Łomża w Tuchomku

Haneczka z rodziną na urlopie w naszym tuchomkowym gospodarstwie. Pogoda dopisała w 70 %,  humory  na 100%. Zwiedzanie, plażowanie, miłe spotkania rodzinne, urocze wieczory przy kuflu łomżyńskiego piwa…

Wspólne zabawy dziewczynek pełne pomysłów i fantazji.

  Nasze wspólnie spędzane wieczory w Tuchomku w towarzystwie zachodzącego słońca.

 Niestety nie obyło się bez sutych deserów. Ulubione bezy, bita śmietana i truskawki – pycha!

 Łomżyniacy, a właściwie ich zapiaszczone nogi  – na plaży w Karwii. Zdjęcie w naszej ocenie zajęło najwyższą notę.

 Dziewczyny złaknione  kąpieli morskich i słonecznych. Plaża w Karwii.

Półka z szufladkami łączy ze sobą wspomnienia

Pochodzi z domu rodzinnego Ryszarda.  Szacowny wiek naznaczył ją wieloma warstwami farby olejnej. Rozpoczęłam od zdarcia kilku odcieni niebieskiej i białej farby. I tu z pomocą przyszedł Jurek, który perfekcyjnie opalarką usunął wszystkie warstwy farb przez lata nakładane jedna na drugą. Mnie pozostało już tylko malowanie i robienie przecierek czyli znowu mój ulubiony shabby chic. Nowe ceramiczne gałki i metalowe haczyki przywiezione z wyspy Fohr dodały jej “urody”. Kilka lat wisiała u nas w kuchni, a od tygodnia zmieniła adres na Tuchomek. Jest meblem z duszą, przywodzi wspomnienia…

Fascynacja bocianami

Wieszaki – obrazki z moimi czerwononogimi ulubieńcami skończone. Niestety już zmieniły właściciela – nie dały się sobą długo nacieszyć.

Nasze fascynacje tymi pięknymi ptakami zaowocowały kilkudniową wyprawą w miejsca, które w północno-wschodnich terenach Polski szczycą się rekordową liczbą bocianich gniazd. W 2005 roku podążając szlakiem bocianim odwiedzaliśmy “wioski bocianie”. Jednym z miejsc, gdzie spotkaliśmy się z bocianem “oko w oko” było Szczurkowo. Wieś położona na granicy polsko-rosyjskiej na północ od Bartoszyc. W 1945 roku ta duża, bogata i dobrze zagospodarowana wieś przecięta została na pół granicą państwową. Dziś po rosyjskiej stronie nie można dostrzec nawet śladu zabudowań.

Ten bociek pozostał w Szczurkowie na zimę.  Nie odleciał ze swoimi towarzyszami. U gospodarzy w Szczurkowie czuł się fantastycznie. Zaprzyjaźnił się również z całą trzódką zwierzaków zamieszkałych w tym gospodarstwie. Był tak oswojony, że pozwolił zbliżyć się z aparatem fotograficznym na odległość jednego metra. Po chwili oswajania mogliśmy podejść bliżej i poczęstować go jadłem przygotowanym przez gospodynię. Mamy nadzieję, że szczęśliwie przetrwał zimę i doczekał przylotu bocianich braci na wiosnę.

Tego boćka poznaliśmy także w 2005 roku przemierzając szlak bociani północno-wschodniej Polski – w  Żywkowie – maleńkiej wiosce, w której mieszka dwa razy więcej bocianów niż ludzi.  On również nie odleciał na zimę. Był kulawy i zapewne to było przyczyną jego zimowania w Żywkowie.

Pracowicie i twórczo

Poniedziałek – pogoda fajna, taka akurat do pracy na powietrzu. Wreszcie oderwaliśmy się od remontowych prac i wyjechaliśmy do Tuchomka.  Zaniedbane nasze tuchomkowe zacisze przez ciągły brak czasu spowodowany remontem. Chwasty wyrosły, że ho ho…,  trawa do kolan. Cały dzień wykorzystaliśmy do koszenia i zmagania się z niechcianymi roślinkami, które zawsze rosną szybciej i obficiej niż te sadzone przez nas.

Gospodarz pracował wytrwale do późnego wieczora.

Jako przerywnik  ciężkiej pracy “bawiłam się” w ozdabianie Haninej skrzyneczki. Ostatecznie tak wygląda. “Opleciona”  bluszczem i ozdobiona motylami. Pozostało lakierowanie i szlifowanie – zajęcia najmniej przyjemne, bo już nic nowego nie wnoszą, a są długie i żmudne.

