Łomża w Tuchomku

 

Pierwsza fotka po przyjeździe. Serdeczne powitanie i radość obopólna jak widać na zdjęciu. Moja kochana Haneczka zawitała ze swoją ferajną w Tuchomku. Obawy czy pogoda w tym roku dopisze okazały się płonne. Można było do woli korzystać z plaży na otwartym morzu, gdzie Grześ prawie każdego dnia  zawoził swoje panie.

 

IMG_1489

 

Przed wyjazdem łyk porannej kawy na tarasie…

 

IMG_1603

 

Łomżyniacy jeździli na otwarte morze do Karwieńskich Błot  – wsi położonej 30 km od Władysławowa. Plażę oddziela od wsi las sosnowy, który łączy się z Krajobrazowym Parkiem. Zaletą jest łagodne zejście do wody, szeroka i czysta plaża. Można tu fantastycznie odpocząć, bo nie ma tłumu plażowiczów.

Niezłe fale, ale Tatuś czuwa by dziewczynki mogły do woli korzystać z morskich kąpieli.

 

IMG_1498

IMG_1558

 

Mamusia za parawanem w kolorze blue dokarmia swoje pociechy zgłodniałe po wodnych harcach.

 

IMG_1521

 

Ranking najlepszych wakacyjnych fotografii:

 

“zakopana po szyję”

 

IMG_1585

 

“nieco strudzona plażowiczka”

 

IMG_1591

 

“chwila skupienia”

 

IMG_1599

 

“a On za Nią jak cień”

 

IMG_1821

 

“chwila relaksu”

 

IMG_1544

 

Ognisko jak zawsze misternie ułożone – to oczywiście dzieło Rysia. Długie tuchomskie biesiady przy ognisku połączone z pieczeniem kiełbasek stały się już tradycją i nieodłącznym elementem spotkań z naszymi gośćmi.

 

SAM_9061

SAM_8933

Dwaj przyjaciele w świetle płonącego ogniska. Chwilo trwaj rzec by można…

 

 

SAM_9042

 

Moje ulubienice Zosia i Zuzia zabawiły się w malarzy. Zadanie każda wykonała bardzo dokładnie – na szóstkę. Wykazały przy tym dużo cierpliwości. Brawo! 

 

SAM_9050

 

U Ali na imieninach

 

20 lipca Ala z Bodziem gościli nas w Linii w ramach zaległych imienin gospodyni. Było kameralnie (trzech braci ze swoimi lepszymi połowami), bardzo serdecznie, sympatycznie i ciepło. To ciepło dotyczyło również pogody. Wprawdzie trochę wiało (jak to w Linii) ale za to słońce nie próżnowało. Słowem fantastyczny dzień!

Działka powitała nas wspaniałymi barwami kwiatów, wśród których królowała róża niezwykłej urody i woni.

 

SAM_8832

 

Ogromne kwiatostany hortensji w pełnym rozkwicie. Ich złamana biel fantastycznie harmonizuje się z głęboką zielenią dorodnych liści.

 

SAM_8834

 

Lilie pyszniły się przeróżnymi barwami. To ulubione kwiaty Ali, jej powód do dumy.

 

SAM_8837

SAM_8839

SAM_8850

SAM_8840

 

Zamówiłam u Bodzia budkę lęgową, po cichu liczyłam na dwie, a okazało się, że gospodarz  jak zwykle okazał swą  hojność i zbudował cztery!!! Dziękuję raz jeszcze i mam nadzieję, że ptaki nie pogardzą nowymi, pięknymi domkami a w zamian za udzieloną gościnę odwdzięczą się pięknym śpiewem. 

 

SAM_8851

 

Trzech Braci z pysznym, schłodzonym łomżyńskim z pianką w oczekiwaniu na obiad.

 

SAM_8841

 

Zgodnie z umową wystąpiłyśmy w koszulach w stylu etno. Fela w niebieskiej rodem z Rumunii, a ja w czerwonej, nieco leciwej, bo czterdziestoletniej – rodem z Bułgarii. Nawiasem mówiąc jak na swoje czterdzieści – to ma się całkiem nieźle.

 

SAM_8863

SAM_8866

 

Gniady przystojniak pasący się tuż za płotem Bogdanów, wzbudzał zaciekawienie zwłaszcza u Panów.

