Święto Rysia, trochę po terminie, w niedzielę ósmego kwietnia z dziećmi, wnukami i Anitką. Jeszcze raz Ryniu od nas wszystkich zdrowia, radości, pomyślności i zawsze tyle optymizmu! 🙂
Kategoria: dom
dom
Święta, święta i po świętach…
Wielkanoc to najważniejsze święta dla chrześcijan. U nas kojarzą się one przede wszystkim z mazurkiem, święconką, pisankami i uroczystym niedzielnym śniadaniem, na którym nie może zabraknąć jajek. Serdeczne spotkania w gronie najbliższych zawsze będą nam towarzyszyć w pięknych wspomnieniach oraz w pielęgnowaniu rodzinnych tradycji. Dzieci oczywiście z niecierpliwością wyczekują zająca, który przynosi prezenty. A w poniedziałek wielkanocny na pewno nie może się obyć bez śmigusa – dyngusa.
Ale najważniejsze żebyśmy nie dali się zwariować. W świętach chodzi głównie o to, żeby razem spędzać czas. Nie musi być perfekcyjnie. Nie martwmy się, jeżeli dekoracja z mazurka trochę spłynie (jak u mnie w tym roku), albo pisanki nie będą idealne. Nie o to chodzi. Ważne jest to co zostanie w pamięci nam, naszym dzieciom i wnukom – a więc przede wszystkim spokój, radość i wspólnie spędzony czas.
Jeśli obchodzimy święta tradycyjnie, konieczne jest poświęcenie potraw. Dobrze wspólnie wybrać się z koszyczkiem wielkanocnym i tym samym zainaugurować Wielkanoc. My w tym roku wybraliśmy się ze święconką z Bartkiem, Olenką i Tobisiem. A przy okazji zaliczyliśmy krótki spacer, któremu sprzyjało rześkie i bardzo słoneczne powietrze.
Wspólnie spędzone dwa dni. Radosne, spokojne i bliskie. Atmosferę obrazują poniższe fotografie. To był dla nas wszystkich bardzo szczęśliwy czas.
W starym oknie
Rama okienna z historią powoli się zapełnia. Szczebliny nie świecą już pustkami. Do Olenki dołączyła Kaya i Kajetan. Do pełni szczęścia brakuje jeszcze Tadzia i Tobiasza. Niebawem się pojawią. Wbrew pozorom wcale nie jest łatwo dobrać odpowiednie zdjęcia. Niewątpliwą zaletą takiego tworzenia na raty jest dokładny i przemyślany dobór poszczególnych elementów galerii.
Zapach świąt – pierniczki!
Najmilsze przedświąteczne zajęcie to oczywiście pieczenie pierników. U mnie jak co roku manufaktura i to przez duże M. Trzy partie upieczone – każda z kilograma mąki. Z pierwszą i trzecią uporałam się sama, a w drugiej pomagała mi Olenka. Jej zdolności manualne są zadziwiające. Nie straszne jej było wałkowanie, przy wykrawaniu wykazała się dużą precyzją starając się tak dobierać foremki aby każdy skrawek rozwałkowanego ciasta został wykorzystany. Podobnie było przy układaniu pierników na blachy. Przy pieczeniu towarzyszył nam wydobywający się z piekarnika obłędny korzenny zapach z wyraźną nutą cynamonu i goździków. A potem wspólna degustacja, do której oczywiście dołączył Dziadzio Rysiu.
d e k o r o w a n i e
p u s z k o w a n i e
Rama z historią c.d.
Rama z historią
Pomysłów w głowie dużo, tylko czasu wciąż brak na ich realizację. Piękna stara rama okienna z bogatą historią długo czekała na swoją metamorfozę. Koncepcji miałam kilka. Ostatecznie powstanie mała galeria fotografii moich najbliższych – takie mini drzewo genealogiczne. Póki co odnowiona wisi na betonowej ścianie w przedpokoju i cierpliwie czeka aż wypełnią ją buziaki moich kochanych wnuków i dzieci.
Najbardziej ujął mnie jej kształt i szprosy lub szczebliny – jak kto woli.
Przetarta drobnym papierem ściernym.
