W Sopocie

 

W poniedziałek bardzo sympatyczny wieczór z wyjątkową atmosferą towarzyszącą EURO spędziłyśmy z Julką w Sopocie. Najwięcej spacerowiczów i kibiców oglądających mecz koncentrowało się na placu Przyjaciół Sopotu i Monciaku. Wśród kibiców przeważali Irlandczycy i Hiszpanie.  

 

W Ristorante Tesoro

 

Piękne sopockie molo, Hotel Grand i równie urocza modelka

 

 

Ach to sopockie molo – przyciąga niczym magnes

 

 

A ten piękny hibiskus o wyjątkowej barwie dostałam od Julii

 

 

Komputer to moja pasja!

 

Oswajanie z wirtualnym światem… Niebawem trzeba już pomyśleć o wyrabianiu dobrych nawyków korzystania z komputera. A tymczasem Babcia pozwoliła na chwileczkę przy aprobacie mamy. Pełnia szczęścia…

 

 

Kontrpropozycje muszą być interesującą alternatywą dla komputera. Dzisiaj wystarczył telefon…

 

 

Porcelanowe piękności

Znalezione w necie „herbaciane” cudeńka.

 w różyczki – piękna i subtelna

naszyjnik z pereł napewno dodał jej urody

bezpretensjonalne piękno

ten bukiet nie znalazłby lepszego naczynia

białe porcelanowe cudo

z piankowym sercem

marzę o takiej filiżance

subtelny błękit i kwiatki

przepiękna róża

hiacynty w takiej oprawie – super!

„Toile de Joury” – to mój ulubiony motyw

  błękit, złoto, róże – subtelność i elegancja

 niebieskie piękności i fioletowe tulipany – niezwykła kompozycja

Radości Wielkanocne

 

Radość Wielkiej Nocy już dawno za nami, ale długo ciągnące się zdrowotne niedomagania nie pozwoliły mi na wcześniejsze podsumowanie tych szczęśliwych chwil.

Pierwszy dzień świąt w prawdziwie radosnej rodzinnej atmosferze spędziliśmy u Natki i Tomka, którzy gościli również Agnieszkę, Bartka i  Rodziców Tomka. Do tego najmłodsi przedstawiciele naszej rodziny Olenka i Tadzio – zebrała się całkiem niezła czeredka…

Niczego nie zabrakło: była ciepła rodzinna atmosfera, tradycyjne Wielkanocne bardzo smaczne jadło i radość wspólnie spędzonych świątecznych chwil. Na pewno nie dopisała w tym roku pogoda, ale nawet ona nie zepsuła nam nastroju.

 

 

Tak radośnie reagował Tadzio na widok Mamy przebranej za misia

 

 

A miś był przecudnej wprost urody

 

 

Tata i Wujek – podwójna duma 

 

 

Tradycyjnie, suto i bardzo smacznie

 

 

I chociaż stół uginał się od smakowitych dań – to Olenka za aprobatą Cioci z wielką radością drobiła kromkę chleba, z której tylko niewielka część trafiała do jej buzi

 

 Szczęśliwa Mama – fotoreporter i Tadzio całkowicie pochłonięty konsumpcją ciasteczka

 

 

A to najpiękniejszy świąteczny obrazek. Olenka i Tadzio „zaczytani” w lekturze, którą tak niedawno zgłębiali ich rodzice: „Stoi na stacji lokomotywa, ciężka, ogromna i pot z niej spływa – tłusta oliwa… „

 

 

A drugiego dnia u nas w nieco okrojonym składzie, ale równie radośnie i smacznie.

 

 

Rodzinna atmosfera

 

Zaległości czas nadrobić. W świątecznym zabieganiu zabrakło czasu. A więc króciutko. W rodzinnej, szczęśliwej atmosferze spotkaliśmy się  (3.04) w gronie najbliższych na urodzinowych łakociach u Rysia.

Szczęśliwy Jubilat gościł swoje ukochane wnuki, dzieci i Anitkę.

U dziadziusia na urodzinach:

 

 

Pachnące, wiosenne, piękne

 

Trochę spóźnione, ale ciepłe i pachnące życzenia z okazji świąt Wielkanocnych dla wszystkich cierpliwie tu zaglądających.

 

 

W kuchennej scenerii w promieniach słońca hiacyntowe grono otwiera kolejne niebieskie dzwoneczki.

 

 

Ludowa aranżacja. Jedyny różowy w tej hiacyntowej rodzinie w towarzystwie koguta (trochę nieporadne moje dzieło) i drewnianego ptaszka.

