Wspominki

 

Wizyta Joli i Klausa w Gdańsku minęła bardzo szybko, za szybko… I pozostał niedosyt jak co roku. Bo 10 dni to za mało. Zwłaszcza, że działo się tak wiele.

Na początek miłe spotkanie w Sopocie i na rozgrzewkę cappuccino u Wedla.

 

 

Ale dobrana para… W tej „musztardzie” prezentują się wyśmienicie!

 

 

I jeszcze tego samego dnia urodzinowe spotkanie u Izy

 

 

Z naszą szacowną Jubilatką – trójca bynajmniej nie święta…

 

 

Następnego dnia spotkanie ze sztuką. Czarodziejski flet Wolfganga Amadeusza Mozarta w Operze Bałtyckiej. Od prapremiery dzieła minęło trochę czasu… ( odbyła się 30 września 1791 roku ). W gdańskim spektaklu bardzo uwspółcześnionym największe wrażenie zrobiły na nas  partie w wykonaniu sopranistki Edyty Piaseckiej. Perfekcyjnie wykonana przez solistkę powszechnie rozpoznawana aria  Królowej Nocy” (O zittre nicht) zaśpiewana koloraturowym sopranem jeszcze długo po spektaklu brzmiała nam w uszach.

Dalszy ciąg wspominek może jutro, bo dzisiaj pora pomyśleć o trzeciej partii piernikowych zmagań.

 

Jeszcze raz piernikarnia

 

 

Wczoraj do późnej nocy kuchnia znowu zamieniła się w piernikarnię. Zapachniało świętami. Ten zapach korzeni i miodu powoduje, że zmęczenie pryska. Ani się spostrzegłam a była godzina druga w nocy. Dzisiaj w pracy pewnie wypiję jedną kawę więcej.

 

Przepis na pierniki nieco zmodyfikowałam.

 

PIERNICZKI

 

1 kg mąki pszennej

2 łyżeczki proszku do pieczenia

3 jaja

2 szklanki cukru

350 g masła

1 pełna szklanka miodu naturalnego

2 czubate łyżki kakao

1 łyżeczka cynamonu

3 łyżki przyprawy do piernika

 

 

Masło, cukier, miód, kakao, cynamon i przyprawy do piernika wkładam do rondelka i mieszam do momentu rozpuszczenia składników. Do przesianej mąki z proszkiem do pieczenia wlewam lekko przestudzoną masę oraz jaja i wyrabiam ciasto. Ciasto pozostawiam co najmniej na dobę aby zgęstniało. Oczywiście lepiej jak leżakuje dłużej (najlepiej 3 tygodnie), ale mnie to się nigdy nie udaje, bo pierniki robię zwykle już w czasie gorączki przedświątecznej. Po leżakowaniu wałkuję ciasto na grubość 3 milimetrów. Wykrawam pierniczki używając przeróżnych foremek, które przez lata uzbierałam. Krótko piekę w temperaturze 180  stopni około 8 do 10 minut. Upieczone pierniczki dekoruję i przekładam do puszek. W każdej puszce umieszczam kawałek skórki od jabłka (na pierniczki kładę  kawałek folii aluminiowej, a na niej skórkę z jabłka). Co kilka dni wymieniam skórkę na świeżą aż pierniczki zmiękną.  W szczelnie zamkniętych puszkach utrzymają wilgoć i nie twardnieją.

 

 

Piernikarnia

 

Inauguracja przygotowań do świąt

 

Dzisiaj moja kuchnia na kilka godzin została zamieniona  w piernikarnię, w której unosił się zapach cynamonu, goździków, anyżu, imbiru, kardamonu i pomarańczy.

 

 

Na pierniki trzeba zarezerwować sobie sporo czasu, bo to długotrwała zabawa. Wałkowanie, wycinanie, układanie na blachy i pieczenie zwykle trwa kilka godzin. I chociaż nogi odmawiają posłuszeństwa, to niesamowity aromat, jaki roznosi się po całym mieszkaniu rekompensuje zmęczenie.

A na koniec filiżanka herbaty z piernikiem.

 

 

 

Muffinki z żurawiną

 

Polecam zwłaszcza teraz w  jesienne chłodne wieczory. Podane z dobrą herbatą poprawią nastrój każdemu. Smak i aromat, którym wypełniają całe mieszkanie powoduje, że natychmiast znikają wszystkie jesienne smuteczki. A wykonuje się je błyskawicznie!