 

SAM_8853

SAM_8860

 

No i słow kilka o menu. Jak zawsze u Ali suto, pysznie i w dużych ilościach. Był schab pieczony z dzika (delicje), polski schabowy, kurczak, kotleciki z kurkami i zrazy z dziczyzny. Pychotka. A do kawy ciastowa orgia. Sześć gatunków do wyboru!!! I jak tu zadbać o dietę… Kolacji goście już nie zdzierżyli, dlatego została zapakowana “na wynos”…

 

SAM_8845

SAM_8846

SAM_8843

 

 

Absolwent w Tucholi

 

Tegoroczne lato w ciągłej gonitwie. Dwa dni po powrocie z Wyspy przeżywaliśmy bardzo uroczyście i w pięknej oprawie ślub i wesele Oki. Kilka dni później  trzydniowa wyprawa do Tucholi, gdzie Ryś spotkał się ze swoimi szkolnymi przyjaciółmi na zjeździe absolwentów dawnego Liceum Pedagogicznego.

Tuchola – prastare miasteczko jak zawsze nas zachwyciło. Dopisała nawet aura. Bezchmurne niebo, bardzo ciepło.  Pogoda ducha także na 100%. Trochę nostalgicznie i sentymentalnie, bo Ryś pokazał mi Tucholę widzianą oczami młodego chłopca. Chodziliśmy po uliczkach i odwiedzaliśmy miejsca, które są dla niego pamiętnikiem ucznia z podstawówki a potem licealisty. Każde  miejsce ilustrował jakąś historią, dzisiaj widzianą inaczej, z perspektywy czasu. Było pięknie i czasem wzruszająco. 

 

Podstawówka – powaga, zaduma…

 

SAM_8740

SAM_8741

SAM_8743

 

Absolwent Rysiu przed wejściem frontowym do gmachu swojego dawnego (dziś już nie istniejącego) Liceum Pedagogicznego

 

SAM_8761

SAM_8762

SAM_8763

 

wspomnienia, wspomnienia, wspomnienia…

Podczas, gdy Rysiu wspominał szkolne piękne lata w gronie przyjaciół – ja nadrabiałam w hotelu blogowe zaległości przy szklaneczce zimnego chilijskiego wina.

 

SAM_8766

SAM_8735

 

Malownicze, urzekające formą i stylem wąskie uliczki oraz równie piękny duży rynek otoczony starymi zadbanymi kamienicami. Na rynku liczne ławki, gdzie można odpocząć w cieniu starego drzewostanu.

 

SAM_8736

SAM_8746

SAM_8754

 

i jeszcze jeden telefon do kolegów zjazdowiczów…

piękna współczesna fontanna na rynku dodaje uroku i trochę chłodu w tak ciepłe letnie dni, jak te które spędziliśmy w Tucholi

 

SAM_8755

SAM_8781

 

Następnego dnia krótkie spotkanie z koleżankami klasowymi, które miałam przyjemność poznać  i przed podróżą wypić wspólną kawę.

 

SAM_8782

 

Stary budynek dworca w Tucholi to jedna z tzw. “perełek” regionu. Z zewnątrz częściowo odnowiony dzięki unijnemu wsparciu.
Dzisiaj niewiele pociągów stąd odchodzi. A kiedyś… wspomnienia, wspomnienia, wspomnienia…

 

scan0002

 

Absolwenci Liceum Pedagogicznego w Tucholi w pełnej krasie przed budynkiem swojej dawnej szkoły. Z klasy Rysia dojechało aż 10 osób!

 

Urlop na Wyk auf Fohr

 

Dwa tygodnie na Wyk’u upłynęło pod znakiem kiepskiej pogody. Było zazwyczaj pochmurno, często padało a temperatura oscylowała między 10 – 16 stopni. Zdarzył się  jeden dzień piękny, słoneczny i ciepły. Był to pierwszy wtorek mojego pobytu u Joli. Restauracja w tym dniu jest zamknięta dlatego mogliśmy do woli korzystać z darów niebios. Trochę kalorii w postaci pysznych lodów skonsumowaliśmy w kawiarni racząc się jednoczśnie widokiem spokojnej morskiej toni i urokiem błękitnego nieba. Niestety był to pierwszy i ostatni tak piękny dzień w czasie całego mojego urlopu.