Udało mi się jeszcze zrobić obrazki z bocianami zamówienie jakiś czas temu.

Rojniki pospolite posadzone przy lawendzie bardzo ładnie się komponują. Niektóre zakwitły. Wyglądają uroczo. To bardzo mało wymagające i piękne roślinki skalne.

Pani żaba przysiadła na kamieniu. To już trzecia w naszym ogrodzie.

 Lebiodka pospolita (Origanum vulgare), zwana popularnie oregano lub dzikim majerankiem. Wykorzystuję przez cały letni sezon zielone listki oregano, a zimą suszone. Właśnie zakwitło. Fajnie wyglądają kępy kwitnącej lebiodki. Na działce jest ich sporo. Same się rozsiewają. 

W kuchni ma bardzo szerokie zastosowanie: w potrawach z pomidorami, do pizzy, omletów, w potrawach z makaronów, we włoskich sosach, sałatkach, do przyprawiania potraw z owoców morza, do tartych serów, warzyw, zup, duszonych mięs, drobiu, do potraw mięsnych z wieprzowiny, wołowiny, baraniny, cielęciny. 

Ciekawostka:  zarówno botaniczna nazwa origanum jak potoczna oregano wywodzi się z greckich słów: “oros” – góra, “ganos” – radość. Jego żywe, różowo-fioletowe kwiaty porastają bujnie śródziemnomorskie wzgórza i tam oregano jest uważane za symbol szczęścia. Kiedy Grecy widzieli zioło porastające grób, wierzyli, że znaczy to, iż zmarły jest szczęśliwy po śmierci. Zarówno na greckich jak i na rzymskich weselach, młoda para zakładała wieńce z oregano na znak radosnego wydarzenia. W czasach średniowiecznych zielarze przepisywali olej z oregano na bóle zębów. W 16 i 17 wieku używano zioła oregano wewnętrznie w celu łagodzenia problemów z trawieniem, jako środka moczopędnego, jak również jako antidotum na jadowite ugryzienia.

Dzwonek skupiony-campanula glomerata

Gatunek ten rośnie naturalnie na łąkach i w lasach od Europy do Bliskiego Wschodu. Kwiaty w kolorze intensywnego fioletu zebrane są w główkowate kwiatostany. Liście pokryte są ostrymi ciemnofioletowymi włoskami. 

Na działce rosły całe łany dzwonków skupionych. Z daleka widać było fioletowe plamy tworzone przez kwitnące dzwonki. Teraz zostały wyparte przez krzewy i inne byliny, które mocno się rozrosły tworząc gąszcz,  przez który tylko gdzie nie gdzie przebija się fioletowa główka campanula glomerata.

Szkatułka odmieniona

Drewniane pudełko, szkatułka znalezione przez Hanię na strychu w  podlaskich Sierzputach. Stare, mocno sfatygowane, ale bardzo ciekawe. Wykonane z litego drewna z ładnymi rzeźbionymi brzegami. Przez zimę przeleżało w Tuchomku. Ciągle brakowało czasu aby się nim zająć. Obiecałam Haneczce, że go odnowię. I dzisiaj wreszcie się zebrałam. Od samego rana: naprawianie, malowanie, przecieranie, klejenie, lakierowanie. Jeszcze nie do końca zrobione. Pozostało kilka drobiazgów, które dodadzą szyku. Mam nadzieję skończyć do przyjazdu Hani…

Przed renowacją

i po renowacji

  Ostatecznie zdecydowałam się na mój ulubiony styl schabby shic

 i na cudowną Gretą Garbo.

 

Dzwonek ogrodowy rozwinął pąki.

Pola Negri

Pola (Apolonia Chałupiec) urodziła się w Lipnie k. Włocławka. Data jej urodzin była przez wiele lat owiana tajemnicą. Negri twierdziła, że urodziła się w ostatniego grudnia 1899 roku.  Jednakże według odnalezionej metryki w lipnowskim urzędzie jej data urodzenia to 3 styczeń 1897r.   Matka Negri była praczką a ojciec czarnowłosym Słowakiem z domieszką krwi romskiej, który do Polski przybył za chlebem i pracował jako blacharz. Właśnie dzięki pochodzeniu ojca Pola wyróżniała się kolorem włosów – czarnych jak heban i bardzo egzotyczną urodą, którą doceniono szczególnie w Ameryce.

  Wykonane przeze mnie w stylu shabby pudełko na biżuterię poświęcone światowej sławy polskiej artystce wielkiej Poli Negri.

