienkie plastry. Odstawić.
Mięso mielone wrzucić do miski, dodać ugotowany letni ryż, drobno posiekaną cebulę, przeciśnięty przez praskę czosnek i śmietanę. Dodać sól, pieprz i majeranek do smaku. Dobrze wymieszać. Na deseczce ułożyć 2 – 3 plastry cukinii, na jednym z brzegów położyć uformowaną z mięsa kulkę, zrolować. Ot i cała filozofia. Zapewniam, że pracy mniej niż przy parzeniu kapusty do gołąbków 😉
Na doprawionej według uznania passacie pomidorowej układać gołąbki. Wierzch gołąbków pokryć pozostałą passatą. Przykryć folią aluminiową i wrzucić do nagrzanego do 180 stopni piekarnika na 50 min.
Zainspirowana pysznym daniem przygotowanym przez Agnieszkę, postanowiłam że na moim imieninowym stole także ono zagości. „Feta rakieta”, bo o niej mowa. Jej twórcą jest Gaweł Czajka. Ma on wiele ciekawych pomysłów kulinarnych. Na pewno jeszcze nie raz zainspiruję się jego nieprzeciętnymi przepisami. Przygotowując „fetę rakietę”można eksperymentować wykorzystując różne produkty. To właśnie lubię i już man w zanadrzu inne warianty tej zapiekanki. Tymczasem zachęcam do tej wersji. Pychota. Powstały sosik na dnie naczynia jest dosłownie wymiatany do cna dobrą kromką chleba 😉
spora garść fasolki szparagowej zielonej i żółtej
główka czosnku
dojrzała gruszka
dwa kiście pomidorków
kawałeczek dyni hokkaido
opakowanie fety greckiej
cytryna
łyżka miodu
oregano, sól, pieprz
oliwa z oliwek
dobry chleb do maczania
Fasolkę szparagową umyć, odciąć końcówki i zblanszować kilka minut w osolonej wodzie. Główkę czosnku przeciąć na pół. Dojrzałą gruszkę przeciąć na pół i wydrylować z pestek a następnie skropić obficie sokiem z cytryny. Fetę ułożyć w centralnym punkcie naczynia żaroodpornego, układając obok fasolkę szparagową, kiście pomidorków, połówki czosnku i gruszki, kawałki dyni. Gruszkę i fetę polać miodem. Całość polać oliwą z oliwek. Posypać oregano, solą himalajską i świeżo zmielonym pieprzem.
Piec w piekarniku nagrzanym do 190 stopni przez 30 minut.
Do wykonania tej nalewki potrzebne są oczywiście jeżyny, a ponadto alkohole (wódka i spirytus) oraz cukier.
Proporcji nie podaję, ponieważ ilość wódki, spirytusu i cukru zależy od tego jaką chcemy uzyskać nalewkę 🙂
Do zrobienia mojej nalewki użyłam jeżyn mrożonych. Po wyjęciu z zamrażalki przełożyłam do słoika, lekko dociskając i mieszając z cukrem. Po dwóch dniach jeżyny zalałam czysta wódką 40 % tak aby płyn zakrył owoce.
Po miesiącu owoce odcedziłam, powstały płyn przefiltrowałam. Po uzyskaniu klarownego płynu wzmocniłam nalewkę dolewając do niej spirytusu 😉
Leszku, dzięki za jeżyny 🙂 Jedna butelka dla Ciebie 😉
Te muffinki wypełnione czekoladą Oreo upiekłam specjalnie na urodziny Oleki. Ona uwielbia tą czekoladę 😉
Składniki na muffiny:
250 g mąki pszennej
3/4 szklanki cukru
1 cukier waniliowy
2 łyżeczki proszku do pieczenia
2 łyżki kakao
1/2 szklanki oleju
1 szklanka jogurtu naturalnego
2 jaja
czekolada Milka z ciasteczkami Oreo
orzeszki ziemne w czekoladzie
Polewa:***
1 tabliczka czekolady mlecznej
1 łyżeczka masła
2 łyżki śmietanki 30%
Mąkę, cukier, cukier waniliowy, proszek do pieczenia, kakao, olej, jogurt i jaja należy umieścić w misce i zmiksować do połączenia składników.
Formę muffinkową wyłożyć papilotkami. Do każdej włożyć po łyżce ciasta. Na ciasto położyć po kostce czekolady i po dwa orzeszki ziemne w czekoladzie. Przykryć ciastem do 3/4 wysokości.
Piec w temperaturze 180 stopni przez około 20 minut.
Po przestudzeniu polać muffiny polewą czekoladową i dowolnie udekorować 🙂
*** Składniki polewy rozpuścić i połączyć w kąpieli wodnej.
Rekordowe, 32 dniowe, wspaniałe wakacje spędzone we wsi Stypułki-Święchy, w gościnnych progach Leszka 🙂
Gdzie byliśmy?
