Cake pops

  
Cace pops – przypominają nieco bajaderkę lub pralinkę tyle, że na patyku. Powstają z kawałków ciasta połączonego kremem (serkiem mascarpone, nutellą itp.), uformowanego w kulki, osadzonego na patyczku i udekorowanego według uznania i polotu.
Ciasteczkowe lizaki są urzekające. Dekorowanie ich to kreatywna zabawa. Im bardziej kolorowe, tym większy podziw dzieciaków, które są głównymi adresatami tych słodkich piękności.
A najważniejsze, że są bardzo uniwersalne. Za każdym razem można otrzymać inny smak, inny wygląd. Wystarczy zmienić ciasto na bazie którego powstają, krem (czyli spoiwo), polewę no i ozdoby.
 
Mój debiut to ciasto murzynek, serek mascarpone, czekolada gorzka i mleczna oraz różne posypki.
 
400 g ciasta (np. babka jogurtowa, czekoladowa, murzynek)
200 g kremu (np. serek mascarpone lub pół na pół mascarpone i nutella)
200 g czekolady (100 gorzkiej i 100 g mlecznej)
1 łyżka oleju
kolorowe posypki, wiórki kokosowe, zmielone orzechy etc.
 
 
Upieczone i ostudzone ciasto kruszymy lub blendujemy na miałko. Dodajemy serek mascarpone i dokładnie mieszamy. Z tak otrzymanego ciasta tworzymy kulę, zawijamy w folię i wkładamy do lodówki na 1 godzinę. 
Z ciasta formułujemy kulki, nabijamy na patyczki (do połowy kulki) i wkładamy do zamrażalki na 30 minut.
Czekolady z olejem rozpuszczamy w kąpieli wodnej.
Oziębione w zamrażalce kulki polewamy rozpuszczoną czekoladą a następnie wybraną posypką.
Umieszczałam zrobione kulki w naczyniu wypełnionym ryżem (można je nabić np. w kulę styropianu).
 
 

Kotlety ziemniaczane

Kotlety ziemniaczane mogą zastąpić tradycyjne ziemniaki, można je potraktować jako oddzielne danie podając z sosem, jogurtem czy kwaśną śmietaną. 

1/2 kg ugotowanych ziemniaków

200 g pieczarek

2 łyżki posiekanej natki pietruszki

2 łyżki posiekanego koperku

2 łyżki posiekanego szczypiorku

1 mała cebula drobno posiekana i zeszklona na maśle

2 łyżki bułki tartej + do panierowania

sól i pieprz do smaku

olej do smażenia

Ugotowane ziemniaki po lekkim przestudzeniu przepuszczam przez praskę. Pieczarki ścieram na tarce o grubych oczkach i obsmażam na łyżce masła do momentu odparowania wody. W trakcie smażenia doprawiam pieczarki solą i pieprzem. Cebulę drobno siekam i przesmażam na maśle.

Wszystkie składniki (ziemniaki, pieczarki, cebulę, posiekaną zieleninę, bułkę tartą i jajo) dokładnie mieszam i doprawiam solą i pieprzem. Z masy formułuję kotleciki, panieruję w bułce i smażę na oleju na rumiano.

Pyszne chrupiące z wierzchu i miękkie w środku mniam 🙂

Buraczki marynowane w plastrach

 

Jesienią tradycyjnie przetwarzam większą ilość buraków. Od kilku lat buraki ekologiczne kupuję za pośrednictwem Ali ze sprawdzonego źródła. W tym roku przetworzyłam 15 kg. Połowę buraków starłam na tarce i ulokowałam w słoikach. Pozostałe zamarynowałam w plasterkach.

Marynowane buraczki to pyszny dodatek do sałatek szczególnie tych z dodatkiem wyrazistego smaku sera pleśniowego, gorgonzoli, fety lub sera koziego i orzechów. Jest też doskonałym dodatkiem do śledzi. Plasterki buraków to też smaczna przekąska i dodatek do obiadu. Zalewę z buraków można wykorzystać do barwienia ryżu, śledzi, dodać do barszczu.

Przygotowanie takich buraczków jest bardzo proste i niezbyt pracochłonne. Najwięcej czasu zajmuje samo gotowanie lub pieczenie buraków.  

Umyte nie obrane buraki gotujemy. Nie należy ich przegotować. Najlepiej zostawić al dente.