   Pola od najmłodszych lat wykazywała zdolności gimnastyczne. Zauważona przez nauczycieli ze szkoły baletowej rozpoczęła naukę tańca i baletu w wieku pięciu lat. Po kilku latach z uwagi na słabe zdrowie (wada serca, początki gruźlicy) przerwała naukę tańca.  W 1911 r. zdała do Szkoły Aplikacyjnej przy Warszawskich Teatrach Rządowych.

   Naukę aktorstwa przerwała wykryta u Poli gruźlica. Wyjechała w tym czasie do Zakopanego na kurację, w czasie której rozsmakowała się w poezji Ady Negri.  Nazwisko poetki przyjęła  jako swój pseudonim artystyczny.
   Po powrocie do Warszawy i ukończeniu szkoły Pola zadebiutowała na scenie w Jeziorze Łabędzim. W 1914 roku na ekranach kin ukazał się pierwszy film z Polą w roli głównej – Niewolnica zmysłów

Pola w różnych aktorskich wcieleniach

Zachwycona sukcesem w Polsce, Pola postanowiła rozpocząć podbój innych krajów. Pierwsze role zagrała w Niemczech w filmach z gatunku półerotycznych melodramatów z wieloma scenami tanecznymi. Choć nie były to zbyt ambitne filmy, to sprawiły, że Pola stawała się coraz bardziej popularna. Jej zachowanie było w owych czasach kontrowersyjne. Spacerowała po ulicy w towarzystwie lamparta na smyczy, wylansowała modę na długie buty na wysokich obcasach, nosiła sandały bez rajstop, malowała paznokcie u stóp na kolor czerwony. 

   W czasie pierwszej wojny światowej Pola miała już status gwiazdy w Niemczech, a po Bestii prasa niemiecka obwołała ją “polską Astą Nielsen”.

   W tym czasie Pola pierwszy raz wyszła za mąż za porucznika Eugeniusza hrabiego Dąmbskiego, którego poznała na peronie kolejowym w Sosnowcu. Była to miłość od pierwszego wejrzenia. Kilka dni po pierwszym spotkaniu przyjęła oświadczyny hrabiego. Małżeństwo trwało od 1919 do 1922 roku. Polę nudziło życie w Sosnowcu, gdzie zamieszkała z mężem. Nie przestała tęsknić do świata filmowego. Zostawiła hrabiego. Rozwiedli się i pozostali w przyjaźni.

Pola Negri jak smutny motyl – to mój ulubiony portret artystki.

Pierwszą  amerykańską wytwórnią, która postanowiła zaryzykować zatrudniając nieznaną aktorkę z Europy był Paramount, gdzie zagrała w filmach: Bella Donna, Napiętnowana, Tancerka hiszpańska, Czarna Lu, Cesarzowa. Pozytywne recenzje pojawiły się po roli w filmie Hotel Imperial. Pokochali ją zarówno widzowie, jak i recenzenci. W ciągu pięciu lat pobytu w Hollywood Pola zarobiła sześć milionów dolarów, co uczyniło ją najbogatszą kobietą w przemyśle filmowym. W filmach pojawiała się jako egzotyczna tancerka, dla której tracili głowę zarówno królowie lub złoczyńcy. Jedyną ambitną pozycją w jej amerykańskim dorobku okazał się film Zakazany raj, przedstawiający historię Katarzyny Wielkiej. Krytyka hollywoodzka uznała go za jeden z dziesięciu najlepszych filmów 1925 roku.

W dwunastu przegródkach pomieścić można dużo “świecidełek”.

Z każdą kolejną rolą Pola zdobywała coraz większą rzeszę fanów.Okrzyknięto ją  gwiazdą kina niemego, symbolem seksu, “niemym wampem”. Hollywood zyskało nową femme fatale, gdy z filmu wycofała się Thedy Bara.

   W tym czasie Pola Negri wdała się w pierwszy głośny romans. W latach dwudziestych ubiegłego wieku “najbardziej pożądanym kawalerem w Kalifornii” był Charie Chaplin, będący już po sukcesie Brzdąca, Świateł wielkiego miasta i Gorączki złota. Ich spotkanie, choć przypadkowe, wyglądało jak rodem z najbardziej kiczowatej komedii romantycznej. Limuzyna Chaplina uderzyła w limuzynę Poli na podjeździe przed gmachem, w którym odbywała się gala charytatywna. Pola szybko uległa urokowi czarującego aktora. Z czasem jednak zaczął ją męczyć jego egoizm, zazdrość, a także zaborczość. Ich romans zakończył się równie szybko jak rozpoczął. W jej życiu pojawił się zresztą już ktoś następny – czołowy amant kina, bożyszcze wielu kobiet – Rudolph Valentino.