 

CIMG9114

 

A potem jeszcze długi spacer najpiękniejszą w Niemczech promenadą nadmorską Sandwall z widokiem na Morze Północne i Wyspy Północnofryzyjskie, która jest niewątpliwie największą atrakcją turystyczną Wyk’u. Klaus przegonił nas zdrowo, do domu wróciłyśmy mówiąc dosadnie – “padnięte”.

 

CIMG9125

CIMG9124

 

A kilka dni później ulewa, która w ciągu kilkunastu minut zamieniła Grosse Strasse w rwący potok. Wejście do Restauracji natychmiast zabarykadowano co zapobiegło zalaniu. Służby miejskie stanęły na wysokości zadania i bardzo szybko wodę wypompowano. Ale wieść gminna o zalaniu restauracji była szybsza niż rwący potok. Migiem obiegła mieszkańców i wczasowiczów i spowodowała, że gości w tym dniu było mniej niż zwykle.

 

CIMG9153

CIMG9163

 

A tymczasem restauracja ma się bardzo dobrze rzec można śmiało, że lepiej niż kiedykolwiek. Zmieniają się szczegóły wystroju, detale. Mnie urzekła sympatyczna niewątpliwie dama dla której wino jest tańsze niż terapia.

 

SAM_8450

 

Każdy gość może się tu odnaleźć. Serc i kranców z foto-kapslami przybywa w miarę jak przybywa nowych gości odwiedzających restaurację. Właścicielka skrupulatnie dokumentuje starając się nikogo nie pominąć. Te foto-kapsle jedyne w swoim rodzaju stanowią swoisty  znak rozpoznawczy Restaurant zum Walfisch,  są odznaką gościnności i bezpośredniego kontaktu z drugim człowiekiem.

 

SAM_8466

 

Nowe dekoracyjne poduszki walfisch’e wykonane własnoręcznie przez właścicielkę stoją na tarasie puszczając oko do gości.

 

SAM_8468

 

A ta bardzo wiotka i niewiarygodnie ciężka dama przyjechała z Polski po ostatniej wizycie Państwa Asbahr’ów. Swoje wdzięki eksponuje gościom na większym tarasie.

 

SAM_8467

 

A kuchnia pod wodzą Klausa działała jak zawsze po mistrzowsku. Smakołyki niewiarygodnie łechtały nasze podniebienia i niestety nie wpływały na moje dietetyczne postanowienia. Do tego oczywiście dobre zimne piwo. To jest to.

 

CIMG9142a

CIMG9192

SAM_8498

SAM_8536

SAM_8537

SAM_8547

SAM_8646

 

Pogoda nie sprzyjała plaży za to pozwoliła zagłębić się w lekturze i zapomnieć o Bożym świecie. Wszystkie pozycje bardzo ciekawe, które “połyka się jednym tchem”. Polecam zwłaszcza książki autorki Romy Ligockiej, której jestem nieodłączną  fanką.

 

SAM_8465

SAM_8456

SAM_8546

SAM_8503

SAM_8540

 

Park an der Muhle to oaza ciszy i spokoju, wspaniała roślinność, zapach ziół i kwiatów, klimat sprzyjający odpoczynkowi i czytaniu oczywiście. Często tu przychodziłam z książką i parasolem pod pachą.

 

SAM_8517

SAM_8483

SAM_8482

SAM_8477

SAM_8571

 

 rosną tu całe łany wspaniałych funki o olbrzymich liściach

 

SAM_8515

 

 oraz bardzo dużo różnorakich ziół

 

SAM_8574

 SAM_8511

SAM_8495

 

w parku często goszczą gołębie no i na stałe zamieszkuje rodzina bociania

 

SAM_8560

 

a na molo można obserwować mewy zaprzyjaźnione z turystami , które dumnie i śmiało paradują po deskach w swoich pięknych czarnych kapelusikach

 

SAM_8596

 

 z mola można też obserwować promy systematycznie i leniwie przypływające i odpływające z portu

 

SAM_8599

 

 Jednym z tych promów odbyliśmy w ostatni wtorek mojego pobytu na wyspie wycieczkę do Kiloni, gdzie odbywały się coroczne Kieler Woche

 

SAM_8604

CIMG9212

SAM_8613

SAM_8617

 

 w oczekiwaniu na soczystego steka

 

CIMG9227

 

Urodziny Joli fetowaliśmy w restauracji. Było dużo gości, wspaniałych prezentów i naręcza kwiatów.

