Pachnące, wiosenne, piękne

 

Trochę spóźnione, ale ciepłe i pachnące życzenia z okazji świąt Wielkanocnych dla wszystkich cierpliwie tu zaglądających.

 

 

W kuchennej scenerii w promieniach słońca hiacyntowe grono otwiera kolejne niebieskie dzwoneczki.

 

 

Ludowa aranżacja. Jedyny różowy w tej hiacyntowej rodzinie w towarzystwie koguta (trochę nieporadne moje dzieło) i drewnianego ptaszka.

 

 

 

U Cioci Anity

 

Po wielu różnych przeciwnościach w sobotę Tadziu mógł wreszcie złożyć Cioci urodzinowe życzenia. No ale niestety to nie Jubilatka była atrakcją spotkania. Tadek w tym względzie bezprzecznie wiódł prym. A spisywał się nadzwyczajnie. Grzeczny, uśmiechnięty, bardzo aktywny – przeuroczy zdobywca wszystkich serc.

A za oknem zupełnie nie w porę sypał dużymi płatkami mokry śnieg, który Tadzio oglądał z zainteresowaniem opowiadając z dużą dozą ekspresji w tylko jemu zrozumiałym języku o tych pogodowych anomaliach.

 

 

 Dwaj Przyjaciele

 

 

A pan Sowa upiekł specjalnie dla Pana Tadeusza smakowitego zajączka, z którego na koniec spotkania nie został nawet ogonek.

 

Ciepła i słoneczna sobota

 

Wiosenny, słoneczny sobotni dzień

 

Rano odwiedziliśmy Olenkę. Mała elegantka  wspaniale prezentowała się w bluzie od cioci Joli. Urocza jak zawsze i jak przystało na małą kobietkę najbardziej interesowała  ją torebka babuni.

 

 

A w ubiegłą  sobotę gościliśmy u naszego najmłodszego jubilata Tadzia na urodzinowym party w Dworku Admirał. To były niezapomniane, wspaniałe urodzinki. Pyszne jedzenie, okazały, wyśmienity tort, wyjątkowa rodzinna atmosfera. Pan jubilat spisał się na 100 procent !!! Swoim urokiem i radością wypływającą z każdego uśmiechu i gestu oczarował wszystkich gości.

 

 

Ciepło i bezchmurne niebo zmotywowało nas do wyjazdu do Tuchomka, gdzie można było znaleźć pierwsze odznaki wiosny. Dość nieśmiało wyszły z ziemi nieliczne krokusy mocno w tym roku przetrzebione przez nornice.

 

 

Stokrotki powoli zaczęły rozwijać pąki ożywiając mizerny, nie wygrabiony jeszcze trawnik.

 

 

Zapewne te kilka stokrotek wiosny nie czyni, ale… co tam stokrotki, kiedy czuło się już zapach wiosny – słońce, błękitne niebo i plus 15 stopni.  

Wiosna nadeszła, albo jak kto woli –  „przyleciała”. Żurawie w Tuchomku! Najpierw doszły nas ich głosy, a za chwilę na niebie ukazała się w pięknym szyku liczna gromada żurawi.

 

 

Nasze wspólne sprawy

 

Razem w kuchni

 

Olenka towarzyszy mi przy wszystkich kuchennych pracach. Grzecznie i dumnie siedzi na krześle (z boku asekurowana przez Dziadziusia) i obserwuje każdą wykonywaną przeze mnie czynność. A ponieważ dzieje się tu wiele ciekawych rzeczy, to jej zainteresowanie i chęć przebywania w kuchni jest bardzo duża. Zadaje przy tym nieskończoną ilość pytań, a ja cierpliwie w dostępny sposób tłumaczę jej i nazywam każdą czynność i przedmiot (czasem wielokrotnie). Ona chłonie wszystko co usłyszy niczym gąbka i tylko w jej znany sposób powtarza wydając dźwięki, które określić można jako język Olenki.  Jest to bardzo trudny język. Nie zawsze udaje nam się powtórzyć za nią, ale rozumiemy i skrzętnie notujemy w pamięci poszczególne wyrazy Olenkowego języka. Cieszymy się z każdego nowego słowa. Z dumą i radością powtarzamy za Olenką utrwalając sobie nowe „wyrazy”, które kiedyś będziemy wspominać z rozrzewnieniem.