 

składniki :

 

2 szklanki mąki

1 szklanka cukru

3 łyżeczki proszku do pieczenia

1/2 łyżeczki soli

2 jaja

1 szklanka mleka

1/2 szklanki oleju

otarta skórka z cytryny

1/2 szklanki płatków migdałowych

1 szklanka świeżych lub mrożonych żurawin

ja dodałam jeszcze garść rodzynek (na prośbę Rysia)

 

W misce wymieszać składniki suche, w drugiej mokre. Połączyć zawartości  obydwu misek (nie mieszać zbyt dokładnie), dodać migdały, żurawinę (ja miałam mrożoną) i ewentualnie rodzynki. Piec 30 minut w temperaturze 190 stopni. Przed włożeniem do piekarnika każdą muffinkę posypałam brązowym cukrem, ponieważ bardzo lubię gdy po upieczeniu tworzy się na wierzchu pyszna skorupka. 

 

 

Limonkowa pychota

 

Key Lime Pie (ciasto limonkowe z Florydy) – przetestowane przeze mnie trzykrotnie (ostatnio na urodziny Natki a potem Bartka) – polecam z uwagi na wyrafinowany, wyrazisty smak.

 

250g ciastek digestive z czekoladą  pokruszyć (najszybciej w malakserze) i połączyć ze    100g roztopionego masła.  Tak przygotowanym ciastem wyłożyć wysmarowaną masłem formę do tarty. Schłodzić (ok. 30 minut) w lodówce. Zapiec w piekarniku w temperaturze 180 stopni przez 10 minut.

 

Masa limonkowa:

1 puszka słodzonego mleka skondensowanego
skórka starta z 4 limonek (na bardzo drobnych oczkach)
sok z 4 limonek (pół szklanki)
250ml śmietanki 30%

 

Mleko skondensowane, startą skórkę z limonki, śmietanę i sok z limonek miksujemy do uzyskania gęstej masy. Robi się to błyskawicznie. Masę wykładamy na schłodzony spód okruszkowy i schładzamy w lodówce przez pół godziny.

 

 

Hilda x 47

 

 

Przy nawale różnorakich zajęć niełatwo mi było wygospodarować czas na działalność podkładkową. Ale się udało. 47 sztuk czeka. Odbiór niebawem. Też już czekam a właściwie nie mogę się doczekać corocznej grudniowej wizyty Wyspiarzy Asbahrów w Gdańsku. Póki co to mogę im tylko pozazdrościć słońca i ciepła. Odpoczynek na Teneryfie zasłużony w 100 % po ciężkim i długim sezonie w Restaurant zum Walfisch. Odpoczywajcie i wracajcie do nas radośni i pełni sił, które przydadzą się by sprostać długim wizytom u Polskich przyjaciół i wielogodzinnym marszom po Trójmiejskich galeriach. A 04 grudnia w Operze Bałtyckiej czeka nas Wolfgang Amadeusz Mozart ze swoim arcydziełem  – „Czarodziejskim  fletem”.

 

Pigwa – owoc niedoceniany

 

Za mało doceniamy owoce pigwy! Małe, żółte często pomarszczone i upstrzone plamkami owoce nie prezentują się zbyt ciekawie. Nie nadają się do jedzenia na surowo, bo są twarde, mało soczyste, cierpkie i kwaśne, ale dzięki  ogromnej ilości pektyn oraz z uwagi na niebywały aromat doskonale nadają się na przetwory. Jestem ich zagorzałą wielbicielką!

Owoce pigwy są niezastąpione w leczeniu przeziębień i wzmacnianiu odporności a zawarta w nich pektyna jest nieocenionym „wymiataczem” resztek z przewodu pokarmowego. Posiadają więcej witaminy C niż cytryna. Ponadto witaminę B1, B2, PP. Są również zasobne w magnez, fosfor, wapń, potas, żelazo, miedź, bor, nikiel, tytan, glin i mangan.

Dlatego sporządzoną w tym roku marmoladkę z owoców podarowanych przez moją Elę podzieliłam miedzy Olenkę i Tadzia, żeby maluszki mogły korzystać ze wszystkich jej dobrodziejstw.

 

Marmoladkowa galaretka z pigwy.

– 2 kg owoców pigwy,
– 1,50 kg cukru.

Owoce pigwy umyć, przekroić na połowę w celu pozbycia się nasion,
włożyć do garnka, zalać wodą (tak aby pokryła owoce) i gotować wolno ok 30 minut.
Przetrzeć przez przecierak, dodać cukier i gotować mieszając do momentu uzyskania odpowiedniej konsystencji. Zlać do wyparzonych, suchych słoiczków i natychmiast zamknąć.
Odwrócić i postawić na nakrętce. Po ostudzeniu przechowywać słoik w normalnej pozycji.