Gruszkobranie

 

Stara, piękna grusza w Truskolasach, gdzie często bywaliśmy podczas naszego ostatniego pobytu na Podlasiu, wyjątkowo w tym roku obrodziła.

 

 

Niestety tak duże drzewo wymaga nie lada wyczynu i odwagi aby sięgnąć po jego owoce. Ten odważny to Grzesiu.

Gruszki dorodne, pyszne, a najlepsze przetworzone w occie. Zwłaszcza, że robione z gruszek  zerwanych prosto z drzewa – starej poczciwej gruszy, która nie zna chemicznych oprysków.

Cała nasza “zabawa” z gruszkami – to gromadne przedsięwzięcie. Wszyscy kibicowaliśmy Grześkowi przy ich zrywaniu, potem wspólne obieranie, gotowanie zalewy i gruszek, aż do zamknięcia słoików. Wszystkie czynności odbywały się pod czujnym okiem Romeczki. Większość prac wykonywanych na powietrzu na ławce pod jabłonią. I w tym cały urok.

 

A przepis na gruszki w occie mojej kochanej Romci sprawdzony i naprawdę godny polecenia:

 

Zalewa:

 

1/2 litra octu 10%

1 litr wody

1 kg cukru

goździki

 

Składniki zalewy zagotować, dodać obrane i przepołowione gruszki (z usuniętymi gniazdami nasiennymi). Gotować  10 – 15 minut. Gorące przekładać do słoików. Zakręcić, odwrócić do góry dnem.

Bardzo smaczne do mięs na ciepło i na zimno, szczególnie drobiu!!!

 

Budda podbija świat

Buddha erovrar varlden

Kasetka w kształcie książki na cenne kobiece drobiazgi. Pracowałam nad nią z przerwami od półtora roku. Ciągle coś zmieniałam – dodawałam nowe elementy, napisy, cieniowałam, złociłam, patynowałam. Zmieniała swój wygląd wielokrotnie. Potem jeszcze kilkadziesiąt razy lakierowałam, szlifując po każdych pięciu warstwach lakieru. Wiele godzin poświęciłam na jej wykonanie, ale w przypadku tego pudełka zawsze wracałam do pracy nad nim z przyjemnością, bo ciągle się zmieniało i wyglądało coraz ciekawiej. Chyba zostanie u mnie, bo bardzo się do niego przywiązałam.

Ostatecznie wygląda – jak niżej. W rzeczywistości lepiej,  zdjęcia niezbyt udane.

Tykocin – miasto magiczne

Tykocin – miasteczko leży nad Narwią, na Białostocczyźnie. Ulice brukowane albo piaszczyste, stare kamieniczki obok drewnianych chałup.

Rok rocznie będąc na Podlasiu odwiedzamy Tykocin – miasto magiczne, pełne uroku, zachwycające swoją niezwykłą historią, nastrojem i licznymi zabytkami. Tu w restauracji “Tejsza”smakujemy  dań kuchni żydowskiej, a w restauracji Regent, podziwiamy bogactwo smaków i aromatów  kuchni podlaskiej.

Przed budynkiem synagogi – Muzeum w Tykocinie zaprezentowana została w tym roku wystawa plenerowa “Śladami pamięci”, poświęcona sylwetkom i twórczości artystów żydowskich związanych z Białymstokiem.

W samym centrum Tykocina stoi synagoga z 1642 r. (na zdjęciu powyżej), jedna z najstarszych i największych w Polsce. Synagoga jest masywna, murowana, na planie czworoboku, z wysokim dachem z czerwonej dachówki i okrągłą wieżą w narożniku.
Przed wojną w Tykocinie mieszkało ponad 2 tys. Żydów (połowa ludności). Zajmowali całe “śródmieście” – mieli apteki i sklepy. Miasto słynęło z wyrobu tałesów – modlitewnych szali. Katoliccy chłopi mieszkali na obrzeżach, uprawiali pola.

Miasteczko założył w 1425 r. książę Janusz Mazowiecki. W XVI w. okolicę tę upodobał sobie Zygmunt August, który rozbudował zamek i przeniósł tu główny arsenał koronny, skarbiec i wileńską bibliotekę. Przez dziesięciolecia Tykocin był jedną z głównych twierdz Rzeczypospolitej.

W czasie pierwszej wojny światowej twierdzę doszczętnie zburzono. Obecnie została odbudowana przez prywatnego przedsiębiorcę.

W Tykocinie w 1705 r. August II Mocny ustanowił Order Orła Białego – 20 lat temu na pamiątkę tego wydarzenia mieszkańcy wystawili pomnik.

