Śledzie z dodatkiem żurawiny są moją kolejną propozycją na wigilijny stół. Zrobiłam je na bazie śledzi solonych z cebulą i suszoną żurawiną. Będą przechodziły smakami do Wigilii 🙂
4 płaty śledzi solonych
1 czerwona cebula
1/2 szklanki suszonej żurawiny
1 łyżka suszonego majeranku
olej słonecznikowy lub z pestek winogron
pieprz kolorowy świeżo zmielony
3 łyżki octu winnego
1 łyżka miodu
Śledzie moczyć w wodzie około 2 godzin (po godzinie zmienić wodę). Odcedzić i wysuszyć w ręczniku papierowym. Każdy płat śledziowy oprószyć majerankiem i pieprzem. Pokroić w ukośne paski. Żurawinę przelać wrzącą wodą, odcedzić na sicie. Cebulę obrać, pokroić w cienkie talarki, sparzyć wrzącą wodą i odcedzić. Na patelnię wlać 2 łyżki oleju, dodać żurawinę, cebulę , ocet winny i miód. Lekko podgrzać do połączenia się składników, ostudzić. W słoiku układać kawałki śledzia na przemian z żurawiną i cebulą. Całość zalać olejem. Odstawić na 2-3 dni.
Śledzie z plastrami cytryny można a nawet trzeba przygotować kilka dni przed podaniem. Trzeba im dać czas na połączenie smaków 🙂 Są delikatne i orzeźwiające. Idealne do dobrego ciemnego pieczywa.
To danie w sam raz na stół wigilijny. Polecam i zachęcam 😀
4 filety śledziowe w słonej zalewie
2 małe cebulki szalotki
1 cytryna
1 łyżeczka octu i 1 łyżeczka cukru
olej słonecznikowy, z pestek winogron lub inny o neutralnym smaku
kolorowy pieprz świeżo mielony
majeranek
Śledzie zalewamy mlekiem lub zimną wodą i wstawiamy na dwie godziny do lodówki (po godzinie zmienić wodę). Następnie osuszamy papierowym ręcznikiem, oprószamy majerankiem i świeżo zmielonym kolorowym pieprzem i kroimy w romby. Cebulki obieramy i kroimy w krążki, przelewamy wrzątkiem. Marynujemy krążki cebulek zalewając je łyżeczką octu i cukru oraz kilkoma łyżkami wody. Po 15 minutach cebulki odcedzamy z zalewy. Cytrynę obieramy i kroimy w cienkie plasterki (trzeba pamiętać o usunięciu każdej pestki). W słoiku układamy warstwami romby śledzi, cebulkę i cytrynę. Zalewamy słoik olejem, zamykamy i wstawiamy do lodówki. Po 3 – 4 dniach można delektować się ich smakiem 😉
Florentynki – ciasteczka na kruchym spodzie pokrytym sutą warstwą płatków migdałowych wzbogaconych o smak kandyzowanej skórki pomarańczowej, zatopionych w miodowo-śmietankowym karmelu. Słodycz karmelu przełamana nieco kwaskowym dżemem pigwowym oraz zapach lawendy (w nalewce lawendowej namoczyłam kandyzowaną skórkę pomarańczową). Pychota. 😀
Ciasto: 240 g mąki 160 g masła 75 g cukru pudru 2 żółtka 1 łyżka śmietanki 30% 3 – 4 łyżki dżemu pigwowego, podgrzanego i przetartego przez sitko(może być dżem morelowy lub można pominąć)
Mąkę siekamy z masłem, następnie dodajemy resztę składników i szybko zagniatamy ciasto. Odstawiamy do lodówki na pół godziny. Blachę (40-35 cm) wykładamy papierem do pieczenia i wylepiamy rozwałkowanym ciastem. Nakłuwamy dość gęsto widelcem i pieczemy na złoty kolor (około 12 minut w 180 stopniach z termoobiegiem). Jeszcze ciepłe ciasto smarujemy warstwą dżemu.
Masa: 70 gr masła 60 gr cukru 160 płatków migdałowych 3 łyżki miodu 50 ml śmietanki 30% łyżka posiekanej bardzo drobno kandyzowanej skórki pomarańczowej(skórkę wcześniej namoczyłam w nalewce lawendowej – można pominąć)
Na patelni roztapiamy masło, dodajemy resztę składników i smażymy do połączenia składników. Od tego momentu smażymy na małym ogniu 8 minut, od czasu do czasu mieszając. Gotową masę od razu rozsmarowujemy na kruchym cieście (wcześniej posmarowanym dżemem) i pieczemy 15 minut w temperaturze 170 stopni z termoobiegiem. Studzimy i kroimy w małe prostokąty lub kwadraty. Najlepiej robić to około 15 minut po wyjęciu z piekarnika (gdy ciasto jest jeszcze trochę ciepłe).