Poznali się na balu maskowym u aktorki Marion Davis. Spotkanie to było zaaranżowane przez Marion, która chciała ich ze sobą wyswatać. Ich romans miał pomóc obojgu w karierze. Nie przewidzieli jednak tego, że połączy ich prawdziwe uczucie.

Rodolfo Alfonso Raffaello Piero Filiberto Guglielmi (Rudolph Valentino) urodził się w 1895 we Włoszech. Do Ameryki przyjechał w wieku 19 lat i szybko został okrzyknięty mianem “latynoskiego symbolu seksu”. I choć mężczyźni śmiali się z jego łysinki (nosił perukę), nadmiernej miłości do perfum i zniewieściałego trybu życia, kobiety kochały go, jak żadnego innego aktora wcześniej. Zginął śmiercią tragiczną z rąk zazdrosnej wielbicielki, która otruła go na wieść, że zamierza poślubić Polę.

   W 1927 r. Pola zagrała w filmie Drut kolczasty, który stał się przysłowiowym gwoździem do trumny jej popularności i ostatecznie odwrócił od niej życzliwą wcześniej publiczność. Jej kariera filmowa już się kończyła. Miała trzydzieści lat, co w tamtych czasach czyniło ją już nie młodą i mniej atrakcyjną kobietą. W kinematografii – w tym czasie – rozpoczęła się era filmów udźwiękowionych. Pola słabo znała angielski i miała chrapliwy głos co spowodowało, że nie odnalazła się w filmach dźwiękowych. 

   Lekarstwem na niepowodzenia filmowe miało być małżeństwo. Ostatnim mężem Poli był Sergiusz Mdivani – gruziński książę wywodzący się z bogatej rodziny generałów carskich i właścicieli pól naftowych w Baku. Ich ślub odbył się w 1927 roku. W 1928 przenieśli się z mężem do zamku w Normandii. Pola zaszła w upragnioną ciążę, którą niestety dość szybko straciła. Fakt ten okazał się bezpośrednią przyczyną ich rozstania, choć w kręgach znajomych mówiło się, że Pola miała dość swojego męża, który trwonił jej ciężko zdobyty majątek.

   Po rozwodzie Pola na trzy lata przeniosła się do Anglii, gdzie wystąpiła w filmie Ulica potępionych dusz oraz Na rozkaz kobiety, w którym jej lekko ochrypły alt wypadł interesująco i nawet piosenka Raj (skomponowana do tego filmu) stała się przebojem kilku następnych lat.

W 1934 r. na zaproszenie samego Adolfa Hitlera (który uwielbiał niemieckie filmy z jej udziałem) wyjechała do Niemiec i podpisała czteroletni kontrakt filmowy. Nakręciła m.in. Mazurka, Moskwa-Szanghaj, Madame Bovary, jednak karierę niemiecką zakończyła decyzja Göbbelsa, zakazująca angażowania jej do filmów z powodu rzekomo żydowskiego pochodzenia. Uwolniona od podejrzeń, w wyniku osobistej interwencji Hitlera, zagrała ponownie w Tango Notturno, jednakże plotki o romansie z Führerem i rozpoczęcie wojny sprawiły, iż Pola szybko spakowała walizki i uciekła do Paryża, a następnie ponownie do Ameryki.

   Pozostawiwszy cały majątek z Europie, zamieszkała wraz z matką, którą ściągnęła z Polski w dzielnicy dla ubogich. Ponownie spróbowała swoich sił w filmie. W 1943 r. wystąpiła w Hi Diddle Diddle, po którym nie dostała przez wiele lat żadnej propozycji. W 1951 r. przyjęła amerykańskie obywatelstwo. W 12 lat później zagrała swoją ostatnią rolę ekscentrycznej kolekcjonerki biżuterii – Madame Habit w The Moon-Spinners. Film okazał się całkowitą klapą i kiedy po kolejnych 12 latach sam Steven Spielberg prosił, aby zagrała w jego Sugarland Express – odmówiła.

   Po śmierci matki zamieszkała w San Antonio w Teksasie z przyjaciółką –  kompozytorką Margaret West. Po śmierci Margaret, która zapisała cały swój majątek Poli, ufundowała kościół Matki Boskiej Częstochowskiej w West Adows. W 1970 roku w Nowym Jorku ukazały się jej wspomnienia Memoirs of a Star (Pamiętnik gwiazdy), wydane w Polsce w 1976 r. Zmarła 1 sierpnia 1987 r., pochowana została w Los Angeles.