Pomnik Stefana Czarnieckiego, też z XVIII w., posąg ze złocistą buławą w ręku stoi na głównym rynku Tykocina. Hetman Stefan Czarniecki, jeden z najsłynniejszych polskich dowódców wojskowych, uwieczniony w polskim hymnie, był starostą tykocińskim. Dobra te otrzymał w 1661 roku uchwałą sejmową za zasługi dla Rzeczypospolitej.

Dwumetrowa statua przedstawiająca hetmana, dzieło francuskiego rzeźbiarza Pierre’a de Coudray, jest drugim z najstarszych (po Kolumnie Zygmunta w Warszawie) świeckich pomników w Polsce.

Pomnik ufundował w 1763 roku jego prawnuk, Jan Klemens Branicki, twórca placu (noszącego obecnie imię Czarnieckiego), który w jego zamyśle miał pełnić funkcje reprezentacyjne i być wizytówką magnackiego miasta. To on przebudował Tykocin w stylu barokowym i ufundował największy w mieście kościół pod wezwaniem Trójcy Przenajświętszej. Zamykająca od wschodniej strony plac Czarnieckiego budowla z dwiema wieżami jest imponująca. Na kościelny teren wchodzi się przez bramę, której słupy zdobią popiersia czterech ewangelistów. Barokowe wnętrze świątyni jest bogato zdobione polichromiami, zawiera cenne ołtarze i odznaczające się pięknym brzmieniem organy pochodzące jeszcze z czasów Branickich.  

Pentowo -bociani raj

Pentowo – siedlisko szlacheckie uhonorowane w 2001 roku przez niemiecką Fundację Europejskiego Dziedzictwa Przyrody EURONATUR tytułem Europejskiej Wsi Bocianiej.

Od blisko dziesięciu lat  odwiedzamy  Pentowo. To miejsce przyciąga nas jak magnez, niezmiennie fascynuje i zachwyca. Tu siedząc na pomoście, wypijając kubek kawy robimy sobie krótki odpoczynek przed dakszą podróżą. Jest to dla nas miejsce wyjątkowe, gdzie w niezmąconej ciszy (chyba, że klekot bociana), w otoczeniu pięknej przyrody można prawdziwie odpoczywać.

Europejska Wieś Bociania koło dworku Pentowo, położona jest 2 km od Tykocina w dolinie rzeki Narwi. Od 1991 roku, kiedy huragan połamał okoliczne drzewa, na ich wierzchołkach zaczęły osiedlać się bociany. Co roku ich przybywało. Właściciele Pentowa przy pomocy Północnopodlaskiego Towarzystwa Ochrony Ptaków zbudowali specjalne platformy umożliwiające powstawanie kolejnych gniazd. W tym roku zamieszkało w nich aż 31 bocianich rodzin.

Gniazda są wszędzie: na drzewach, dachach. Z dwóch platform widokowych można podglądać życie ptaków.

Widać jak spacerują w poszukiwaniu pożywienia, jak młode uczą się latać, co chwila słychać bociani klekot. To naprawdę nieprawdopodobne miejsce.

Bocianich gniazd jest również dużo w okolicy.  Przy drogach, we wsiach, na polach. Gniazda bocianie zdobią dachy domów, stodół, słupów, drzew. W dolinie Narwi ze względu na czyste środowisko i dobre warunki pokarmowe żyje najwięcej bocianów w Europie. Miłośnicy tych wyjątkowych ptaków mogą je spotkać przemierzając Podlaski szlak bociani wiodący przez Doktorce, Zawyki, Suraż, Turośń Dolną, Dobrowodę, Baciuty, Bokiny, Kurowo, Pajewo, Tykocin, Pentowo, Łaziuki.

Szlifowanie, lakierowanie, przecieranie

Przez niedzielę i poniedziałek trudziłam się nad wykończeniem wcześniej przygotowanych podkładek z Gibson Girl i Marylin Monroe. Było więc żmudne i nudne szlifowanie, lakierowanie, przecieranie i znowu kilkakrotne lakierowanie z przecieraniem na przemian.

Gibson Girl  – Dziewczyna Gibsona – stworzona przez rysownika Charlesa Dana Gibsona. Kobiecy ideał urody z końca XIX i początków XX wieku. Inspiracją dla rysowanej przez Gibsona postaci była żona rysownika, Irene Langhorne i jej siostry. Czarno-białe szkice przedstawiające Gibson Girl ukazywały się m.in. w takich czasopismach jak “Life”, “Harper’s” i “Collier’s Weekly”.