Ja osobiście wolę buraki pieczone. W tym celu każdego umytego buraka zawijam szczelnie w folię aluminiową, układam na blasze i piekę w temperaturze 200 stopni przez godzinę. Czas pieczenia zależy od wielkości buraków. Jeśli są większe należy je piec nieco dłużej.
Ugotowane lub upieczone buraki studzimy i obieramy ze skórki. Kroimy w cienkie plastry i wkładamy do słoików. Do każdego słoika wsypujemy pół łyżeczki nasion gorczycy i zalewamy gorącą zalewą. Pasteryzujemy przez 15 minut od momentu zagotowania wody. Słoiki wyjmujemy z wody, dokręcamy i odstawiamy na ręcznik do góry dnem. Przykrywamy drugim ręcznikiem i pozostawiamy do całkowitego ostygnięcia.
 
 
Zalewa:
1 szklanka octu 10 %
5 szklanek wody
3 łyżki cukru
1 łyżka soli
 
 

Węgierki z dynią

 

 

Tę gigantyczną dynię przywieźliśmy z Podlasia. Wyhodowana została przez mojego kuzyna Mariana.

Trochę poczekała aż znajdę czas, aby się nią zająć. Jej gabaryty, mówiąc szczerze, mnie przerażały.

Większość miąższu dyni poszła na mus, który zamroziłam. Będzie służył jako baza do przygotowania zup, ciast, babeczek, placków, kotletów, racuchów czy też jako składnik farszu do pierogów i naleśników. Zastosowanie tego produktu wszechstronne.

Część nie zamrożoną przeznaczyłam jako składnik do dżemu z węgierkami. Te ostatnie czekały zamrożone na swoją kolejkę. Dżem śliwkowo-dyniowy wyszedł wyśmienity. Dodatek korzeni (cynamonu i goździków) uderza na tyle solidnie, że dżem jest aromatyczny i wyrazisty. Natomiast sok z cytryny sprawia, że nabiera świeżości i nie jest mdły.

Podana ilość cukru jest według mnie idealna. Dżem jest słodki, ale nie za słodki. Jeśli jednak ktoś woli słodszy smak, można zwiększyć ilość cukru, lub zmniejszyć, jeśli jest się zwolennikiem niskosłodzonych przetworów.

 

 

1,5 kg wypestkowanych śliwek węgierek

800 g dyni (po obraniu)

300 g cukru

sok z 2 cytryn

1,5 łyżeczki mielonego cynamonu

12 zmielonych goździków

 

Dynię obieramy i kroimy w kostkę.

Umyte i osuszone śliwki pozbawiamy pestek i kroimy na ćwiartki.

Dodajemy cukier i podgrzewamy na wolnym ogniu do momentu aż śliwki i dynia zmiękną.

Następnie w celu uzyskania jednolitej masy po uprzednim przestudzeniu całość miksujemy.

Zmiksowaną masę ponownie podgrzewamy. Dodajemy przyprawy korzenne i sok z cytryny. Smażymy cały czas mieszając do momentu uzyskania pożądanej konsystencji.

Gorący gotowy dżem przekładamy do słoiczków. Zakręcamy i odwracamy do góry dnem.

 

 

Smalec domowy z boczkiem

 

 

Do zrobienia smalcu, a właściwie mięsnego smarowidła zainspirowała mnie Sylwia, u której gościliśmy na wakacjach. Jej smalec był wyjątkowy. Zawierał oprócz cebuli i jabłek, które są częstym dodatkiem do domowego smalcu, również ziarna słonecznika i dyni.

Dodatkową motywacją był swojski smalec, którym zostałam obdarowana.

 

 

Skład mojego domowego smalcu z boczkiem:

 

1 kg chudego świeżego boczku pokrojonego w drobną kostkę

1/2 kg rzeczonego swojskiego smalcu

2 starte na tarce jarzynowej jabłka

2 drobno posiekane cebule

sól (nie za dużo) zawsze można dosolić na kanapce

pieprz ziołowy –  1 łyżeczka

majeranek – 1 słuszna łyżka

oraz w mniejszej ilości kurkumę i kumin po 1/2 łyżeczki (bardzo często przemycam te wspaniałe przyprawy do moich potraw).

 

Boczek pokroiłam w miarę drobną kostkę (niezbędny jest tu bardzo ostry nóż). Umieściłam go w garnku i smażyłam  na małym ogniu przez około godzinę. Trzeba pilnować aby nie dopuścić do tego, że skwarki będą twarde. Powinny się lekko zarumienić, ale pozostać wciąż miękkie.