 

CIMG9233

CIMG9248

 

 najbardziej oczekiwany i bliski sercu prezent od Julki ze Szwajcarii dotarł w sam dzień urodzin

 

CIMG9251

CIMG9262

 

Elbląg – podróż sentymentalna

 

Nasza trzydniowa wycieczka do Elbląga (07-09 czerwca) udała się pod każdym względem. Nawet pogoda nie zawiodła. Plan skrupulatnie opracowany przez Rysia zrealizowaliśmy w 100%.

Były spacery naszpikowane wspomnieniami i pozytywnymi emocjami. Odwiedziliśmy szczególnie drogie i bliskie miejsca, które nierzadko wzruszały do łez. Zwłaszcza te które kojarzyły się ze szczęśliwym dzieciństwem i rodzicami, o których pozostały już tylko wspomnienia. Nie przepuściliśmy chyba żadnemu elbląskiemu zabytkowi.  Wróciliśmy do miejsc, które darzymy szczególnym sentymentem a spotkania po latach były wspaniałe! I już dzisiaj deklarujemy, że niebawem je powtórzymy.

 

Untitled-1

 

Nad rzeką Elbląg

 

SAM_8309

SAM_8217

SAM_8220

 

Starówka Elbląska z historycznym układem urbanistycznym, podzamczem, zespołem klasztornym, charakterystyczną dla Elbląga Ścieżką Kościelną oraz zespołem zrekonstruowanych kamieniczek.

 

SAM_8311

SAM_8218

 

Katedra pw. Św. Mikołaja to jeden z najstarszych obiektów sakralnych w Elblągu z surowym, gotyckim wnętrzem.

 

SAM_8228

SAM_8234

SAM_8235

 

Brama Targowa w Elblągu jest jednym z najbardziej charakterystycznych i rozpoznawalnych zabytków Elbląga. XIV-wieczna budowla stanowiła w przeszłości fragment nieistniejących już murów obronnych miasta.

 

SAM_8272

 

 W Muzeum Archeologiczno – Historycznym w Elblągu oglądać można ciekawe eksponaty pochodzące z dwóch stanowisk archeologicznych: Starego Miasta w Elblągu i dawnej osady handlowej Truso.

 

SAM_8304

 

Jeden z eksponatów muzeum – waza fajansowa – Paulus van der Strom (1734-1764), Delft, Holandia.

Jako żywo przypomina wazę, która pochodzi z mojego rodzinnego domu z Elbląga.

 

SAM_8445

SAM_8318

SAM_8320

 

Centrum Sztuki – Galeria EL mieści się w dawnym kościele podominikańskim. Kościół był kilkakrotnie przebudowywany. W 1945 roku świątynia została poważnie uszkodzona. W latach 70., dzięki inicjatywie grupy entuzjastów, kościół został odbudowany a następnie zaadoptowany na centrum sztuki współczesnej.

*****

Odwiedziliśmy też stare cmentarze i miejsca, które były kiedyś nekropoliami. Niestety, po wojnie większość z nich zamieniono w parki i skwery, poprowadzono ulice. W 1966 roku upamiętniono je dwujęzycznymi tablicami.

Dużą nekropolią elbląską na której spoczęło wielu wybitnych obywateli miasta, był cmentarz parafii Najświętszej Marii Panny (obecnie park im. Traugutta). To właśnie tu został pochowany w 1896 r. jeden z najwybitniejszych elblążan – Ferdynand G. Schichau. Także na tym cmentarzu znalazł miejsce wiecznego spoczynku tłumacz i historyk literatury polskiej Henryk Nitschmann – Niemiec, który kochał Polaków i który swój testament napisał w języku polskim, wybitny historyk Max Toppen i prawdopodobnie inżynier, budowniczy Kanału Oberlandzkiego (Elbląskiego)  Georg Jakub Steenke.

 

Untitled-2

 

Tablice upamiętniające były cmentarz Św. Jana w Parku  Wojska Polskiego przy ul. 3-go Maja.