 

 

 

U Cioci Anity

 

Po wielu różnych przeciwnościach w sobotę Tadziu mógł wreszcie złożyć Cioci urodzinowe życzenia. No ale niestety to nie Jubilatka była atrakcją spotkania. Tadek w tym względzie bezprzecznie wiódł prym. A spisywał się nadzwyczajnie. Grzeczny, uśmiechnięty, bardzo aktywny – przeuroczy zdobywca wszystkich serc.

A za oknem zupełnie nie w porę sypał dużymi płatkami mokry śnieg, który Tadzio oglądał z zainteresowaniem opowiadając z dużą dozą ekspresji w tylko jemu zrozumiałym języku o tych pogodowych anomaliach.

 

 

 Dwaj Przyjaciele

 

 

A pan Sowa upiekł specjalnie dla Pana Tadeusza smakowitego zajączka, z którego na koniec spotkania nie został nawet ogonek.

 

Ciepła i słoneczna sobota

 

Wiosenny, słoneczny sobotni dzień

 

Rano odwiedziliśmy Olenkę. Mała elegantka  wspaniale prezentowała się w bluzie od cioci Joli. Urocza jak zawsze i jak przystało na małą kobietkę najbardziej interesowała  ją torebka babuni.

 

 

A w ubiegłą  sobotę gościliśmy u naszego najmłodszego jubilata Tadzia na urodzinowym party w Dworku Admirał. To były niezapomniane, wspaniałe urodzinki. Pyszne jedzenie, okazały, wyśmienity tort, wyjątkowa rodzinna atmosfera. Pan jubilat spisał się na 100 procent !!! Swoim urokiem i radością wypływającą z każdego uśmiechu i gestu oczarował wszystkich gości.

 

 

Ciepło i bezchmurne niebo zmotywowało nas do wyjazdu do Tuchomka, gdzie można było znaleźć pierwsze odznaki wiosny. Dość nieśmiało wyszły z ziemi nieliczne krokusy mocno w tym roku przetrzebione przez nornice.

 

 

Stokrotki powoli zaczęły rozwijać pąki ożywiając mizerny, nie wygrabiony jeszcze trawnik.

 

 

Zapewne te kilka stokrotek wiosny nie czyni, ale… co tam stokrotki, kiedy czuło się już zapach wiosny – słońce, błękitne niebo i plus 15 stopni.  

Wiosna nadeszła, albo jak kto woli –  „przyleciała”. Żurawie w Tuchomku! Najpierw doszły nas ich głosy, a za chwilę na niebie ukazała się w pięknym szyku liczna gromada żurawi.

 

 

Nasze wspólne sprawy

 

Razem w kuchni

 

Olenka towarzyszy mi przy wszystkich kuchennych pracach. Grzecznie i dumnie siedzi na krześle (z boku asekurowana przez Dziadziusia) i obserwuje każdą wykonywaną przeze mnie czynność. A ponieważ dzieje się tu wiele ciekawych rzeczy, to jej zainteresowanie i chęć przebywania w kuchni jest bardzo duża. Zadaje przy tym nieskończoną ilość pytań, a ja cierpliwie w dostępny sposób tłumaczę jej i nazywam każdą czynność i przedmiot (czasem wielokrotnie). Ona chłonie wszystko co usłyszy niczym gąbka i tylko w jej znany sposób powtarza wydając dźwięki, które określić można jako język Olenki.  Jest to bardzo trudny język. Nie zawsze udaje nam się powtórzyć za nią, ale rozumiemy i skrzętnie notujemy w pamięci poszczególne wyrazy Olenkowego języka. Cieszymy się z każdego nowego słowa. Z dumą i radością powtarzamy za Olenką utrwalając sobie nowe „wyrazy”, które kiedyś będziemy wspominać z rozrzewnieniem.

 

 

 

Statek na plaży!

 

Wyk auf Fohr – 09-02-2011 – zjawisko zgoła niecodzienne. Pasażerski prom Uthlande „przycupnął” sobie przy molo na plaży. Dlaczego nie popłynął dalej szlakiem Dagebull – Fohr? Z czysto prozaicznych względów. Po prostu ma awarię a to za przyczyną lodowych brył (kry), które spowodowały uszkodzenie i przez które  ruch promowy  na wyspę dzisiaj się zatrzymał. Jak donoszą sprawdzone źródła – Utlande będzie sobie grzecznie stał na plaży do momentu usunięcia usterek. Potem zapewne popłynie w rejs  do Dagebull.

 

 

Trochę zdziwieni spacerujący po molo nieliczni w tym okresie wczasowicze.

 

 

Z prostopadłej do plaży uliczki można podziwiać Uthlande na plaży.

 

 

Poniżej Utlande w trakcie rejsu na Fohr