Szlakiem Tatarskim

W tym roku po raz trzeci przemierzaliśmy podlaski szlak tatarski. Zaczęliśmy od Sokółki. W pobliżu parkingu “przywitała” nas niezwykłą urodą i blaskiem kopuł Cerkiew św. Aleksandra Newskiego. Zbudowana w latach 1850-1853. Cerkiew posiada jedną dużą kopułę i cztery boczne. W 1869 r. oddano do użytku dzwonnicę. W 1879 roku budynek uległ spaleniu, ale wkrótce został odbudowany. We wnętrzu znajduje się ikonostas pochodzący z 1905 roku. Niestety nie mogliśmy go zobaczyć, ponieważ cerkiew była zamknięta.

Nieopodal rynku w zabytkowym budynku mieści się muzeum regionalne. Znajduje się tu stała wystawa poświęcona osadnictwu tatarskiemu. Przypomina dzieje osadnictwa tatarskiego na terenie Rzeczypospolitej i Litwy, przybliża zwyczaje polskich Tatarów, ich tradycje oraz wzajemne przenikanie się kultur polskiej i tatarskiej. Z prawdziwą przyjemnością i zainteresowaniem wysłuchaliśmy przewodnika, który w bardzo przystępny i interesujący sposób przekazał  wiedzę dotyczącą Tatarów w Polsce ich życia i obyczajów, podobieństw i różnic w kulturze oraz tradycji kultywowanej przez Tatarów zamieszkujących te tereny.
 
 
Z Sokółki przemierzając i podziwiając piękno podlaskiej przyrody dotarliśmy do Bohonik.  

Jest to wieś położona 7 km od Sokółki, w której Jan III Sobieskiw 1679 r. na mocy przywilejów osiedlił żołnierzy tatarskich nadając im ziemię za zaległy żołd. Osiadły tu oddziały rotmistrza Bohdana Kieńskiego, Gazy Sieleckiego i Olejowskiego.

Mimo, iż wieś jest niewielka przyciąga turystów z całego kraju i zagranicy. Magnesem ściągającym jest jeden z dwóch czynnych na Podlasiu meczetów i cmentarzy muzułmańskich w Polsce.

Świątynia znajduje się w centrum Bohonik. Jest drewnianą, sześcienną budowlą o stożkowatym dachu z wieżyczką zakończoną półksiężycem.

Z Bohonik przez uroczą wieś Krynki dotarliśmy do Kruszynian.

We wsi znajduje się meczet, który został zbudowany pod koniec XVII lub na początku XVIII wieku. Kruszyniany w podobny sposób, za sprawą Jana III Sobieskiego zostały zamieszkałe przez Tatarów. Meczet jest drewniany,  większy od bohonickiego. Posiada dwie wieże z kopułami i niewielki minaret. Na ścianach wiszą muhiry. Podłoga wyścielona jest kolorowymi dywanami. Meczet otoczony jest obramowaniem z kamienia. Przed wejściem rosną stare wysokie drzewa, dodające temu miejscu powagi i swoistego uroku.

Cmentarz tatarski – Mizar oddalony jest od świątyni o około 100m. Prowadzi do niego polna droga. Leży na wzniesieniu porośniętym lasem. Otoczony jest kamiennym murem, przed wejściem znajduje się brama z tabliczką informacyjną, a na jej szczycie charakterystyczny element – półksiężyc. Starsza część znajduje się w centralnej części, jest porośnięta krzakami. Najstarszy kamień nagrobny jaki udało się odczytać, pochodzi z 1744 r., następne zaś z 1790 r. i z pierwszej połowy XIX w.

W Bohonikach specjały kuchni tatarskiej proponuje Dom Pielgrzyma, w Kruszynianach – Tatarska Jurta, prowadzona przez Dżennetę Bogdanowicz. W obu miejscach posmakujemy takich potraw, jak choćby: kołduny tatarskie, pierekaczewniki, cebulniki, kibiny, jeczpoczmaki, pieremacze i czebureki. Tak nietypowe potrawy można dziś spotkać jedynie w domach tatarskich.

 Posmakowaliśmy specjałów Dżenetty Bogdanowicz. Bardzo smaczne, godne polecenia!

Kuchnia tatarska łączy akcenty tureckie, ukraińskie, białoruskie, greckie i kaukaskie. Jej podstawowymi składnikami jest mięso baranie i wołowe, mąka, nabiał, warzywa i przyprawy. Różnorodność kuchni tatarskiej wynika z tego, że przez setki lat swej burzliwej historii Tatarzy adoptowali tradycje kulinarne regionów, na których się osiedlali.

W krainie otwartych okiennic

Podlasia Czar

“Kraina Otwartych Okiennic” to przede wszystkim trzy unikatowe pod względem architektonicznym wsie: Trześcianka, Puchły i Soce  położone w dolinie Narwi w okolicach Hajnówki.

