Zmysłowa Marilyn Monroe w stylu pin-up girls z lat 50 na podkładkach, które w pośpiechu wykonałam w przerwach między jedną podróżą a przygotowaniem do następnej. Fajne podstawki zwłaszcza pod kieliszek dobrego wina czy szampana.
Malowanie, przycinanie…
Natka dorwała się do sekatora i z wielką ochotą przycina gałęzie derenia białego. Chce nadać mu ładniejszą formę i pobudzić do rozgałęzienia. Dereń latem zieleni się wokół “gołego”, okazałego świerkowego pnia, a późną jesienią i zimą jego pędy i starsze gałęzie są błyszczące i jaskrawoczerwone . Kolor ten jest tym silniejszy, im krzew ma bardziej słoneczne stanowisko.
Natalia bawiła się również w malowanie. Przyciętą śliwę pomalowała na kolor pistacjowy, a pień wiśni na piękny błękit.
Na balkonach
Tegoroczny balkon u Joli i Klausa jest bardzo kolorowy. Piękne duże donice z bogatą gamą roślin o przeróżnych barwach. Imponująca różnorodność kwiatów, roślin o dekoracyjnym ulistnieniu, zwisających pędach. To królestwo Klausa, dla którego pielęgnacja roślin stanowi odskocznię od codziennych absorbujących i wyczerpujących obowiązków zawodowych, daje dużo przyjemności i satysfakcji, kiedy sadzone i pielęgnowane przez niego rośliny odwdzięczają się pięknymi kwiatami.
Różnobarwne surfinie, begonie, fuksja i strażnik – żabi królewicz
Dalia, georginia o wyjątkowym, oryginalnym pokroju i barwie
Begonia “Pendula” o przepięknych, okazałych, zwisających kwiatach
Pan Gołąb – nieproszony, ale tolerowany, choć bardzo uciążliwy balkonowy gość znalazł sobie miejsce do gniazdowania na antenie satelitarnej. Od kilku lat niezmiennie upodobał sobie balkon Państwa Asbahr’ów.
***
Mój tegoroczny balkon pomieścił dużo zielonych kwiatów, które na okres letni przeniesione zostały z mieszkania na powietrze. Bardzo dobrze się tu rozwijają i pozostaną do momentu pierwszych przymrozków. Wczesną jesienią pojawią się na balkonie różowe kwiaty rozchodnikowca okazałego.
Grubosze – bardzo służy im pobyt na balkonie. Rosną intensywniej niż w pomieszczeniu.
To mój największy okaz!
Fikus, figowiec – młode, chodowane przeze mnie z maleńkich sadzonek
Szeflera, Schefflera – dwudziestoparoletnia roślina, którą od kilku lat prowadzę w formie bonsai
Rozmaryn w towarzystwie fikusów
Figowiec benjamina (Ficus benjamina) – blisko dwudziestoletni prowadzony w formie bonsai
Rozchodnikowiec okazały (Hylotelephium spectabile) – jedyny w tym towarzystwie, który niebawem pokaże swoje różowe kwiaty.
Lektura wakacyjna
Książka na niepogodę
Podczas wakacji zawsze sięgam po książkę interesującą, ale niezbyt “skomplikowaną”. Cukiernia Pod Amorem – dwa opasłe tomy, które znalazłam u Joli w biblioteczce – to niesamowita saga – książka kojąca duszę, zajmująca umysł i rozwijająca wyobraźnię. Jest w niej wszystko, czego oczekuje się od dobrej powieści. Wciągająca historia losów rodzin, których łączą więzy pokrewieństwa, przyjaźnie i animozje. Są wielkie namiętności, jest miłość, ważne wydarzenia historyczne. Autorka na przemian raczy nas historią współczesną i rozmaitymi historiami wcześniejszymi, rozciągniętymi w czasie przez całą drugą połowę XIX stulecia, aż do początku wieku XX.
Niebawem ma ukazać się trzeci tom tej powieści, na który już dzisiaj czekam z niecierpliwością.
