Jest super, jak Dziadziuś wraca z meczu! Tym razem radość była podwójna, a nawet potrójna!
Wreszcie wczoraj mogłam wziąć „głębszy oddech”. Nadszedł spokój i rozluźnienie, którego oczekiwałam od wielu dni. Wraz z nim pojawiła się chęć do moich decoupagowych zmagań. Zapewne mój dobry nastrój znalazł odzwierciedlenie w zastosowaniu muzycznych motywów na bransoletkach. A żeby nie było zbyt monotonnie na dwóch oprócz nutek pojawiły się motylki w stylu vintage. Mnie ta muzyczna seria bardzo przypadła do gustu. Na pewno jedną z nich zostawię w swojej kolekcji.
11 marca na świat przyszła Ania -prześliczna córeczka Sylwii i Wojtka, wnuczka mojego brata. Szczęśliwym rodzicom i dziadkom składamy serdeczne gratulacje z okazji pojawienia się na świecie nowej maleńkiej istotki. Maleństwu życzymy beztroskiego, zdrowego dzieciństwa a najszczęśliwszym rodzicom odkrywania uroków wspólnego życia pełnego miłości i szczęścia.
Mała Ania jest imienniczką mojej kochanej mamy.
Na przekór wszystkim zmartwieniom i troskom rzuciłam się w wir decoupagowania. W wyniku tego „wirowania” powstało pięć kolejnych wiosennych, delikatnych trochę jakby porcelanowych bransoletek.
dla miłośniczek lawendy
subtelna niebiesko-biała „les fleurs”
Także w niebiesko-białej tonacji, szeroka 5 centymetrowa o obłym kształcie
i jeszcze dwie różane
A późną nocą, kiedy sen nie przychodził, dwie wydmuszki przeistoczyły się w pisanki pod tytułem: victorian butterfly
Wiosna w tym roku nie może się zdecydować. Już nieśmiało dawała o sobie znać, ale od tygodnia jakby czas zaczął biec wstecz. Śnieg, wiatr, mróz – zima nie odpuszcza. Ale to normalne – marzec, a jak mówi przysłowie – w marcu jak w garncu.
Na przekór powracającej zimie u mnie na bransoletkach trochę wiosny. Wczoraj mnie naszło i są – na razie cztery. Więcej niebawem.
Chciałam, zrobić dania, które będą zabawne i pobudzą wyobraźnię naszych wspaniałych wnuków. Dlatego na przyjęcie urodzinowe Tadzia zrobiłam m. in. uroczego pingwinka – PINGU – bohatera bajeczki bardzo chętnie oglądanej w tv i necie przez Tadzia i Olenkę.
Wystarczy słoiczek małych i dużych czarnych oliwek, ugotowana marchewka i małe kulki mozzarelli. Wszystko zgrabnie dopasować i spiąć wykałaczką. Zabawa świetna a efekt uroczy!
jeden, dwa i cała czeredka pingwinków
Mysi półmisek
Jaja na twardo, szczypiorek, rzodkiewka, kolendra, żółty ser i stadko myszek gotowe.
Tradycyjna sałatka jarzynowa serwowana w kształcie ryby. Wbrew pozorom zrobienie takiej „ryby” to żadna trudność. Na półmisku ułożyć sałatkę jarzynową, nadać jej rybi kształt i posmarować majonezem. Następnie ogon i rybią głowę obłożyć sparzonym wcześniej porem, a łuski ułożyć z półplasterków ogórka zaczynając od ogona. Potem jeszcze oko i pyszczek z czarnej oliwki i…
voila – ryba jako żywo
Olenka wprawdzie zobaczyła w rybie smoka, który niewątpliwie skojarzył się jej z bohaterem bajek o smokach i księżniczkach, które ostatnio przerabiamy.