 

Untitled-3

 

Odwiedziliśmy też miejsce dawnego Cmentarza żydowskiego znajdującego się u zbiegu ul. Brzeskiej i ul. Browarnej. Dziś o jego istnieniu przypomina już tylko ustawiony w 2001 roku niewielki pomnik, na którym wyryto napis o treści: “Pamięci Żydów Elbląga. 

 

elblag1

 

 Przy przy ul. Sadowej zwiedziliśmy poniemiecki cmentarz ewangelicki. Cmentarz został zdewastowany a obecnie przekształcony w teren o charakterze parkowym, gdzie utworzono lapidarium i odsłonięto płytę pamiątkową w języku polskim i niemieckim o treści: “Lapidarium Pamięci Mieszkańców Miasta Elbląga Pochowanych do 1945 r.”  W lapidarium eksponowane są płyty nagrobne przedstawiające wartość artystyczną bądź historyczną. Ocalałe z nich należą do przedstawicieli wielu znamienitych elbląskich rodzin. Wśród nich są należące do osób najbardziej znanych dla dzisiejszych elblążan: Franza Komnicka – właściciela fabryki samochodów, Schrettera – właściciela mleczarni przy ul. Bema, pradziadków pani kanclerz Angeli Merkel – Emila i Emmy Drange,Zimensa, Hirscha i innych.

 

SAM_8252

SAM_8254

 

Obecny ratusz przy ul. Łączności 1 jest siedzibą władz miasta – ma już prawie sto lat, został zbudowany w latach 1910 – 1912. Przed wojną mieściło się w nim Męskie Reformowane Gimnazjum Realne im. Heinricha von Plauen. Kiedyś tu pracowałam 6 lat.

 

SAM_8354

 

Jedną z ostatnich lamp gazowych zainstalowanych w Elblągu jest stojąca do dzisiaj na narożniku Sądu Okręgowego, która ufundowana została przez władze miasta z okazji otwarcia imponującego gmachu sądu w czerwcu 1914 roku.

 

SAM_8350

 

wspomniany gmach sądu

 

SAM_8352

SAM_8394

 

Dom w którym się urodziłam i wychowałam. Tu mieszka nadal najwierniejsza przyjaciółka moich rodziców Pani Irena. Z tym domem, z Panią Ireną i jej córkami łączą mnie same dobre wspomnienia. I to one wypełniły nasze spotkanie. Było ciepło, wesoło, wspaniale. Musimy niebawem zrobić powtórkę. Obiecałam im to.

 

SAM_8355

SAM_8392

SAM_8396

 

Moja podstawówka (obecnie w remoncie)

 

SAM_8358

 

Rzeczka Dzikuska, przepływająca przez Elbląg. Za moich czasów płynęła dziko, dzisiaj zrobiono regulację brzegów. Wokół niej dużo terenów zielonych. Z tymi terenami także wiążą się piękne wspomnienia.

 

SAM_8363

 

Te ogródki działkowe są mi szczególnie bliskie. Jeden z nich należał do moich rodziców.

 

SAM_8422

SAM_8423

 

W każdą lenią niedzielę kiedy przyjeżdżaliśmy do rodziców odwiedzaliśmy działkę, która była oazą zieleni. Tu rodzice hodowali zdrowe warzywa, owoce i piękne kwiaty.  I to miejsce najbardziej mnie wzruszyło!

 

SAM_8438

 

 Nieopodal jest jeszcze ogród wujka Antosia. Mieliśmy szczęście, że go tam zastaliśmy. Radość była wielka i obopólna.

 

SAM_8428

SAM_8431

SAM_8433

 

Ta menażeria wypełnia cały wujka ogród. Swoisty urok!

 

SAM_8380

 

Zwiedziliśmy też kilka restauracji. Ta w kompleksie Zabytkowego Zespołu Młyna Wodnego pochodzącego z XIX wieku, który nosił niegdyś nazwę “Strauchmühle”, czyli Młyn Krzaczasty.

 

SAM_8383

 

Stara Karczma przy Traugutta. Było pięknie, ciepło i smacznie na podwieszanym balkonie w towarzystwie okazałego kasztana.

 

SAM_8386

SAM_8390

 

Restauracja na barce Admirał – zimny Żywiec i smażony sandacz – pycha. Do tego słońce i leniwie płynąca rzeka.