Smakowite, bożonarodzeniowe słodkości, pieczone bez mąki, którą zastępują mielone migdały, z dodatkiem białka, cukru i cynamonu. W środku są miękkie i wilgotne, a z wierzchu pokryte chrupiącą bezą.
2 białka szczypta soli 200 g cukru 350 g drobno zmielonych migdałów 1 i 1/2 łyżki cynamonu 1/2 łyżeczki kirschu (lub soku z cytryny)
lukier 1 białko + ok. 175 g cukru pudru
Ubić białka na sztywno ze szczyptą soli. Dalej ubijając, dodawać stopniowo cukier, następnie migdały z cynamonem i kirsch (lub sok z cytryny). Dobrze wymieszać. Schłodzić w lodówce. Gotowe ciasto rozwałkować na grubość około 7 milimetrów. Ciasto jest klejące dlatego dobrze jest wałkować je przez folię spożywczą. Wykrawać gwiazdki i układać na blasze wyłożonej papierem do pieczenia.
Bardzo dokładnie rozmieszać białko z cukrem pudrem i tak przygotowanym lukrem dokładnie pokryć gwiazdki a następnie pozostawić je na 6 godzin do wysuszenia.
Piec w nagrzanym do 150 stopni piekarniku (termoobieg 150 stopni) przez około 12 – 15 minut.
Maślane kruche ciasteczka wzbogacone czterema wafelkami knoppers ot i cała filozofia 😉 Myślę, że knoppersy można z powodzeniem zastąpić innymi wafelkami. Warto próbować i eksperymentować 😀Wyobraźnia w kuchni jest niezbędna 🙂
– 200 g miękkiego masła – 150 g cukru – 2 jaja – 400 g mąki – łyżeczka proszku do pieczenia – 4 wafelki knoppers (każdy po 25 g)
* czekoladowe drażetki (opcjonalnie)
Masło wraz z cukrem miksujemy do momentu uzyskania jednolitej masy. Następnie wsypujemy mąkę z proszkiem do pieczenia i miksujemy do połączenia składników. Wafelki pokrojone w kosteczkę dodajemy do masy i ręcznie wyrabiamy ciasto. Z masy formujemy kuleczki wielkości włoskiego orzecha (z tej porcji otrzymałam 55 ciasteczek). Do każdej kuleczki na środek wkładamy czekoladową drażetkę (opcjonalnie) i lekko ją wciskamy. Ciastka układamy na blasze wyłożonej papierem do pieczenia w dość dużej odległości (sporo urosną). Pieczemy w piekarniku nagrzanym do 200 stopni (grzanie góra/dół) przez 15 minut.
Ozdabianie pierników zakończone 🙂 Wszystkie miodowo-korzenne słodkości zapuszkowane 😉 Każda puszka będzie cierpliwie czekała na swoich odbiorców. Mam nadzieję, że uraduję obdarowanych, bo w realizację tych korzennych ciasteczek włożyłam dużo pracy i serca 😀
Przykłady moich tegorocznych ozdób piernikowych. Robione na raty, bo ich niepomierna ilość sprawiła, że nie sposób było uporać się z nimi z marszu 😉
W tempie ozdabiane, aby zdążyć napełnić wszystkie przygotowane wcześniej puszki, w tempie także fotografowane, wiec z góry przepraszam za jakość zdjęć 😉Może jednak będą dla kogoś inspiracją… 😀
Pierwszą partię pierników upiekłam w Mikołajki (15 blach). W drugiej turze piernikowych zmagań pomagała mi Olenka 🙂
Dzięki jej pomocy jednorazowo upiekłyśmy 15 dużych blach pierniczków. Jestem pełna podziwu dla jej kulinarnych umiejętności. Potrafi samodzielnie wałkować, co w przypadku lepkiego ciasta na pierniki wcale nie jest takie oczywiste.
Chętnie korzysta z moich rad, podpatruje i bez żadnych trudności skrupulatnie wykonuje wszystkie czynności. Wykrawanie ciasteczek i układanie na blasze z wykorzystaniem każdego wolnego miejsca to dla niej żadna trudność.
Brawo Olenka! Spisałaś się nad podziw dobrze. Twoje manualne zdolności również w kuchni okazały się przydatne. To były wspaniałe godziny razem spędzone – radosne, pachnące i bardzo smaczne 😉