Gwiazdkowy sernik

Sernik bez spodu upiekłam według przepisu Danusi, która jest dla mnie kulinarną wyrocznią. Wyrósł fantastycznie!!! W trakcie pieczenia wystawał poza tortownicę na wysokość trzech cm!!! Zrobiłam polewę z białej czekolady. Wygląda pysznie i jestem przekonana, że będzie smakował jeszcze lepiej.

1 kg twarogu półtłustego ( 4 opakowania półtłustego serka serka mazurskiego )

3/4 kostki masła

1 i 1/2 szklanki cukru

otarta skórka i sok z jednej cytryny

6 dużych jaj

cukier waniliowy

posiekana skórka pomarańczowa z syropu

2 łyżki kaszy manny

2 łyżki mąki ziemniaczanej lub 2 łyżki waniliowego lub śmietankowego budyniu

Twaróg przecisnąć przez metalowe sito. Utrzeć masło, dodawać stale ucierając po kilka łyżek cukru, twarogu i po 1 żółtku aż do wyczerpania składników. Kilka łyżek cukru pozostawić do usztywnienia piany z białek. Dodać cukier waniliowy, skórkę pomarańczową i cytrynową oraz sok z cytryny, kaszkę i mąkę ziemniaczaną lub budyń. Ubić pianę z białek dodając pod koniec ubijania cukier – następnie dodać do utartej masy i delikatnie wymieszać. Wyłożyć do tortownicy o średnicy 26 cm. Piec ok. 1 godziny do zrumienienia góry sernika. Pozostawić sernik w lekko uchylonym piecu żeby powoli ostygł (ok. 1/2 godziny). Polukrować roztopioną w kąpieli wodnej czekoladą.

Bardzo pracowity przedświąteczny dzień

Większość zakupów już w domu. Mięsa zabejcowane, pasztet w piekarniku roznosi po całym mieszkaniu bardzo “kuszącą” woń. Keks z bogatszą niż zwykle zawartością bakalii ozdobiony polewą cytrynową i czekoladą. Likier cappuccino z podwójnej porcji już przelany do butelek będzie dodatkiem do upominków gwiazdkowych. Choinka pachnąca lasem i mieniąca się ozdobami. Zbierane przez lata różnorodne ozdoby: kupione, podarowane, wykonane własnoręcznie zawsze znajdą sobie miejsce na świerkowych gałązkach. Taka choinka najbardziej przypomina mi tę z dzieciństwa. Każdy wieszany na gałązce gadżet przywodzi ze sobą różne wspomnienia…

Domowy likier cappuccino

1 puszka skondensowanego słodzonego mleka

200 ml spirytusu

150 ml czystej wódki

8 łyżek cappuccino waniliowego rozpuszczonego w 1/2 szklance wody

Alkohol małymi strumieniami dodawać do mleka ciągle mieszając; na koniec dodać przestudzone cappuccino. Ot i cała filozofia. To chyba najprostszy domowy trunek!

Keks wg przepisu Joli – bardzo ceniony przez jej restauracyjnych gości, który stanowi jeden z dodatków do herbaty i kawy.

500 g mąki

500 gram cukru pudru

500 gram masła

3 szklanki bakalii

skórka otarta z cytryny

8 dużych jaj

można dodać proszek do pieczenia

Paczka z Łomży

Awizo – paczka z “pysznymi” słoiczkami grzybków zbieranych i marynowanych przez Haneczkę i Grzesia oraz niebywale aromatyczna siatka suszonych grzybów. Zapachniało lasem, a wyobraźnia pozwoliła mi przenieść się do wyjątkowo uroczych Sierzput i okalających ich lasów. Była też świeczka, którą na pewno zapalimy w Wigilię i pomyślimy sobie o naszej kochanej Łomżyńskiej rodzince. No i gadżety… ha ha ha bardzo trafione i jestem przekonana, że z rozmysłem włożone przez Hanię do paczki. Uśmieliśmy się do łez. Dziękujemy bardzo!!!