 

 

 

Statek na plaży!

 

Wyk auf Fohr – 09-02-2011 – zjawisko zgoła niecodzienne. Pasażerski prom Uthlande „przycupnął” sobie przy molo na plaży. Dlaczego nie popłynął dalej szlakiem Dagebull – Fohr? Z czysto prozaicznych względów. Po prostu ma awarię a to za przyczyną lodowych brył (kry), które spowodowały uszkodzenie i przez które  ruch promowy  na wyspę dzisiaj się zatrzymał. Jak donoszą sprawdzone źródła – Utlande będzie sobie grzecznie stał na plaży do momentu usunięcia usterek. Potem zapewne popłynie w rejs  do Dagebull.

 

 

Trochę zdziwieni spacerujący po molo nieliczni w tym okresie wczasowicze.

 

 

Z prostopadłej do plaży uliczki można podziwiać Uthlande na plaży.

 

 

Poniżej Utlande w trakcie rejsu na Fohr

 

 

Świerkowe samosiejki

 

Mini choinki – świerkowe samosiejki 

Postawiłam w tym roku na naturalne minimalistyczne ozdoby świąteczne. Samosiejki  świerka pospolitego po świętach wrócą do natury – zostaną posadzone w Tuchomku.

 

 

W dużym szklanym naczyniu dwie sadzonki świerka w towarzystwie dużej muszli

 

 

Obok żaba – jogin, którą podarowała mi Jola (to kolejna żaba od niej)

 

 

 Sadzonki z korzonkami w wodzie z dekoracyjną muszlą i kamieniem

 

 

Samosiejka w wazonie ozdabia przedpokój

 

 

A może pokój?…

A te piękne szyszki (poniżej) – wiatr zdmuchnął z naszego okazałego tuchomkowego świerka

 

 

Wszystkim czytelnikom mojego bloga składam najserdeczniejsze życzenia z okazji  Świąt Bożego Narodzenia –  świąt wyjątkowych, magicznych, niezwykle uroczystych, długo oczekiwanych, okraszonych wieloma tradycjami, świąt gromadzących przy stole wielopokoleniowe rodziny, świąt emanujących ciepłem i bliskością.

 

Ale się działo

 

Ubiegły tydzień przebiegał pod znakiem wizyty Joli i Klausa. A działo się bardzo dużo. Miłe spotkania z Joli rodzicami, tradycyjna kolacja ze starą gwardią na Żabiance, wizyta Oleśki z rodzicami, spotkanie u Natki, wycieczka do Malborka, koncert na Ołowiance (Elu dzięki za bilety), gorące godziny w Aranżerze i zakupy, zakupy, zakupy…

Niestety wszystko co piękne i długo oczekiwane kończy się bardzo szybko, za szybko i pożegnanie nie jest ani miłe ani łatwe.

Asbahr’owie szczęśliwie są już na wyspie i jak dochodzą wieści z Wyku też czują niedosyt.

Przy okazji jeszcze raz podziękowania za miłe wspólne chwile. Życzymy siły i wytrwałości związanych z remontem w Restaurant zum Walfisch.

 

 

Niezapomniany koncert

 

 Chór Aleksandrowa

Wspaniały chór i balet, porywający repertuar w perfekcyjnym wykonaniu – CHÓR ALEKSANDROWA –  po raz kolejny odbywa trasę koncertową po naszym kraju. Wystąpi w 22 polskich miastach. Wczoraj odbył się koncert w Ergo-Arenie w Gdańsku.

Byliśmy na koncercie z Krysią i Anitą. Zespół nas oczarował: wspaniałe pieśni, brzmienia cudownych głosów i występy baletu. Chór zaprezentował oprócz rosyjskich piosenek  żołnierskich, narodowych i ludowych (które zrobiły na nas największe wrażenie),  również arie operetkowe i wiele polskich utworów. Czerwone maki na Monte Cassino zaśpiewane w języku polskim zostały przez wielotysięczną publiczność  Ergo-Areny wysłuchane na stojąco. Wzruszenie i niesamowite wrażenie.