Mikołajki na Żabiance

 

Wspominek ciąg dalszy

Mikołajki pod jemiołą pełne radosnego śmiechu, gwaru, szczebiotu naszych maluszków.

Spotkanie z Jolą, Klausem, Anitką, Krysią oraz z naszymi dziećmi i wnukami w tym roku wypadło w Mikołajki. Były więc dodatkowe atrakcje.

 

 

 Nastroju dodała jemioła oświetlona żarówkami żyrandola.

 

 

Ta przyjaźń zrodziła się dawno temu, daleko stąd na Wyspie Fohr, podsycana corocznymi żabiankowymi spotkaniami trwa do dzisiaj.

 

 

Trio czyli tercet…a właściwie quartet, bo Nataszka występuje tu w podwójnej roli.

 

 

Uroczy, uśmiechnięty Tadzio wspaniale wypadł w roli gościa…

 

 

Panowie zamienili się rolami. Tym razem Rysiu w roli kucharza serwuje ulubiony żurek Klausa.

 

 

Mamusie na chwilę wymieniły się swoimi pociechami.

 

 

Przystawka prosta i smaczna – cukinia  zapiekana z mozzarellą i suszonymi pomidorami godna polecenia – to jedno z dań, jakie konsumowaliśmy w trakcie mikołajkowego spotkania.

 

 

Rodzinka w komplecie

 

xxx

 

Olenka w stroju do flamenco, prezent od cioci Joli przywieziony prosto z Teneryfy. Do kompletu są jeszcze urocze pantofelki, ale nasza tancerka znacznie lepiej czuła się dzisiaj w kaloszach, które również przywiozła jej Jola.

 

 

Klaus świętował dziś swoje imieniny…

 

 

Taniec flamenco na obrusie autorstwa Joli.

 

Wspominki

 

Wizyta Joli i Klausa w Gdańsku minęła bardzo szybko, za szybko… I pozostał niedosyt jak co roku. Bo 10 dni to za mało. Zwłaszcza, że działo się tak wiele.

Na początek miłe spotkanie w Sopocie i na rozgrzewkę cappuccino u Wedla.

 

 

Ale dobrana para… W tej „musztardzie” prezentują się wyśmienicie!

 

 

I jeszcze tego samego dnia urodzinowe spotkanie u Izy

 

 

Z naszą szacowną Jubilatką – trójca bynajmniej nie święta…

 

 

Następnego dnia spotkanie ze sztuką. Czarodziejski flet Wolfganga Amadeusza Mozarta w Operze Bałtyckiej. Od prapremiery dzieła minęło trochę czasu… ( odbyła się 30 września 1791 roku ). W gdańskim spektaklu bardzo uwspółcześnionym największe wrażenie zrobiły na nas  partie w wykonaniu sopranistki Edyty Piaseckiej. Perfekcyjnie wykonana przez solistkę powszechnie rozpoznawana aria  Królowej Nocy” (O zittre nicht) zaśpiewana koloraturowym sopranem jeszcze długo po spektaklu brzmiała nam w uszach.

Dalszy ciąg wspominek może jutro, bo dzisiaj pora pomyśleć o trzeciej partii piernikowych zmagań.

 

Gazetowy recykling

 

Z przeczytanej gazety można wyczarować np. koronę dla Małej Księżniczki. Pracy niewiele. Wystarczy trochę  wyobraźni, której nie brakuje Pani Izie – opiekunce Olenki. Iza jest bardzo kreatywną nianią. Ze skrawka materiału potrafi wyczarować ubranko dla lalki, z arkusza papieru ażurowe serwetki, z zebranych na spacerze liści – jesienny obraz.

Wczoraj z gazety powstała korona, a z wydzieranych skrawków Olenka pod okiem opiekunki  kleiła na miarę swojej wyobraźni obraz. Fajne i pouczające zabawy, pobudzające wyobraźnię dziecka.

 

 

Weekend z wnusią

 

Od wieczornych godzin  piątkowych do niedzieli spędziliśmy uroczy, niezapomniany i szczęśliwy czas z Olenką. Rodzice zrobili sobie wycieczkę do Olsztyna zostawiając pod naszą opieką swoją pociechę. Nie spełniły się żadne nasze obawy. Olenka nie tęskniła, była radosna i jak zawsze bardzo aktywna. Różnorakim zabawom nie było końca. Bajki Tuwima cieszyły Olenkę najbardziej. A wśród nich prym wiodła „Rzepka”. Olenka tak osłuchała się z tą bajeczką, że potrafi po kolei wymienić wszystkich bohaterów, którzy zmagali się z wyciąganiem jędrnej i krzepkiej rzepki.

 

 

Malowanki flamastrem są bardzo fajne, chociaż czasem zdarza się, że ślady tej pracy zostają również na koszulce…

 

„…Babcia za dziadka,
Dziadek za rzepkę,
Oj, przydałby się ktoś na przyczepkę! …”

 

 

Dwójka Olenki

 

Króliczka Miffy – bohaterka  oglądanych przez Olenkę bajeczek – była mottem przewodnim urodzin.

Urodziny Olenki świętowaliśmy w gronie najbliższych. Zabawa była przednia. Najmłodsi jej uczestnicy Olenka i Tadzio nadali ton całej uroczystości. Ich radosne, spontaniczne zabawy odbieraliśmy jak  spektakl w wykonaniu dwojga aktorów. I nie było mowy o nudzie. Wręcz przeciwnie. Rozpierała nas duma i radość. Dzieciaki bardzo do siebie „dorosły”. Potrafią już wspaniale  razem się bawić i naśladować.

 

 

 Olenka świetnie poradziła sobie z zapaloną woskową dwójeczką. Pozostali goście wiernie jej kibicowali.

 

 

Torcik wykonany przez gdyńską mistrzynię smakołyków z wizerunkiem króliczki Miffy.

 

 

 Kasa fiskalna – to prezent, który okazał się prawdziwym strzałem w dziesiątkę. Olenka skupiała się na zakupach, Tadzia bardziej interesowały pieniążki i karta bankomatowa.

 

 

Amarantowa kurteczka – to tylko jeden z prezentów, które Olenka określiła wspólnym mianem –  „ubranka”. Wszystkie piękne, modne, kolorowe. Był też komplet filiżanek, spineczki do włosów i piękne książeczki.

 

 

Na kuchennym blacie

 

Z tego miejsca wszystko wydaje się bliższe i dostępniejsze. Tu poznać można różne ciekawe rzeczy, które fascynują i rodzą dziesiątki pytań. Stąd za oknem zobaczyć i podziwiać można ruchliwą ulicę, deptak na którym dzieje się tak wiele,  morze i czasem statek (dzisiaj niestety odpłynął). A pod wieczór z daleka świeci czerwony neon na Ergo Arenie i rząd latarni na deptaku.

W kuchni jest naprawdę fajnie, bo dużo się tu dzieje. Można by rzec, że odrabiamy tu z Olenką wspólne lekcje. Ja uczę się Olenkowego słownika wyrazów, których każdego dnia przybywa i choć nie zawsze udaje mi się zrozumieć, to przyznać muszę , że radzę sobie całkiem nieźle. Olenka jak gąbeczka chłonie każdy mój ruch, każde wypowiedziane zdanie. Poznaje coraz nowe kuchenne przedmioty i ich zastosowanie (wczoraj np. blender). Podziwiam z jaką łatwością przychodzi jej zapamiętywanie nowych pojęć i wyrazów.