Książkę Manueli Gretkowskiej “Kobieta i mężczyźni” – wyszperaną w księgozbiorze Joli – pohłonęłam w ciągu 1,5 dnia. Proza tej pisarki jest specyficzna, nie ma tu subtelnych opisów, niedomówień, wręcz przeciwnie. Gretkowska “nazywa rzeczy po imieniu”, nie poetyzuje. W prostej fabule pisanej niekiedy brutalnym, wulgarnym językiem autorka zawarła kilka ciekawych spostrzeżeń, o kobietach i mężczyznach, o społeczeństwie, o współczesnym świecie. Sama fabuła – kilka lat z życia Klary – też jest interesująca, niebanalna. Polecam na deszczowe dni.
W czasie urlopu zdążyłam zajrzeć jeszcze do biografii Jane Fondy. Wrócę do niej za rok.
Dzięki Jolu, że można znaleść w Twoim księgozbiorze zawsze coś interesującego. Te wakacyjne lektury uzupełniają moje “niedobory” w czytaniu w ciągu roku i zapewniają interesujące wypełnienie urlopowego czasu w niepogodne dni.
Plażowowanie na Wyk auf Fohr
Choć pogoda na wyspie Fohr w lipcu nie dopisała, to każdy słoneczny dzień sprzyjał korzystaniu ze słonecznych i morskich kąpieli zwłaszcza przez wypoczywających tu gości. Poniżej fotki z plaży na Wyk auf Fohr.
Na drugim planie port Wyk auf Fohr (od 1704 roku), skąd przypływają i odpływają promy pasażersko-samochodowe.
Promy kursują często, są bardzo wygodnym środkiem transportu, łączą położony na stałym lądzie port Dagebull z miasteczkiem Wyk auf Fohr. Można tu skorzystać z małej gastronomii, a w słoneczne dni w trakcie rejsu podziwiać widoczne na horyzoncie wysepki Halligen oraz delektować się słońcem na pokładach.
Mini plaża w Restaurant zum Walfisch
Samochodem przez wyspę
W ubiegły wtorek Klaus “zafundował” nam piękną wycieczkę po wyspie. Odwiedziliśmy: Ovenum, Midlum, Utersum, Wrixum, Dunsum, Oldsum i Nieblum. Niewielkie wioski, w których jakby czas płynął wolniej, bez miejskiego gwaru i pośpiechu. Domy, w większości pokryte strzechą wyglądają niezwykle malowniczo. Można tu aktywnie spędzić urlop, jeżdżąc rowerem lub spacerując szlakami, które pozwolą turyście dogłębnie poznać sielski urok wyspy. Fryzyjskie wioski nad wattami emanują spokojem i ciszą. Wraz ze zmianą pływów morze ukazuje wciąż swoje nowe oblicze.
Piękna pogoda pozwoliła jeszcze bardziej dostrzec uroki wyspy, “zasmakować ” ich niezwykłego klimatu i piękna. Uraczyliśmy również nasze podniebienia smacznym obiadem podanym w restauracji Wikinger w Nieblum.
Przy okazji odwiedziłyśmy kilka uroczych sklepików…
Ogrody w Nieblum zawsze pełne kwiatów.
I ten błękit nieba…
Urlop na wyspie – photo z wakacji
Wyk auf Fohr – moja wakacyjna oaza. Tu od kilkunastu lat spędzam letnie wakacje.
Föhr – jedna z Wysp Północnofryzyjskich przy niemieckim wybrzeżu Morza Pólnocnego.
Wyspa ma powierzchnię 82 km?, a zamieszkuje ją 8 647 mieszkańców. Jest to największa z niemieckich wysp nieosiągalnych samochodem ani koleją. Największym miastem wyspy jest Wyk auf Föhr położony na jej wschodnim wybrzeżu. Ponadto na wyspie znajduje się 16 niewielkich miejscowości, trzy z nich z zabytkowymi kościołami z XII i XIII wieku. Miejscowa ludność używa, oprócz języka niemieckiego, także lokalnej odmiany fryzyjskiego, zwanej Föhring lub Fering. Lokalną ciekawostką są nazwy miejscowe kończące się na -um (jak w nazwach wiosek Nieblum, Utersum, Wrixum itp).