Powieszona na betonowej ścianie w przedpokoju.
Luray Caverns
Z Arlington udaliśmy się na zwiedzanie Luray Caverns – jaskiń krasowych znajdujących się na północ od miasta Luray w Stanie Virginia. Jaskinie położone są w Dolinie Shenandoah, która jest częścią Wielkiej Doliny Apallachów. W drodze do jaskiń można było podziwiać piękne górskie widoki.
Jeden dzień w roku
Jest taki jeden dzień w roku bardzo szczególny, gdy wraz z pierwszą gwiazdą zasiadamy do wieczerzy wigilijnej i po odmówieniu modlitwy dzielimy się opłatkiem. To zawsze jest podniosła i wzruszająca chwila. Życzenia, uściski przekazywane sobie nawzajem przy cichej kolędzie płynącej z radia. Tak właśnie było u nas w tym roku. W trakcie wieczoru nie zabrakło wspólnie śpiewanych kolęd, do których dołączyli również najmłodsi Olenka i Tadzio. Dla dzieci niebywałą atrakcją okazał się Mikołaj, czy Gwiazdor jak kto woli, zwłaszcza, że była to dla nich prawdziwa niespodzianka. Dzieci były bardzo poruszone (Kajtuś nawet na początku się przestraszył), grzecznie odpowiadały na pytania, odśpiewały kolędę a za każdy otrzymany upominek odwzajemniały się uściskiem brodatemu darczyńcy.
Świerkowe samosiejki
Po dzisiejszym spacerze w tuchomkowym lesie kilka świerkowych samosiejek wylądowało w naszym bagażniku. A teraz cieszą oczy, pachną i zwiastują nadchodzące święta.
Największa świerkowa samosiejka w chińskiej amforze ozdobiona tylko kilkoma srebrnymi bombkami, z pięknym aniołem na szczycie, który podarowała mi Ala i oświetlona ciepłym światłem lampek choinkowych.
Dwie maleńkie choineczki w szklanym wazonie w towarzystwie anioła.
A te ozdobione kilkoma piernikami znalazły miejsce na komodzie w przedpokoju.
Pozostały miłe wspomnienia
Trzynaście dni, jakie Jola z Klausem spędzili w Gdańsku minęły bardzo szybko i jak zwykle za szybko. Pobyt tradycyjnie bardzo „intensywny”. Były spotkania na Żabiance w niepełnym składzie (szkoda, że zabrakło Natki z rodziną, którą trapiły infekcje) i we Wrzeszczu u rodziców Joli, był spektakl w Teatrze Muzycznym i gonitwy po Galerii Bałtyckiej. Pozostał jak zawsze niedosyt i żal, że za krótko.
Szczęściarze, trafili na piękną pogodę, która sprzyjała nadmorskim spacerom.
Stary Gdańsk zachwycał urodą, którą nasi goście mogli podziwiać z okien hotelu Merkury.
Największą atrakcją jednego z naszych wieczorów był pies Uwe z Wyspy, którego występy cieszyły nie tylko Olenkę.
Przepastna torba z upominkami kryła dużo pięknych niespodzianek…
Między innymi fajne kolorowe pasemka, zwłaszcza te w kolorze blue
Na spektakl w teatrze przystoi z lornetką, zwłaszcza, że pasuje do stylizacji.
Spektakl w Teatrze – muzyczna wersja „Lalki” przedstawiona nowocześnie wręcz awangardowo. Aktorzy niczym marionetki, lalki pociągane za sznurki, scenografia i kostiumy również nietuzinkowe. Wszystko może budzić skrajne emocje. Mnie nie zawiódł. Wręcz odwrotnie. Pełne trzy godziny wypełnione dobrą muzyką, tekstami piosenek i niekonwencjonalną grą. No i genialne epizody w wykonaniu Andrzeja Śledzia (Tomasz Lęcki) oraz Tomasza Gregora (Barona Krzeszowskiego), które na widowni wywoływały salwy śmiechu. Fajny wieczór.
Spotkanie w tradycyjnym gronie od wieeelu lat
Obopólna sympatia także od wieeelu lat
Quartetto niezmienne od lat