Piernikowy przekładaniec

Dzisiaj dalszy ciąg wypieków świątecznych. Od rana zagniotłam ciasto piernikowe (wg przepisu podanego niżej). Kilka godzin poczekało sobie w lodówce a następnie bardzo cienko rozwałkowałam, nakłułam widelcem, posmarowałam konfiturą z czarnej porzeczki, suto obłożyłam bakaliami skropionymi rumem. Na wierzch znowu cienka warstwa ciasta bardzo starannie dociśniętego i do pieca na ok. 30 minut.

 dekoracja – czekoladowe esy floresy

Pierogowa niedziela

Niedziela pod znakiem pierogów. Od rana lepiłam, lepiłam, lepiłam. Kiedy zaczynam zabawę pierogową (nie zdarza mi się to często) to już na całego. Z małą ilością nie ma co startować, bo pierogi domowe je się w ilościach… aż wstyd się przyznać. Tym razem z farszem z soczewicy. Oczywiście suto okraszone cebulką i do tego surówka z kiszonej kapusty. Najbardziej smakowały Natce. Panowie też pochwalili, ale z komentarzem – dobre, tylko szkoda że nie z mięsem…

a po pierogach lukrowanie wczorajszych wypieków

a teraz pokazały całą swoją krasę i zaręczam, że również słodycz

Zapach miodu, korzeni i rumu…

Pierwsze w tym roku pierniki już upieczone. Sprawnie mi poszło, bo robiłam w duecie z Natką a więc zgodnie ze skandynawską tradycją. Tam pieczenie pierników to wspólna “zabawa” mamy i dzieci. Zapach korzenny roznosi się po całym mieszkaniu. Pierniczki upieczone na tacach czekają na lukrowanie i ozdabianie. To niestety praca bardziej czasochłonna, ale za to można się wykazać nie lada inwencją i pomysłowością.

Moje ulubione pierniki, które robię już od kilku lat. Recepturę otrzymałam od Danusi.

1/2 kg miodu

2 szklanki cukru

1 kg mąki

2 całe jaja

2 łyżki przypraw korzennych (sama mielę – nie kupuję gotowych)

2 łyżki kakao

300 g masła

2 łyżeczki sody (rozpuszczonej w 4 łyżkach rumu)

miód + cukier + masło + kakao + przyprawy – rozpuścić. Dodać do mąki – wyrobić. Dodać jaja – wymieszać. Na koniec dodać sodę z rumem. Pozostawić na co najmniej 24 godziny. Potem już tylko wałkowanie, wycinanie, pieczenie…

Pora na pierniczki

Później, niż zwykle zabieram się za pierniki. Dzisiaj zagniotłam ciasto – wspaniałe, lśniące, pachnące miodem i korzeniami. Teraz czeka w lodówce. Jutro pieczenie. Lubię to zajęcie, bo wtedy w całym mieszkaniu roznosi sie wspaniały korzenny aromat, który niezmiennie kojarzy mi się ze świętami Bożego Narodzenia.

Wczoraj skończyłam podkładki w stylu vintage. I na tym do końca grudnia kończę zabawę z decoupage.

Krzątanina przedświąteczna…

Zaczął się grudzień a wraz z nim przygotowania do najpiękniejszych świąt – Bożego Narodzenia, pełnych tradycji i niezwykłej rodzinnej atmosfery. Lubię przedświąteczną krzątaninę, kiedy w domu roznosi się zapach pieczonych pierników – aromaty goździków, cynamonu i innych korzennych przypraw. I nic to, że setki pierniczków o różnorakich kształtach czeka cierpliwie na swoje ubranko z lukru, czekolady, koralików i innych pysznych ozdób, i nic to, że dziesiątki pierogów i uszek czeka w kolejce do zamrażalki, żeby 24 grudnia mogły zagościć na wigilijnym stole. A przecież jeszcze trzeba zakisić barszcz, ułożyć menu, zrobić zakupy, wydumać dla każdego bliskiego najwspanialszy prezent. A choinka – czym ją przyozdobić w tym roku, czym zaskoczyć biesiadników może nowym wieńcem adwentowym, może oryginalnym nakryciem stołu, a może jakimś niezwykłym smakołykiem? Bardzo lubię ten przedświąteczny galimatias!

Listopad a właściwie jego trzecia dekada minął jak co roku pod znakiem wizyty Joli i Klausa. Przyjaciele z wyspy Fohr zawsze swoim przyjazdem sprawiają nam dużo radości. Były miłe spotkania u nas w domu w gronie przyjaciół i dzieci, było wyjście do teatru na spektakl “Zmierzch Bogów”, był uroczy wieczór andrzejkowy w Filharmonii na Ołowiance, spotkania w El Paso, gdzie mile gawędziliśmy przy piwie i całkiem niezłych daniach meksykańskich. No i jeszcze zakupy z Jolą w galeriach (jak nam się dobrze razem buszuje po sklepach!). Było fajnie, bardzo 🙂

Wieczór u nas w gronie najbliższych przyjaciół – było miło, wesoło jak zwykle

Podczas drugiego spotkania, główną atrakcją była nasza maleńka Olenka

Miły wieczór w filharmonii oraz w El Paso

Niżej wspomnienia z pobytu na Wyk auf Fohr u Państwa Asbahr’ów ( Wielkanoc 2010)