 

SAM_8215

Untitled-

 

Na koniec wspomnę o bardzo dla mnie ważnych odwiedzinach kochanej cioci Jadzi. Naszą elbląską eskapadę rozpoczęliśmy od spotkania z ciocią. Planowaliśmy wyciągnąć ją do restauracji, ale się uparła, że to ona nas ugości u siebie. Poczciwa, miła i dobra jak zawsze. Mimo ciężkich życiowych doświadczeń bardzo pozytywnie nastawiona do życia. Zawsze miałam do niej słabość a ona do mnie. Jestem jej wdzięczna za to jak bardzo kochała moich rodziców i jak do końca o nich pamiętała. Umówiliśmy się z ciocią na wspólny wyjazd na Podlasie w tym roku.

 

SAM_8197

 

Ale paka

 

Paczka dotarła akurat w przeddzień moich urodzin. Kochana Jola zawsze pamięta i hojnie obdarowuje. Przy okazji również o najmłodszych Kajtusiu, Tadziu i Olence. Niebawem będę mogła za wszystko osobiście podziękować. Do zobaczenia na Wyk’u!

 

SAM_8141

SAM_8148

 

chłopcy w pistacjowej zieleni

 

SAM_8145

 

a dziewczynka różowo-łososiowa

 

SAM_8153

Untitled-1

SAM_8158

SAM_8162

SAM_8173

SAM_8164

SAM_8181

 

 

Weekendowe chwile relaksu

 

Płonie ognisko i szumią knieje – to przewodnia piosenka wieczoru. Ognisko płonęło jako żywo przyjemnie ogrzewało i nastrajało pozytywnie.  A gwiazdą wieczoru była oczywiście Olenka. Koncert zdawał się  nie mieć końca. Po każdym wykonaniu zbierała obfite oklaski, co ją tylko motywowało do dalszych popisów.  Z mikrofonem w ręku (tubka kremu do odstraszania komarów) wykonywała przeróżne piosenki i wierszyki. Ale najbardziej zaskoczyła nas  wykonaniem refrenu piosenki nie istniejącego już zespołu Wolna Grupa Bukowina – Sielanka o domu.

“Szukam, szukania mi trzeba,
Domu gitarą i piórem,
A góry nade mną jak niebo,
A niebo nade mną jak góry”

 

Poważny repertuar jak na 2,5 latkę!

 

SAM_7976

SAM_7960

SAM_7974

 

W sobotę odwiedzili nas Jola z Jurkiem i Arysem. Super niespodzianka. Oby tak częściej.

 

SAM_8037

SAM_8031

 

Olenka powoli oswajała się ze swoim ulubieńcem Aryskiem

 

SAM_7948

SAM_8044

 

Żelowe farby i pieczątki to był strzał w dziesiątkę, zwłaszcza, że można było malować łapkami.

 

 

Długi i pracowity weekend

 

Ten weekend był długi i niezwykle pracowity. Postawiliśmy na pracę, nadrabianie różnych zaległości głównie prac na działce w Tuchomku oraz mojej działalności decoupagowej. A wszystko dlatego, że zupełnie zmieniły się nam plany urlopowe. Ponieważ wycieczka do Paryża nie doszła do skutku mój wyjazd na Wyspę dostał znacznego przyśpieszenia. Chciałabym tam wyruszyć jeszcze przed 15-tym czerwca.  A właściwie muszę aby zdążyć wrócić na wesele Oki. Wcześniej jeszcze w planie wyjazd do Elbląga od 7 – 9 czerwca (już wcześniej zabukowany) jako podróż sentymentalna, na którą zbieraliśmy się w iście ślimaczym tempie, bo ponad dwa lata.

Poniższa sesja zdjęciowa w plenerze pokazuje ile udało mi się zdziałać w zakresie decu, głównie nocami, bo w dzień były prace z grabiami, sekatorem i łopatą no i w kuchni oczywiście.

 

SAM_7989

 

 Motylowa w woalce z pajęczyny prezentuje się świetnie i  chyba nie gorzej z budką lęgową w tle.

 

SAM_7992

 

(Pocałunek Klimta) w czterech odsłonach.