Ugotowane jajeczka przepiórcze, koktajlowe pomidorki, szczypiorek, odrobina majonezu i wykałaczki. Z tych kilku elementów bez żadnego manualnego wysiłku mogą powstać muchomorki. W tych moich z powodu pośpiechu zabrakło kropek na kapeluszach, które można zrobić z majonezu.
Kruche babeczki z łososiowym nadzieniem
składniki na babeczki:
300 g mąki
200 g schłodzonego masła
2 jaja
1/2 łyżeczki soli
2 łyżeczki oliwy
2-3 łyżeczki zimnej wody
Z wymienionych składników zagnieść ciasto i schłodzić w lodówce przez co najmniej 1/2 godziny. Babeczki piec przez 10 minut w temperaturze 180 stopni. Z tej porcji wyszło mi 30 babeczek.
nadzienie:
2 opakowania serka typu Philadelfia, 150 gram drobno pokrojonego wędzonego łososia, pęczek posiekanego koperku, dwa drobno pokrojone ogórki (kaszubskie), świeżo zmielony pieprz.
Składniki dokładnie wymieszać, wyłożyć do rękawa cukierniczego i ułożyć na babeczkach ozdobne rozety z łososiowej masy.
Serniczki z Oreo upiekłam dzisiaj na urodzinki Tadzia. Z kolejnymi składnikami urodzinowego menu będę się zmagała jutro. Mam ambitny plan przygotować coś oryginalnego i sprawiającego radość dzieciom.
550 g półtłustego twarogu trzykrotnie zmielonego
3 jajka
2 łyżeczki pasty z pestek wanilii
1/2 szklanki drobnego cukru
15 całych ciasteczek Oreo
6 ciasteczek Oreo – pokruszonych
1 łyżeczka mąki ziemniaczanej
Wszystkie składniki (oprócz ciasteczek) dokładnie wymieszać lub krótko zmiksować. Następnie do masy dodać pokruszone ciasteczka Oreo.
Foremki do muffinek wyłożyć papilotkami. Na każdym położyć całe ciasteczko Oreo a na nie masę serową.
Piec w piekarniku rozgrzanym do 160 stopni około 35 minut. Studzić w piekarniku z uchylonymi drzwiczkami.
Tym razem nieśmiała próba warkocza dobieranego, inaczej francuskiego. Nie chcąc za bardzo dyscyplinować modelki – powstał niedbale dobrany warkocz z artystycznym nieładem, który zresztą wcale nie zepsuł zamierzonego efektu.
Koczek orientalny w wersji z grzywką.
Relacja trochę z opóźnieniem
Jola z Julką wpadły jak po ogień – tylko na weekend. Za krótko oczywiście. Cel wizyty był określony, przeznaczony dla rodziców, dlatego mogłyśmy niewiele z niego uszczknąć dla siebie. Było fajnie, intensywnie, w biegu. Ale mimo krótkiego czasu dobrze się bawiłyśmy…
Na herbatce u Kazików
Wieczór u Szydłowskiego
Żurek i kołduny w barszczu (poniżej) to niezbyt rozsądne o 23-ej. Ale po kilkugodzinnej bieganinie i do piwa w sam raz – dodatek do babskiej paplaniny, która jest czasem konieczną odskocznią i odstresowaniem.
Parasolki, parasolki dla dorosłych i dla dzieci!
Parasolki, parasolki – kropla przez nie nie przeleci!
Tę piosenkę często śpiewamy z Olenką, kiedy na dworze pada i przez okno obserwujemy różnokolorowe parasole. To wbrew pozorom bardzo fajna zabawa i do tego pouczająca. Utrwalanie i poznawanie nowych kolorów, liczebników, rodzajów, kształtów. A pytań przy tym dziesiątki…
Parasoka, z którą jest poniższa sesja – to upominek od cioci Joli z wyspy, który jest z rodzaju trafionych w dziesiątkę. Radość była niewymowna… A będzie jeszcze większa, kiedy posłuży w deszczu w komplecie z różowymi kaloszami (też od Joli).
Mam nadzieję, że niedługo zacznie padać…