Do wytopionego smalcu wrzuciłam cebulę pokrojona w drobną kostkę oraz jabłka starte na tarce jarzynowej i smażyłam jeszcze około 20 minut. Na koniec dodałam przyprawy i lekko tężejący smalec przelałam do miseczek.

 

Voila!

 

 

Zupa dyniowa z batatem

 

 

Wczoraj zmierzyłam się z przygotowaniem na obiad zupy z pieczonych warzyw. W skład warzyw weszła dynia hokkaido, ziemniak batat, czerwona cebula, marchew, czerwona papryka i czosnek.

 

1 dynia hokkaido
1 batat
2 niewielkie marchewki
1 czerwona papryka
1 mała główka czosnku
1 czerwona cebula
2 litry bulionu warzywnego
oliwa z oliwek
gruboziarnista sól morska
świeżo mielony pieprz
kurkuma, kumin, imbir, tymianek, pieprz ziołowy, sól

 

Warzywa obieramy (z dyni wybieramy tylko miąższ bez obierania), kroimy naj mniejsze kawałki. Główkę czosnku kroimy na dwie części. Układamy na blasze, posypujemy solą ziołową. Skrapiamy oliwą. Pieczemy do miękkości około 40 minut w 200 stopniach z termoobiegiem.

Upieczone warzywa dodajemy do bulionu. Miksujemy, doprawiamy przyprawami i solą.

Podajemy z kleksem jogurtu,  z uprażonymi pestkami słonecznika, dyni lub płatków migdałowych czy z grzankami – jak kto woli 🙂

Zupa wyszła wyśmienita. Bardzo wyrazista w smaku, lekko słodka, pikantna – pycha! Zachęcam 🙂

 

 

 

Aroniówka

 

 

Aronia to owoc słodki (zwłaszcza te bardzo dojrzałe) i cierpki. Często u nas niedoceniany.

Aronia ze względu na swój smak i właściwości znakomicie sprawdza się w nalewkach, zwłaszcza jak jej aromat wzmocniony zostanie dodatkiem przypraw.

Nalewkę z aronii zrobiłam pierwszy raz. Owoce miałam bardzo dojrzałe, niektóre wręcz już lekko przysuszone. Czekały na Romcinym krzaku do końca naszego urlopu. Romeczko kochana masz swój udział w tym docenianym przez smakoszy i koneserów aromatycznym trunku 🙂

Smak nalewki wzmocniłam dodając do niej skórkę z jednej pomarańczy (bez albedo), 5 ziaren kawy, 5 goździków, kawałek kory cynamonu oraz jeden koszyczek kardamonu (rozgnieciony).

 

  • 1 kg aronii
  • 500 g cukru
  • 1/2 l  spirytusu
  • 1/2 l wódki
  • 5 ziaren kawy
  • 1 koszyczek kardamonu
  • 5 goździków
  • kawałek kory cynamonu
  • cienko skrojona skórka z  jednej pomarańczy

 

Owoce należy umyć, osuszyć i przełożyć do słoja lekko je rozgniatając. Skórkę z pomarańczy dokładnie umytą i sparzoną wrzątkiem obrać i dodać do owoców. Do słoja z nalewką wrzucić goździki, kardamon, cynamon i kawę. Całość zasypać cukrem. Teraz należy zakręcić słój i energicznie nim potrząsając spowodować aby cukier równomiernie otoczył owoce. Spirytus zmieszać z wódką i dodać do słoja. Słój zakręcić i odstawić na jeden miesiąc. Od czasu do czasu należy słojem wstrząsnąć do momentu całkowitego rozpuszczenia cukru.

Po miesiącu nalewkę przecedzić, przefiltrować i rozlać do butelek. Teraz wystarczy poczekać 4 – 6 miesięcy a potem delektować się jej smakiem.

 

 

 

Nalewka na rajskich jabłuszkach

 

 

W tym roku urodzaj na jabłka był wyjątkowy. Nawet nasza rajska jabłonka, która od lat nie poszczyciła się żadnym owocem, w tym roku obdarowała nas kilogramem maleńkich jabłuszek w kolorze burgundu.

Postanowiłam, że zużyję je do zrobienia nalewki. Na 1 kilogram owoców dałam 300 gram cukru, 300 ml spirytusu i 700 ml wódki.