 

Untitled-1

 

I  pięciocentymetrowa również z Klimtem.  To już trzecia w tym roku z serii Pocałunek Klimta.

 

SAM_8066 SAM_8064

 

… sięga nieba

 

SAM_8049

 

I jeszcze seria z Audrey Hepburn (“Breakfast at Tiffany’s”, pastelowa Audrey i trzecia w tonacji  turkusowej)

 

SAM_8070

SAM_8087

 

A to największe pudło jakie znalazłam  – na biżu. I nie będę zdradzała dla kogo. Choć pewnie ten ktoś a właściwe ta ktosia sama się domyśli. Jasno kremowa z pięknym motylem, który przysiadł na kartce ze starej encyklopedii.

 

SAM_8101

SAM_8107

SAM_8120

SAM_8113

 

Wnętrze z  intrygującą twarzą sopranistki Fornasettiego.Motyl oczywiście nie znalazł się tu przypakiem. Długo musiałam szukać aby wśród ogromnej ilości dzieł Piero Fornesetti znaleść tę z motylem.

To pudełko także na biżu (chyba, że obdarowana zmieni jego przeznaczenie) w formie książki z bardzo interesującym komputerowym scrapem. Malowane dwoma kolorami akrylu i przecierane.

 

SAM_8122

SAM_8134

 

 Wewnątrz także ważka – przecudnej wprost urody  grafika i komputerowy scrap jako żywo dla zakochanych.

 

SAM_8127

SAM_8126

 

Prace wyglądają na skończone ale to tylko pozory. Jeszcze dużo malowania i szlifowania. A więc jeszcze nie czas na odpoczynek.

Dalszy ciąg relacji z długiego weekendu w następnym poście.

 

Pyszny na Dzień Mamy

 

Dzień Mamy w tym roku nie zachwycił słońcem i ciepłem, ale spędzony z dziećmi i wnukami zapewnił dużo ciepła i bezcennych niczym nie zastąpionych radosnych i szczęśliwych chwil. 

 

SAM_7941

 

Polecam na ten wyjątkowy dzień ciasto, które było godnym uwieńczeniem naszego świątecznego obiadu. 

 

SAM_7935

 

spód ciasta  z nutelli i sucharków

 

3/4 opakowania sucharków (daję bez cukrowe z uwagi na bardzo słodką nutellę)

350 g nutelli

 

Sucharki miksujemy  na tartą bułkę i łączymy z nutellą dokładnie mieszając za pomocą drewnianej łyżki na jednolitą masę.
Masą wypełniamy dno tortownicy dokładnie uciskając i wyrównując łyżką. Wstawiamy do lodówki.

 

Druga warstwa

 

– 250 ml śmietany kremówki
– 250g serka mascarpone
– 1 łyżka ekstraktu waniliowego
– 2 łyżki cukru pudru

Śmietanę kremówkę ubijamy dodając pod koniec cukier puder. Do ubitej śmietany dodajemy serek mascarpone i wanilię. Dokładnie mieszamy i wykładamy na spód sucharkowy. Ponownie wkładamy do lodówki.

 

Trzecia warstwa brzoskwiniowa

 

puszka brzoskwiń
2 galaretki o smaku brzoskwiniowym

 

Brzoskwinie odsączamy i miksujemy na gładką masę. Galaretki rozpuszczamy w połowie wody (2 galaretki w 1/2 l wody) i dodajemy do zmiksowanych brzoskwiń.
Kiedy mus zaczyna tężeć delikatnie wykładamy na warstwę serową. Schładzamy w lodówce minimum 3 godziny.
A potem już tylko delektujemy się tym pysznym deserem.

 

 

SAM_8183

Amedeo Clemente Modigliani

 

I jeszcze dwie bransoletki z twórczością Modiglianiego wczoraj mi wyszły. Tak przypadkiem przy okazji robienia podkładek (40 sztuk) z Hildą oczywiście. Zajęło mi to całe popołudnie i połowę nocy ale w przerwach jeszcze prasowałam i pokaźny gar młodej kapusty uwarzyłam. Pracowicie, owocnie i z zadowoleniem. Jak przystało na zodiakalnego bliźniaka różnorodność zajęć i nawał pracy daje mi niezłego kopa.

 

SAM_7923

SAM_7924

SAM_7927