Wiosenna podlaska przygoda

Prawie dwa majowe tygodnie na podlaskiej ziemi w doborowym towarzystwie, z piękną pogodą i luksusową miejscówką (ukłony dla darczyńców z NY 😉 ) na długo zostaną w naszej pamięci. Czas spędzony z Agą, Bartkiem, Olenką i Tobisiem był nadzwyczajny 🙂 To były pod wieloma względami nasze najlepsze podlaskie wakacje i fajnie byłoby je kiedyś powtórzyć 😀 A plany już są …

W domowych pieleszach…

We Frankach wspaniałe przyjęcie przygotowane przez Sylwię. Stół uginał się od pyszności. Wykwintnie i przewybornie. Do dzisiaj czuję smak doskonałej kaczki z chrupiąca skórką i pieczonymi jabłkami, polędwiczek z kurkami i znakomicie przyrządzonymi szparagami, mniam … 😀 Jak Ty Dziewczyno zdołałaś to wszystko przygotować? Wielki szacun 🙂

Dalszy ciąg kulinarnych doznań. Tym razem rodzinnie z dziećmi i wnukami w tykocińskim Alumnacie. Po sutym obiedzie marszruta po Tykocinie na czele z Bartkiem. Nieco dla nas wyczerpująca, ale daliśmy radę 😉

U Tobisia, nieopodal synagogi nastąpiło lekkie “zmęczenie materiału”. Ale nie dziwota wszak po całodziennych turystycznych zmaganiach (Waniewo, Kurowo, Tykocin) nasz dzielny turysta miał do tego całkowite prawo 😀

Smakowite żydowskie desery w Willi Regent wzbogacone subtelnymi dźwiękami nostalgicznej klezmerskiej muzyki 🙂 To nasz stały punkt programu podczas odwiedzin Tykocina 🙂

Wizyta w Niewodnicy Koryckiej

I choć na stole nie brakowało innych smakołyków, to przygotowane przez Jolę pieczone jabłka nadziewane kaszanką były hitem wieczoru. Godne polecenia danie, zwłaszcza jak ma się do dyspozycji przednią, weselną kaszankę 😉 Wieczór zdominowany wspomnieniami z wesela i oglądaniem pierwszych sesji zdjęciowych. Oczywiście dla Tobisia najważniejszy był Fiołek i Kefir, koty Asi. Wspomina je często, zwłaszcza Fiołka wcielając się w jego postać 😉

Nie sposób zapomnieć smaku weselnej babki ziemniaczanej, którą serwowałam podsmażoną i okraszoną pysznym boczkiem. Mniam… Nie ma to jak “resztki z pańskiego stołu” 😀

W Białymstoku spędziliśmy cały dzień w Towarzystwie Hani i Zuzi. Spotkanie przy Pałacu Branickich, spacer po okolicznym parku, podziwianie miasta z 30 metrowej wysokości na diabelskim młynie, który ustawiony został na Rynku Kościuszki (wszak nie wszyscy okazali się śmiałkami;) )

A potem lancz, kawa, słodkości, co kto wolał. Suto i wesoło. I jeszcze długi spacer w poszukiwaniu jednego z piękniejszych białostockich murali, dziewczynka z konewką. Mural powstał w 2013 roku i nikt wtedy nie spodziewał się, że wkrótce stanie się symbolem miasta i będzie odwiedzany przez rzesze turystów 🙂

Nasza majówka rozpoczęła się z przytupem już 30 kwietnia – weselem Natki i Radka. Ale o tym za chwilę.

Jako że wesele odbyło się w Majątku Howieny w Pomigaczach mieliśmy okazję następnego dnia po śniadaniu eksplorować to klimatyczne miejsce. Teren wielki i pięknie zagospodarowany – sielski klimat. Jest tu mini zoo z uroczymi małpkami, alpakami, osiołkiem. Dużo staroci, które goszczą wśród starych chat, kuźni, wieży strażackiej, zabytkowego wiatraka, starego dworku. Dzieci były zachwycone 🙂

Po atrakcjach w majątku Howieny, długi słoneczny dzień pierwszomajowy pozwolił jeszcze na dalszą wycieczkę szlakiem tatarskim do Kruszynian i Bohonik.

Kolejny dzień turystycznych zmagań Bartka to Ziołowy Zakątek w Korycinach. Tu na 20 hektarach można podziwiać kulturę i tradycję Podlasia, charakterystyczne wiejskie zabudowy, rękodzieło i wszechobecne zioła. Nie był to jednak szczyt ich rozkwitu, a zaledwie pierwsze oznaki wiosennego budzenia się do życia. My byliśmy tu kilkakrotnie letnią porą, kiedy intensywny zapach ziół działa wręcz oszałamiająco.

Podziwianie rozlewisk Narwi na kładkach w Waniewie i Kurowie.

Kładka Waniewo – Śliwno to bez wątpienia jedna z największych atrakcji Narwiańskiego Parku Narodowego. Ma dokładnie 1050 metrów długości oraz kilka przepraw pływającymi pomostami zawieszonymi nad rozlewiskami na stalowych linach.

Niestety cześć kładki od strony Waniewa jest doszczętnie zniszczona. Kończy się na rzecze, w której pływają jej fragmenty. Turyści są zawiedzeni. Co więksi śmiałkowie chcąc skorzystać z tej atrakcji zmuszeni są do przechodzenia przez Narew w bród.

Bartek na plecach z Tobisiem pokonał przeszkodę, a w ślad za nimi ambitnie ruszyły Aga i Olenka 😀 Brawo!

Waniewo i Kurowo w naszym wydaniu. Nie tak odważnie jak dzieci, a to z racji, że przed kilku laty mieliśmy już przyjemność zaliczyć trasę na kładce Waniewo – Śliwno 😉

Czas na Pentowo – europejską wieś bocianów. Hmm… który to już raz? Nie zliczę, ale na pewno za każdym pobytem na Podlasiu nie potrafiliśmy sobie odmówić bytności w tym bocianim raju 😉

Nieprzeciętna wyprawa, którą Bartek zorganizował swojej rodzinie to niewątpliwie wypad do największego, najdzikszego wśród wszystkich parków narodowych – Biebrzańskiego Parku Narodowego.

Rozlewiska Biebrzy, mokradła i bagna są nad wyraz trudnymi terenami, często niemożliwymi do przejścia. Udając się w te bagniste tereny trzeba zaopatrzyć się w odpowiednie obuwie, najlepiej w solidne gumowce. I tego zabrakło naszym podróżnikom 😉 Ale i tak wrócili szczęśliwi i pełni wrażeń 😀

Na koniec relacji nie mogło zabraknąć zdjęcia z Frank. Ile wspomnień, wzruszeń, radosnych chwil, wspólnych przeżyć gromadzonych przez lata związanych z tym miejscem. Hmm …, zrobiło się nostalgicznie 😉