Krótka przerwa na decu

Bardzo krótki sobotni odpoczynek po ciężkich i mozolnych remontowych trudach. Kilkugodzinny wypad do Tuchomka zaowocował podkładkami z Hildą by Duane Bryers. Niebawem “polecą” na Wyk.

I jedna szczególna – dla mnie najpiękniejsza…. dla Natki.

Czas przeznaczony dla oczyszczenia oczka wodnego i dopełnienia go wodą.

Prawdziwą radość sprawiły nam sikorki bogatki, które zadomowiły się w budce lęgowej na naszym okazałym świerku. Mają tu doskonałe warunki gniazdowania. Śpiewający lokatorzy znaleźli sobie “kwaterę” w nowej budce przywiezionej w ubiegłym roku z podlaskiego jarmarku.

Dzwonek ogrodowy – csampanula medium to moja ulubiona bylina. Zawsze budzi zachwyt. Nikt nie przechodzi obojętnie obok kwitnących dzwonków. Za kilka dni w pełni rozkwitnie. Zasiał się w waskiej szczelinie między tarasem a chodnikiem. I zdawałoby się, że to nie jest to zbyt komfortowe miejsce, to jednak tu kwitnie najpiękniej.

Piwonia – peonia jest jednym z najpopularniejszych i najpiękniejszych kwiatów spotykanych w Polskich ogrodach. Ciepłe czerwcowe dni spowodowały, że bardzo szybko zakwitła i niestety krótko będzie się pyszniła swoimi okazałymi kwiatami.

Wiele roślin widywanych na łąkach czy polach można przenieść do naszego ogrodu. Na pewno należy do nich dziewanna. Dziewanna – verbascum thapsiforme – to wysoka, nierzadko nawet dwumetrowa roślina, porośnięta szarymi włoskami. W pierwszym roku wegetacji tworzy rozetę szerokich owłosionych liści, w drugim zaś wydaje wzniesiony, najczęściej mocno rozgałęziony pęd, gęsto pokryty pąkami kwiatowymi. Złociste kwiaty otwierają się w nie uporządkowany sposób, zakwitając w coraz to innym miejscu pędu od lipca aż do września.
Lubi nasłonecznione miejsca łąk, piaszczystych i kamienistych nieużytków,  skrajów lasów i przydroży. 

Jest niewymagająca i zawsze sama znajdzie sobie najlepsze dla niej stanowisko. W tym roku zakwitnie tuż przy samym domku. Zapowiada się na okazałą i wysoką roślinę. Jej żółte kwiaty pojawią się w lipcu i sierpniu jeszcze w kilku miejscach tuchomkowego ogrodu. Bardzo lubię dziewannę, bo nadaje ogrodowi swojskiego, wiejskiego charakteru.

Macierzanka zajęła już sporo miejsca na trawniku. Nie przeszkadzamy jej tym bardziej, że nasz trawnik jest bardzo “gościnny” i pozwala się panoszyć różnorodnym roślinom. Nie wszystkie z nich są mile widziane, ale większość tak. To już nie trawnik tylko łąka pełna różnorodnego kwiecia.

5 czerwca – piękna niedziela

Niedziela w Tuchomku  – wspaniały relaks po remontowych zmaganiach. Bardzo piękny dzień. Obydwie jubilatki zachwycone! Olenka  – osiem miesięcy i babunia  szacowna ? latka. Do pełni szczęścia brakowało nam tylko Tadka z rodzicami. Niestety dla  naszego trzymiesięcznego wnusia było trochę za ciepło. Ale myślami i sercem byliśmy z nimi.

 Skalniaki pełne kwiecia a dostojny mak niebawem pokaże swoją krasę. 

 Urocza jak zawsze Oleśka i wszechobecne margaretki.

 Szczęśliwa rodzinka

Dzika róża zwana cukrową rozkwitła – pora na przetwory!

Konfitura z płatków dzikiej róży

Płatki dzikiej róży najlepiej zebrane o poranku jak opadnie rosa.

25 dkg płatków dzikiej róży 
35 dkg drobnego cukru
sok z cytryny

Oderwać z płatków białe końcówki (można tego nie robić, ale one dodają konfiturze goryczki). Ucierać z cukrem drewnianą pałką dodając sok z cytryny. Ucierać należy do momentu aż cukier się rozpuści. Trwa to niestety długo. Nigdy do końca cukier mi się nie rozpuścił. Ucieram zawsze jakieś trzy kwadranse. 

Małe słoiczki wraz z pokrywkami wyparzam i napełniam konfiturą. Przechowuję w lodówce. Wspaniały dodatek do wypieków –  zwłaszcza pączków.