Krótkie chronologiczne podsumowanie wakacji spokojnych a jednocześnie pełnych wrażeń i przeżyć osobliwych; wakacji upalnych, gorących i to nie tylko z uwagi na pogodę 😉 ; spotkań rodzinnych i przemierzenia miejsc dobrze nam znanych, do których zawsze z przyjemnością i sentymentem wracamy.
Tradycyjnie przystanek na kawę – „U Szwagra” we wsi Swaderki koło Olsztynka.
Będąc na Podlasiu Karczmę ” Rzym” w Kiermusach odwiedzamy zawsze przynajmniej raz. Tak było i w tym roku. Restauracja pozytywnie zaskakuje. Menu krótkie zmieniane każdego dnia jest gwarancją świeżości dań. Obsługa zwykle miła, tym razem niesympatycznie nas zaskoczyła. Pani kelnerka miała chyba gorszy dzień. No cóż każdemu się czasem zdarza … 😉 Ale za to kugiel i chłodnik, które zamówiliśmy były wyśmienite 🙂
15.08 – święto Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, w tradycji ludowej to święto dziękczynienia za zebrane plony. Tego dnia święci się w kościołach bukiety złożone ze zbóż, warzyw, owoców, kwiatów i ziół. Ten wykonała Romcia – zachwycający 🙂
Łuna- pięknie umaszczony kucyk gościnnie rezydujący u Leszka umilał nam wakacje każdego dnia. Kiedy tylko zjawialiśmy się na posesji radośnie rżał i oczekiwał z naszej strony atencji 😀
Dwudniowy wyjazd na Litwę z Hanią i Grzesiem. Odwiedziliśmy Troki, Wilno, Pałac Tyszkiewiczów w Zatroczu oraz Skansen w Rumszyszkach.Fantastyczny wypad, wspaniale było tu wrócić po latach. Dzięki Kochani za propozycję i organizację wyjazdu. Było wspaniale.
TROKI
WILNO
ZATROCZE – rezydencja ordynacji Tyszkiewiczów
Skansen w RUMSZYSZKACH
Rumszyszki, niewielka wioska na Litwie, położona nad Zalewem Kowieńskim. Tu na 150 hektarach zgromadzono około 150 budynków pochodzących z XVIII-XX wieku.
Zwiedziliśmy małe miasteczko z ryneczkiem, pocztą, antykwariatem, warsztatem jubilerskim, sklepem, kościołem – chyba najciekawszą część skansenu. Na pozostałą nie pozwolił ani czas, ani panujący sakramencki upał, który nas pokonał 😉
Spotkanie po kilkunastu latach z Alą, Marysią i Jurkiem, którzy dojechali na Podlasie na kilka dni. Mieliśmy więc sposobność do rozmów, wspominek, wspólnego biesiadowania. Wracaliśmy z nostalgią do przeszłości, wydarzeń z czasów młodości – wspomnienia, wspomnienia, wspomnienia…
Na kawie u Leszka
Na obiedzie u Romci
Gotowi na mecz Jagiellonii
Kukurydza we Frankach obrodziła 😉
Piękna Anusiai jej uroczy braciszek Pawełek
U „Regenta” w Tykocinie do kawy koniecznie pascha – boska 😉
Ścieżka wzdłuż Narwi w Tykocinie ukończona. Wspaniałe miejsce do spacerów i wypoczynku. Korzystaliśmy z niego kilkakrotnie, zwłaszcza w upalne dni dawało wytchnienie od skwaru lejącego się z nieba.
Na tej ławce suto wokół obsadzonej miętą można było delektować się jej zapachem 😉
W tych cyniach kwitnących w jednym z tykocińskich ogródków można się zakochać. Boskie 😀
Ziołowy Zakątek w Korycinach odwiedziliśmy piąty raz. Tym razem to ukłon w stronę Aldonki, która nam towarzyszyła. Miejsce urokliwe jak zawsze, chociaż o tej porze roku już znacznie mniej kwiatów.
Dumni z Białegostoku 😉
Płonie ognisko…
Leszek zorganizował dla sąsiadów ognisko, na które i my się załapaliśmy 😉 W końcu tak często tu bywamy, że czujemy się niemal jak mieszkańcy Stypułk. Trochę już się ściemniało dlatego fotki nie najlepszej jakości niestety nie oddają do końca klimatu. Perfekcyjne przygotowanie, radosna atmosfera, impreza na medal 🙂 Dzięki Leszku.
W Kurowie, w wyjątkowych okolicznościach przyrody relaks i wypoczynek 😉
Rysiu w roli asystenta Pana Albina. Brawo Panowie – kawał dobrej roboty 😀
Na 5 dni żegnamy naszego gospodarza 🙂Baw się dobrze Leszku.
Dorodne słoneczniki przed domem dodają uroku i radują oko.
Jeszcze raz Tykocin. Tym razem pyszna karkówka w Alumnacie 😀
Do widzenia i do zobaczenia.
Droga powrotna, pod Nowogrodem.
Ostatni przystanek na łyk kawy w McDonald przed Elblągiem 🙂