Trześcianka

W Trześciance domy stoją szczytem do drogi. Każdy z jaskrawo malowanymi okiennicami, z ażurowymi wiatrownicami, z misternie rzeźbionymi węgłami. Domy pochodzące z końca XIX i początku XX wieku są starannie utrzymane.

W środku wsi na wzniesieniu stoi drewniana cerkiew św. Michała Archanioła zbudowana w latach 1864-66.

Plik:Cerkiew w Trzesciance front side.jpg

Puchły

To urocza miejscowość położona w dolinie rzek Narwi i Rudni. W tej niewielkiej wiosce na stałe zamieszkuje zaledwie 40 osób.

We wsi tylko dwa domy są murowane, reszta to drewniane chaty pochodzące z przełomu XIX i XX wieku. Uroku dodają im ażurowe dekoracje i drewniane zdobienia okien, piękne szalunki, bogato zdobione szczyty. Ozdoby te przywędrowały ze Wschodu wraz z powracającymi w rodzinne strony “bieżeńcami” – mieszkańcami podlaskich wsi, których w 1915r. rosyjskie wojsko zmusiło do wyjazdu w głąb Rosji. “Bieżeńcom” przypadły do gustu upiększenia rosyjskich chałup. Po powrocie do Polski zaczęli je z pamięci odtwarzać. Węgła i okiennice dekorowali geometrycznie, a nadokienniki w motywy roślinne i ptasie.

Największą atrakcją turystyczną w Puchłach jest drewniana cerkiew Opieki Matki Bożej. Zbudowana w latach 1913-1919. Jest to  bez wątpienia jeden z najpiękniejszych obiektów sakralnych na Podlasiu.

Plik:Cerkiew w Puchlach side back.jpg

Na wzgórzu, na którym stoi cerkiew rośnie grupa drzew będących pomnikami przyrody: dęby i 2 dwustuletnie lipy.

Za tymi pięknymi koralami jarzębiny kryje się dom i zabudowania, które nie mają już gospodarza i zapewne powielą los wielu drewnianych opuszczonych chat na Podlasiu.

Soce

Z Puchłów do Soc jedzie się 4 km szutrową drogą. Wieś składa się z dwóch równoległych  szeregówek, które oddziela rzeczka Rudnia. Część wsi leżąca nisko nazywa się Mokrawy. Stoi tu maleńka cerkiewka o prostej konstrukcji.

 

Druga część wsi położona wyżej nazywa się Suchlany. Kiedy podczas wiosennych roztopów rzeczka Rudnia zalewa Mokrany, po Suchlanach można przejść suchą stopą.

Z obydwu stron wjazdu do Soc stoją krzyże wotywne ustawione w czasie zarazy w 1895 roku.

Soce należą do krainy otwartych okiennic. 

Święto chleba w Ciechanowcu

Od jedenastu lat około 15 sierpnia w Ciechanowcu na terenie Muzeum Rolnictwa odbywa się  Podlaskie Święto Chleba. W tym roku (14 sierpnia) byliśmy na tym wspaniale przygotowanym festynie ludowym po raz drugi.

Zachwyt  wzbudziły odrestaurowane lokomobile parowe oraz traktory. Zabytkowe ciągniki zaprezentowały się w paradzie wokół pałacowego gazonu.

Odbył się konkurs na wykonanie równianki czyli wiązanki układanej z ziół leczniczych, kwiatów, kłosów zbóż, lnu, makówek, konopi oraz różnych warzyw i owoców, która jest tradycyjnie święcona w czasie święta Matki Boskiej Zielnej. 

Ponad 20 tysięcy turystów obecnych na imprezie mogło na stoiskach z jadłem regionalnym spróbować podlaskich przysmaków – jałowcowego piwa, miodów, sera korycińskiego i tatarskich pierekaczewników, kupić wyroby rękodzielnicze z wikliny, gliny czy drewna.

Najbardziej oblegane były stoiska z chlebem z Podlasia, Mazowsza, Łodzi i Mariampola na Litwie. A pajda chleba ze smalcem i kiszonym ogórkiem popita kwasem chlebowym cieszyła sie wśród turystów największym powodzeniem.

Niezwykle aromatyczne zioła i przyprawy pochodzące z ekologicznych upraw, które od wielu lat goszczą na ciechanowskim festynie są naprawdę godne polecenia. Kupiłam je będąc tu po raz pierwszy, a w tym roku podwoiłam ich zakup chcąc obdarować najbliższych tymi wyjątkowymi dodatkami do potraw.

W czasie festynu można było podziwiać występy wielu zespołów folklorystycznych.