Na wyspę można się dostać promem samochodowym, kursującym między położonym na stałym lądzie portem Dagebüll a miasteczkiem Wyk auf Föhr (WIKIPEDIA)
Restauracja naszych przyjaciół – Joli i Klausa – ZUM WALFISH – tu smacznie jadam i spędzam miłe przyjacielskie spotkania.
Te pyszności przygotowuje oczywiście Mistrz Klaus
Pogoda w tym roku nie nastraja do plażowania, ale wyjątkowo czyste powietrze i klimat to “skarby” które odnajduje tu liczna rzesza wypoczywających gości.
Sztormowa pogoda nie przeszkadza w spacerach.
W dali na horyzoncie widoczne maleńkie wyspy HALLIGEN.
Urocze miasteczko z wąskimi uliczkami i bajkowymi domkami.
I takie “staruszki” – prawdziwe perełki, które można spotkać na wyspie
Ligularia przewalskii
Ligularia przewalskii (języczka Przewalskiego)
W stanie naturalnym bylina rośnie na północy Chin. Malownicza roślina o wysmukłych długich kwiatostanach. W czasie kwitnienia osiąga wysokość nawet do 1,50 m. Cienkie, sztywne, wyprostowane łodygi barwy brązowej, najczęściej z trzema liśćmi. Wyprostowane długie pędy kwiatostanowe utworzone są z wielu drobnych, charakterystycznych koszyczków kwiatowych, średnicy 2-3 cm, złożonych z 3 żółtych kwiatów rurkowatych i 2 żółtych języczkowatych (od nich pochodzi nazwa). Kwiaty w kwiatostanie rozwijają się stopniowo i dość długo, ich kwitnienie przypada na lipiec-wrzesień. Przekwitnięte kwiatostany warto pozostawić, gdyż są dekoracyjne także zimą.
Poniżej nasza Ligularia przewalskii w trakcie sadzenia przez darczyńcę Grzesia i jego wdzięczną pomocnicę Zuzię. Miejsce, jakie wspólnie wybraliśmy jest optymalne – pięknie komponuje się na tle oczka wodnego i innych roślin. Będzie tu miała dobre warunki do rozwoju.
Przybyły nam tego dnia jeszcze dwie rośliny: kosodrzewina i świerk szczepiony. Nowa kosodrzewina (na zdjęciu niżej) nazwana przez nas “Hanną” a świerczek “Gregorym” zostały podarowane przez naszych gości z Łomży.
Przy ognisku
Ognisko w Tuchomku to nieodzowny element wakacyjnych atrakcji. Biesiadowanie przy nim to ogromna przyjemność. Zawsze duże i starannie przygotowane przez Rysia. No i koniecznie kiełbaski, które nadziewane na specjalne metalowe szpadki (widelce jak mawia Zuzia) i pieczone nad żarem powstałym z wypalonego drewna. Ognisko początkowo bucha dymem, następnie sypie płomieniami, strzela iskrami, ogrzewa, rozświetla zapadający zmierzch, wytwarza swoistą atmosferę, wyjątkowy klimat, wieczór staje się magiczny.
Taki piękny wieczór przy ognisku spędziliśmy z naszymi kochanymi Łomżyniakami.
płonie ognisko…
a my szczęśliwi grzejemy się w jego płomieniach
w oczekiwaniu na pieczenie kiełbasek…
Rodzinne spotkanie
W oczekiwaniu na łomżyńskich gości, którzy wracali w korku z karwieńskiej plaży…
Olenka z Mamusią. Nasza kochana wnusia – maleńka dzielna turystka – odwiedziła nas po długiej pieszej wycieczce w Sobieszewie (rodzice pieszo, Olenka “na plecach”)
Urocze trzy dziewczynki: Zosia, Zuzia i Olenka
Nasz maleńki “Szkrabik” poraczkował do dziadziusia. Jego zachwyt niewymowny.
Rozchwytywana przez wszystkich Olenka – tu z Ciocią Haneczką