Jabłuszka umyłam i osuszyłam. Następnie usunęłam ogonki i pokroiłam na ćwiartki nie odrzucając gniazd nasiennych. Ćwiartki jabłuszek wrzuciłam do słoja i  zasypałam cukrem. W tym momencie należy energicznie potrząsać słojem, aby cukier pokrył jabłuszka i aby umożliwić szybsze rozpuszczenie cukru. Następnie wlałam wódkę wymieszaną ze spirytusem. Słój szczelnie zakręciłam i odstawiłam na trzy tygodnie.

Po tym czasie zlałam nalew (przecedziłam przez sitko) i odstawiłam na kolejny tydzień do sklarowania.

Po tym czasie nalewkę przefiltrowałam przez filtr do kawy i rozlałam do butelek.

Dobrze jest powstrzymać się przed wypiciem tego specjału około pół roku. W tym czasie uwolnią się jego wszelkie niezwykłe aromaty.

Polecam bardzo tę nalewkę. Powtórzę na pewno jej produkcję w przyszłym roku. Dla mnie – niebo w gębie! Niezwykle aromatyczna o intensywnym smaku, słodko-kwaśna, gęściutka i odrobinę cierpka. Doskonałość w każdym calu.

 

 

Shoarma z polędwiczek

 

 

Shoarmę zazwyczaj przyrządza się z jagnięciny lub cielęciny. U nas często spotyka się shoarmę z kurczaka lub z wieprzowych polędwiczek. Ale w każdym przypadku najważniejsza jest specjalna mieszanka przypraw. Można oczywiście kupić gotową, ale najlepiej jest przygotować ją samemu. Ja mam zawsze w słoiczku przygotowaną wcześniej przyprawę do shoarmy, której skład i proporcje podaję niżej:

 

2 łyżki nasion kolendry

2 łyżki kminu rzymskiego

1 łyżeczka cynamonu

1 łyżeczka gałki muszkatołowej mielonej

1/2 łyżeczki kardamonu

2 łyżeczki słodkiej papryki mielonej

1 łyżeczka mielonego pieprzu

1 łyżeczka przyprawy curry

1 łyżeczka czosnku mielonego

1 łyżeczka soli

pół łyżeczki imbiru mielonego

 

Wszystkie przyprawy muszą być w formie mielonej. Jeśli są w ziarnkach (np. kolendra, kmin rzymski) to należy je zmielić (najlepiej w młynku do kawy). Przetrzymywać w szczelnie zamkniętym słoiczku.

 

400 g polędwicy wieprzowej

2 łyżki masła

2 łyżki oleju

 

Polędwiczki kroimy w małe podłużne kawałki. Mięso doprawiamy przygotowaną przyprawą (dość obficie – wszystkie kawałki mięsa muszą być pokryte przyprawą), mieszamy i odstawiamy do lodówki na co najmniej kilka godzin.

Na dobrze rozgrzanym tłuszczu (masło, olej) obsmażamy mięso (w kilku porcjach, w zależności od wielkości patelni).

Obsmażone porcje mięsa łączymy ze sobą i jeszcze przez chwilę razem podsmażamy.

 

 

Tak przyrządzoną shoarmę podałam z ryżem opisanym w poprzednim poście i rukolą. Można pokusić się i przyrządzić do tego dania sos czosnkowy z majonezem, chyba że nie chce się (tak jak ja) dostarczać sobie dodatkowych kalorii 🙂

 

Niecodzienny ryż

 

 

Inspiracją do stworzenia tego dania był oglądany przeze mnie program Pana Andrzeja Polana „czy na pewno umiesz gotować”. Przepis zmieniłam nieco. W oryginale ryż gotowany był z bulionem warzywnym i mleczkiem kokosowym. Ja ograniczyłam się tylko do bulionu, zmieniając oczywiście jego proporcje. 

Ryż jest wyśmienity! Polecam i życzę smacznego 🙂

Ryż podałam do shoarmy z polędwiczek wieprzowych, o czym napiszę w następnym poście.

 

2 szklanki warzywnego bulionu
1 szklanka ryżu
1 cebula
80 gram makaronu nitki
80 gram rodzynek
olej do smażenia
1 łyżka masła
Sól, pieprz, cynamon mielony
Cebulę drobno siekamy, przesmażamy na oleju. Do cebuli dodajemy drobno połamany surowy makaron, mieszamy. Wsypujemy ryż i całość przesmażamy dokładnie mieszając. Przyprawiamy do smaku solą, pieprzem i cynamonem, wsypujemy rodzynki. Dodajemy łyżkę masła. Wszystko zalewamy bulionem. Gotujemy pod przykryciem na bardzo wolnym ogniu przez 20 minut.